- Przypominasz mi kogoś – powiedziała dziewczyna spoglądając na mnie, kogo mogłam jej przypominać, zapewne widziała mnie w telewizji, jak mnie poszukiwali, bądź jak prowadziłam wywiad jednego razu. Stare dzieje.
- Jesteś podobna do dziewczyny którą poszukiwali, podobno biedulka dostała w głowę i zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym, współczuję jej, musiała przeżyć piekło – nie myliłam się, widać plotki o moim pobycie w psychiatryku szybko się rozeszły, westchnęłam głęboko
- Zdaje się, że to właściwie ja – powiedziałam nie spoglądając na nią, wprowadziłam papierosa do ust i zaciągnęłam się mocno, czując jak dym jest w moich płucach i wypuściłam powoli powietrze robiąc kółeczka z dymu, spojrzałam na dziewczynę, widziałam, że jej jest głupio. No cóż zdarza się, ja się nie uraziłam, przecież byłam tam gdzie byłam, przeżyłam to co przeżyłam
- Przepraszam, nie chciałam Cię urazić – powiedziała i spuściła wzrok, uśmiechnęłam się do niej i najwidoczniej to zauważyła bo odwzajemniła mój uśmiech.
- Nie przepraszaj, faktycznie byłam i się leczyłam, przeżyłam horror ale teraz jestem tutaj, i właściwie korzystam z życia – uśmiechnęła się, a ja zrzuciłam końcówkę to znaczy filtr papierosa i nogą go zgasiłam – korzystaj z życia ile możesz, masz jedno – uśmiechnęłam się i weszłam do klubu. Zauważyłam Jareda, gdzieś na końcu lokalu, popijał kolorowego drinka. Gdy mnie tylko dojrzał, pomachał mi ręką żebym do niego podeszła. Przecisnęłam się przez masę ludzi aż w końcu dostałam się do niego.
- Zniknąłeś mi! – krzyknęłam mu do ucha, nie był to zły krzyk tylko musiałam krzyknąć aby usłyszał.
- To ty mi uciekłaś – zaśmiał się – posmakuj, mówią że to najlepszy drink w tym klubie – podał mi szklankę, wzięłam spory łyk, faktycznie był bardzo dobry, wódki nie było wcale czuć, zamiast tego czułam same truskawki, a kochałam smak truskawek, od dzieciństwa prosiłam mamę żeby kupowała mi wszystko co pachniało albo smakowało jak truskawki.
- Uciekłam nie przed tobą, tylko przed typem który się do mnie przystawiał – uśmiechnęłam się – a co do drinka to jest zajebisty! – powiedziałam. Staliśmy pod ścianą jeszcze chwilę. Po czym spojrzałam na wielki zegar wiszący na ścianie która była po naszej prawej. Dobijała już trzecia nad ranem, a ja nie miałam kluczy… więc jednym słowem idealnie.
- O której tutaj zamykają? – zapytałam Jareda
- Za piętnaście minut a co? – powiedział spoglądając na mnie
- Nie mam kluczy do domu – odparłam wkurzona. Czekała mnie noc na ławeczce na moim podwórku.
- To zrobimy sobie spacer po Nowym Jorku – uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą. Wyszliśmy z klubu, szliśmy przed siebie aż doszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce. Patrzeliśmy w niebo, przymknęłam oczy, czułam że kokaina przestaje już działać co mnie cholernie denerwowało.
Zawsze kiedy podchodził ogarniał mnie strach i wewnętrzny ból który rozchodził się zwykle po mojej klatce piersiowej. Dzisiaj postanowił pobawić się metalową rurą jak wyczułam po pierwszym uderzeniu. Był mnie po nogach a potem przewrócił mnie na plecy, zaczął uderzyć z ogromną siłą, poczułam w ustach znajomy smak, albowiem smak krwi, udało mi się jakoś uwolnić jedną z rąk, nawet nie wiem jak i delikatnie zerwałam taśmę z moich ust, wyplułam krew wprost na materac, chyba materac tak mi się wydawało. Oczywiście później leżałam we własnej krwi, ale to już było dla mnie normalne.
- Widzę, że za słabo związałem ci lewą rękę – odparł i uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz, poczułam pieczenie na policzku. Norma. Przywiązał mnie tak mocno, że ledwo czułam dłoń, zaczęłam drzeć się, dobre jedno, że taśma spadła na podłogę i mogłam się przez jakiś czas drzeć, zdzielił mi dokładnie 14 razy nim wyszedł po taśmę.
- Pomocy, niech ktoś to usłyszy do cholery, ten psychopata mnie zabije, on mnie zabije, ratunku! – krzyczałam ostatkami sił, ale nikt mnie nie słyszał, bo nikt się nie zjawił, za to mój oprawca bawił się cholernie dobrze, kiedy bił mnie dalej. Później obudziłam się z cholernym bólem, no tak straciłam przytomność od ciosów jakie mi zadał.
- Violet, wszystko okej!? – wyrwał mnie z tego obrazu głos Jareda, otworzyłam oczy.
- Tak wszystko jest dobrze – powiedziałam i spojrzałam na niego
- Zaczęłaś płakać, nie wiedziałem o co chodzi.. – powiedział
- Chyba naprawdę jestem pierdolnięta – odparłam, złapałam kamyk leżąc przed moimi stopami i rzuciłam go przed siebie.
- Nie jesteś, dużo przeszłaś. To nie zniknie od tak z twojego życia – odparł patrząc w niebo.
- Mam nadzieję, że kiedyś przejdzie – powiedziałam opierając się o jego ramię, padałam, jedyne czego tego pragnęłam to moje łóżko.
- Widzę, że już opadasz z sił – powiedział spoglądając na mnie
- Matko, oddałabym wszystko za moje łóżko – zaśmiałam się. Gdy już doszliśmy do wniosku, że jeżeli słońce wzeszło i jest już bardzo jasno, to moi rodzice wstali, więc mogę iść do domu. Odprowadził mnie pod same drzwi.
- To cześć – powiedziałam i weszłam do mieszkania, mama była w kuchni, wiedziałam, że będzie zła więc postanowiłam zaraz jej to wytłumaczyć.
- Gdzież ty była przez całą noc skarbie? Martwiłam się z ojcem o ciebie – powiedziała troskliwie i nastawiła wodę w czajniku.
- Poszłam do klubu, wyszaleć się trochę, nie wzięłam kluczy, i ogólnie gdy się o tym zorientowałam była już trzecia i nie chciałam was budzić, przepraszam – czułam się coraz częściej jak nastolatka, gdy musiałam się tłumaczyć mamie, gdzie byłam i co robiłam.
- Dobrze, zapewne chcesz iść spać, wyglądasz na padniętą – przytaknęłam i powędrowałam do swojego pokoju.
- Zapewne chciałabyś żeby ten Jared zerżnął Cię jak tanią dziwkę co? – usłyszałam w głowie ledwo po tym jak się położyłam
- Psychopato jesteś pojebany – odparłam
- Żeby wchodził w Ciebie z siłą która rozwali twoją pochwę…
- ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknęłam i przyłożyłam głowę do głowy. Głosy ucichły i mogłam w końcu zasnąć. Spałam cały dzień, obudziłam się drugiego dnia o godzinie jedenastej. Nieźle sobie odespałam, zaraz po obudzeniu poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i poszłam do kuchni, mama szykowała obiad. Złapałam jabłko i zaczęłam je jeść
- Był ktoś do Ciebie wieczorem – powiedziała mama mieszając zupę ogórkową, która była jedną z moich ulubionych
- Ohh, pewnie Adam – powiedziałam i wzięłam gryza jabłka
- Nie, to był jakiś wychudzony chłopak o czarnych włosach, jakbym mogła to bym go nakarmiła – zaśmiała się mama i usiadła koło mnie
- A to był Jared – powiedziałam – Chciał coś? – zapytałam i uśmiechnęłam się do mamy
- Tylko, żebym przekazała, że dzisiaj Cię odwiedzi – powiedziała i wróciła do gazówki. Wzięłam jabłko i poszłam do swojego pokoju, ubrałam się bo jednak nie chciałam żeby oglądał mnie w szlafroku bo nie wiadomo kiedy mógł przyjść. Po chwil mama wołała mnie i tatę na obiad, zasiedliśmy przy stole i w ciszy jedliśmy zupę jaką mama przygotowała.
- Ten cały Jared to twój chłopak? – zapytała mama i się uśmiechnęła
- Coś ty, to kolega. Poznaliśmy się kiedyś, i przypadkowo ostatnio odnowiliśmy kontakty – przecież nie powiem im, że jest ćpunem, zaraz by go wywalili jakby do mnie przyszedł
- Aaa, no chyba, że tak, smakuje ci obiad? – powiedziała żeby zmienić temat
- Każdy posiłek przez ciebie stworzony mi smakuje mamo – uśmiechnęłam się, wstałam i umyłam talerz po zupie. Poszłam do pokoju i włączyłam muzykę, zaczęłam podśpiewywać.
It's a love story for the new age
For the six page
We're on a quick, sick rampage
Wining and dining, drinking and driving
Excessive buying, overdose and dying
On our drugs and our love
And our dreams and our rage
Blurring the lines
Between real and the fake
Dark and lonely
I need somebody to hold me
He will do very well
I can tell, I can tell
Keep me safe in his bell tower, hotel*
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi a potem głos taty
- Violet to do Ciebie! – zeszłam do na dół
- Cześć Violet
- No hej Jared, chodź do mojego pokoju, nie będziemy przecież sterczeć przed drzwiami – zaśmiałam się i poszłam do pokoju, a on poszedł za mną. Usiadłam na krześle, a on na kanapie.
- Po co wczoraj przyszedłeś? – zapytałam się
- Jakoś tak po prostu, chciałem z kimś pobyć – odparł I wzruszył ramionami.
-----------------------------------------------
* To jest historia miłosna nowej ery
Wprost na rozkładówkę
Znajdujemy się w porywczym, niezdrowym szaleństwie
Wygrywanie i ucztowanie, picie i jeżdżenie
Nadmierne kupowanie, przedawkowanie i umieranie
Na naszych narkotykach i naszej miłości
Naszych snach i naszym gniewie
Zacierając granice
Pomiędzy prawdą a fałszem
Posępni i samotni
Potrzebuję kogoś, kto mnie przytuli
Będzie mu bardzo dobrze
Z pewnością, jestem tego pewna
Utrzyma mnie bezpieczną w jego dzwonnicy, hotelu
~ Lana Del Rey - National Anthem
* To jest historia miłosna nowej ery
Wprost na rozkładówkę
Znajdujemy się w porywczym, niezdrowym szaleństwie
Wygrywanie i ucztowanie, picie i jeżdżenie
Nadmierne kupowanie, przedawkowanie i umieranie
Na naszych narkotykach i naszej miłości
Naszych snach i naszym gniewie
Zacierając granice
Pomiędzy prawdą a fałszem
Posępni i samotni
Potrzebuję kogoś, kto mnie przytuli
Będzie mu bardzo dobrze
Z pewnością, jestem tego pewna
Utrzyma mnie bezpieczną w jego dzwonnicy, hotelu
~ Lana Del Rey - National Anthem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz