- Znając Ciebie zrobisz hałas, nie chcemy żeby twoja mama się obudziła – pocałował mnie żebym się przymknęła i weszliśmy do mieszkania. Położył mnie na łóżku i poszedł zakluczyć drzwi, ja w tym czasie zdążyłam złapać moją piżamę i pójść do łazienki. Zmyłam resztki makijażu, związałam włosy i ubrałam piżamę. Jared leżał już w łóżku i zasypiał. Położyłam się koło niego, i wtuliłam w jego tors. Moje życie w przeciągu tych już trzech miesięcy zmieniło się o 180 stopni. Wszystko jakoś się zmieniło, ja się zmieniłam. Z pogodnej, spokojnej kobiety stałam się całkowitym przeciwieństwem samej siebie, może właściwie stałam się prawdziwą sobą, którą musiałam kryć tyle lat kiedy byłam w związku z Tom’em. Nie mogłam spać, nie wiem z jakiego powodu, czy to narkotyk nadal utrzymywał się w moim organizmie czy ja po prostu boje się co dzisiaj mnie czeka. Nie potrafiłam ogarnąć swojego „medium” było to dziwne i co najgorsze byłam na to spisana do końca swojego zasranego życia, widzieć i słyszeć rzeczy które nie miały miejsca, żyć w dwóch innych światach, być dwoma osobami naraz. Brzmi jak jakiś tandetny film, i tak jest, to fatalny scenariusz do mojej życiowej roli. Bardzo fatalny. W końcu mój organizm sam zmusił mnie do snu, błogiego długiego snu. Spokojnego, bez jakiś wizji, bo sama ich nie chciałam, mówiłam sobie w duchu, żeby to „coś” dało mi dzisiaj spokój. Obudziło mnie pukanie do drzwi, pewnie mama sprawdzała czy żyjemy, wstałam i wyszłam do niej.
- Myślałam, że już tam umarliście, dochodzi prawie siedemnasta! – powiedziała – w kuchni czeka na was obiad, ja idę dzisiaj na nocną zmianę – powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze, zjemy, dzięki mamo – odpowiedziałam i poszłam do kuchni, zaparzyłam kawę , i obudziłam Jareda.
- Księciu jest siedemnasta, czas wstawać – powiedziałam wprost do jego ucha.
- Co?! Czy ja dobrze usłyszałem? Siedemnasta? – powiedział zdziwiony i podniósł się spoglądając na mnie
- Yhym, sama się jakieś piętnaście minut temu obudziłam – musnęłam delikatnie jego usta – chodź, mama zostawiła nam obiad – dodałam i powędrowałam w kierunku kuchni. Jared przyszedł po chwili.
- Towar był dobry, wrażenia też, ale schodzi fatalnie – powiedział Jared i usiadł przy stole podpierając się lewą dłonią
- Wrażenia, no tak wrażenia – zaśmiałam się i nałożyłam mu obiadu przygotowanego przez moją mamę
- Może trochę przesadziłem – powiedział
- Ale czy ja coś mówię? – uśmiechnęłam się lekko i podałam mu obiad, i usiadłam naprzeciwko niego. Jedliśmy w ciszy bo oboje czuliśmy się jak jakieś gówna. Tak jakbyście wyobrazili sobie dziesięć razy mocniejszego kaca. Po obiedzie Jared doszedł do wniosku, że pójdzie do domu, ogarnąć się i wyspać, i że spotkamy się jutro, nawet mi to pasowało. Nie, że nie lubię z nim przebywać bo to absurd, chciałam po prostu wypocząć, chciałam wyspać się i ogarnąć żeby wrócić do żywych. Nalałam sobie gorącej wody do wanny, dodałam płyn aby powstała piana i zapaliłam sobie świeczki. Potrzebowałam chwili relaksu, wszystko popsuł telefon dzwoniący na umywalce, podniosłam się lekko z wanny i złapałam telefon.
- Słucham? – powiedziałam
- Violet, tu Tom – usłyszałam swojego byłego narzeczonego, nie na serio, nie miałam z nim ochoty teraz rozmawiać
- Yhym, o co chodzi Tom? – zapytałam oschle
- Jestem właśnie w Nowym Jorku, chciałbym się spotkać – powiedział
- Ale czy my mamy właściwie po co się spotykać? – odpowiedziałam mu
- Nie musisz być taka oschła dla mnie, chcę po prostu porozmawiać, jak z przyjaciółką, nie byłą – powiedział
- Dobra, dobra. Kiedy?
- Dzisiaj o 20? W restauracji koło naszego byłego liceum?
- Okej, pasuje
- To do 20 – odpowiedział
- No, do potem – rozłączyłam się i momentalnie pożałowałam mojej decyzji, ale cóż. Spotkam się może po prostu powiem mu że ma mnie zostawić w spokoju i tyle w temacie. Pojechałam autobusem pod moje liceum a potem przeszłam do restauracji, usiadłam koło niego, siedzieliśmy w ciszy do czasu aż nie wyszliśmy z budynku i powiedziałam, że chcę wracać. Czułam się przy nim nieswojo, przyszłam w podartych jeansach i koszuli w kratkę jaką dał mi Jared.
- Zmieniłaś się – zaczął
- Takie rzeczy zmieniają – powiedziałam patrząc przed siebie
- A po tym wszystkim, całkowicie o nas zapomniałaś? – zapytał a ja spojrzałam na niego pełna bólu
- Nie zapomniałam, dręczy mnie to. Potraktowałeś mnie jak zabawkę, zepsułam się więc mnie zostawiłeś – powiedziałam zimno
- To nie tak Violet, nie chciałem żebyś to tak odebrała – powiedział łapiąc mnie za rękę, od razu od niego odskoczyłam
- Lepiej mnie zostaw, nie chcę żebyś mnie dotykał – powiedziałam oschle
- Co ci jest Viol? – zapytał idiotycznie
- Co mi jest!? Kurwa ty jednak jesteś idiotą – powiedziałam - daruj sobie te twoje wykłady o miłości i innych pierdołach i że nie chciałeś mnie zranić, zrobiłeś to i nie odkupisz tego w żaden sposób a spotkałam się z Tobą dla jednego właściwego powodu, żeby ci powiedzieć że cię nienawidzę Tom’ie Hall, i radzę Ci zniknij z mojego życia raz na zawsze bo nie ma w nim dla ciebie ani milimetra przestrzeni! – krzyknęłam a ten idiota mnie pocałował odepchnęłam go i poszłam w swoją stronę. Ktoś przebiegł mi niemal przed oczami, a na ziemi leżał bukiet kwiatów, moje ulubione czerwone długie róże. Zastanawiałam się czy Jared nie jest zajęty więc zadzwoniłam do niego, byłam zniesmaczona sytuacją z Tom’em i potrzebowałam o tym porozmawiać.
- Po co dzwonisz? – odezwał się
- O, nie śpisz. Chciałam z Tobą porozmawiać – powiedziałam
- A, że mnie rzucasz? Okej już swoje zobaczyłem. Szczęścia z twoim byłym i aktualnym – rozłączył się.
Cholera jasna… Widział moment jak on mnie pocałował, ale nie zna historii… Musiałam go znaleźć, był w stanie narobić wielkich problemów dla samego siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz