czwartek, 23 stycznia 2014

16. The Fantasy

Jared: 

Ta mała dziwka, Mary wszystko rozplanowała, specjalnie spotkała się ze mną w tym miejscu i o tej porze, bo wiedziała, że Violet będzie jechała do aresztu. Przebiegła suka.  Gdy tylko wyszedłem z budynku odpaliłem papierosa, nie wiedziałem co mam teraz zrobić, zraniłem ją. Nie zasługuje na to. Nie dziwię się, że nie chciała mnie słuchać, szedłem ulicami Nowego Jorku bez właściwego sensu, nie miałem na nic ochoty.  Nagle zatrzymało mnie rodzeństwo White, kłóciliśmy się do momentu aż nie padły kluczowe słowa.
- Twoja Smith słyszałam jest psychicznie chora, niezłą sobie wybrałeś partię –. powiedziała Mary a jej brat zaczął się śmiać dodając coś od siebie, nie wytrzymałem, podszedłem do niego i dostał sierpowego Zaczęliśmy się bić, kopałem go po brzuchu a gdy go przewaliłem zacząłem bić gdzie popadnie.
- Zostaw go! Zabijesz go! – zaczęła się drzeć Mary, ale jej nie słuchałem. Zjawiła się policja i tyle z tego wszystkiego było, on wstał i powiedział, że okej jest. Nie przyjechała karetka ani nic, ale to ja znalazłem się na komisariacie.
- Dobrze wie pan, że możemy ukarać pana grzywną – powiedział gliniarz
- A proszę was bardzo, żałuję, że nie zajebałem gnoja – powiedziałem przepełniony nienawiścią.
- Sądzę, że dla pana, panie Leto, lepsza będzie 48 godzinna odsiadka w naszej celi, proszę za mną – powiedział, poszedłem bez słowa, nie wzruszony. Bo co miałem innego do wyboru, może w tej pierdolonej celi ochłonę.
*** 
Violet: 
 Następny dzień spędzony z Alison był dniem genialnym, czułam się jakbym nawet nie była w areszcie, spaliłyśmy chyba tyle towaru, że normalny leżałby i spał z przedawkowania.  My za to nabijałyśmy się z wszystkiego co było, dobrze, że to nie więzienie, tylko areszt. Tutaj tak na serio mają na nas wyjebane, przecież z daleka było widać, że z nami jest coś nie tak. Przekrwione oczy i tak dalej. Alison opowiadała mi o swojej 3 letniej córeczce, była w moim wieku. Została wyrzucona z domu, kiedy jej mała córka miała 2 latka, i od tego czasu mieszkały na ulicy, teraz jej córka jest w domu dziecka a ona w areszcie. Potem płakałyśmy razem.  Miała ciężej niż ja, bo ja straciłam tylko chłopaka ona straciła dziecko.  Miałam dzisiaj spotkanie z adwokatem, mieliśmy omówić wszystko i tak dalej, ale w ostatniej chwili odwołał to, może i lepiej bo byłam tak zjarana że nie ogarniałam rzeczywistości. Położyłam się spać o godzinie o jakiej nam kazano.  Ciągle pomimo wszystkiego Jared zaprzątał moją głowę.  Chciałabym cofnąć czas do dnia kiedy zostałam porwana, na pewno nie zorganizowałabym tego świętowania, albo zrobiłabym to w domu. Teraz byłabym dalej pewnie z Tom’em i byłabym szczęśliwą może już mężatką.  Ale życie miało dla mnie inny widocznie plan, miałam być zraniona 2 raz, żeby poznać jakie to życie jest okrutne. Już teraz słowo kocham cię nie znaczy nic, jest słowem rzuconym na wiatr takim porównywalnym do wszystkich innych, niczym specjalnym.
                     Stoję na skarpie, widok z niej jest przepiękny, w końcu to Los Angeles. Kocham LA. Pomimo wszystkiego bardzo je kocham. Miasto marzeń, miasto snów i aniołów. Chciałabym jeszcze kiedyś do niego wrócić, sama albo z kimś kogo będę kochać i będę miała świadomość, że on mnie też. Siadam na ogromnym kamieniu, ciesząc oczy pięknym widokiem. 
- Kocham Cię wiesz? – słyszę za sobą głos Tom’a 
- Nie kochasz, zostawiłeś mnie wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebowałam, zostawiłeś mnie na pastwę losu – powiedziałam przez łzy 
- Musiałem to zrobić – powiedział i pocałował mnie w czoło
- Dlaczego ona jest lepsza niż ja? – zapytałam płacząc głośniej 
- Violet, jesteś specyficzną kobietą – zaczął – pewnie już nie pamiętasz jak w liceum widziałaś i podobno rozmawiałaś ze zmarłą babcią, albo widziałaś siebie samą jak lunatykujesz, to nie jest coś nowego. To już miało miejsce, tylko potem wzięłaś leki, chodziłaś do terapeuty. . . – powiedział a ja pokręciłam głową 
- Zmyśliłeś sobie to – odparłam 
- Nie pamiętasz tego, wiem o tym – powiedział – ale to wraca do Ciebie, mówią na to medium – odparł 
- Jak to medium? To co będę sobie gadała ze zmarłymi, widziała po kątach jakieś duchy i mogła przewidzieć to co się stanie? – zapytałam chcąc się roześmiać, nie wierzyłam nigdy w takie rzeczy
- Dokładnie – powiedział 
- To czemu Ciebie widzę i dlaczego ty mi to mówisz a nie ktoś zmarły? – spojrzałam na niego 
- Czasami myśląc, że coś jest prawdziwe, widząc to jako prawdziwe, to nie musi być to właśnie prawdziwe – nic nie rozumiałam. O co mu chodziło? 
- Nie wiem o co ci chodzi – powiedziałam 
- Kiedyś zrozumiesz – uśmiechnął się, a obraz mojego snu rozmył się, siedziałam znów w celi opierając się głową o łóżko, pisałam jakieś pieprzone listy. 
- Smith, twój adwokat chce z Tobą rozmawiać – obudził mnie policjant, poszłam więc do Sali spotkań.
- Wolałem poczekać panno Smith żeby to wszystko załatwić – powiedział na wstępie – dziewczyna przyznała się, że to nie pani ją pobiła, została zmuszona przez niejaką White do podania pani opisu i imienia i nazwiska, tak więc jest pani wolna, policjant zaprowadzi panią do celi, weźmie pani swoje rzeczy i spotkamy się na komisariacie – uśmiechnął się, nie miałam pojęcia kim jest ów White i co jej zrobiłam, że chciała mnie wrobić w pobicie, ale ważne, że wychodzę. Poszłam jeszcze do Alison.
- Napisz do mnie list, jak u Ciebie – podałam jej kartkę z moim adresem – trzymaj się mocno Alison! – dodałam i poszłam ku wyjściu, wsiadłam do auta.
- Mówiłam, że jestem niewinna, ale wy wierzycie w słowo każdego, bez przesłuchań, jesteście do bani – powiedziałam do policjanta który mnie zamknął w areszcie, dostałam przeprosiny ale to nie oni mieli 2 dni z życia zabrane, ale także dzięki nim przejrzałam na oczy co do Jareda. Więc z jednej strony mam komu dziękować.  Szłam już ku wyjściu gdy nagle zauważyłam za kratkami znajomą koszulę, niemożliwe, co on mógł tam robić? Oszukując samą siebie, że nie pójdę do niego, i tak poszłam.
- Jared? – delikatnie dotknęłam jego ręki przez kraty.
----------------------------------------------
- niektóre sprawy się rozwiązały, ale zapewniam was, że to nie koniec niespodzianek od losu dla Violet :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz