- Nie powinieneś go wyganiać, a już to zrobiłeś, a jedyne czego chciałam to go zobaczyć to powinieneś go do mnie sprowadzić, jeżeli to by dotyczyło Jareda to bym go nie chciała widzieć! – zaczęłam ryczeć, ostatnio miałam problemy z emocjami, wszystko było takie.. ogromne. Poczułam, że moje nogi uginają się a ja przestaje mieć władzę nad moim ciałem, jedyne co pamiętam to Jareda który łapie mnie w ostatniej chwili.
- Boże Violet, narobiłaś mi strachu! – słyszę i otwieram oczy. Widzę, że się uśmiecha, straciłam tylko przytomność na chwilę, eh za dużo się przejmuję.
- Przepraszam, wiesz że nie chciałam – mówię i powoli wstaje
- Nie przepraszaj – uśmiecha się i podaje mi szklankę z wodą – to aspiryna wypij – wzięłam szklankę i powoli wypiłam płyn. On jest niesamowity, nie wiem co los chce mi przez jego pojawienie się w moim życiu pokazać, ale mogę już mu dziękować za go. Poczułam się cholernie senna, więc Jared postanowił, że pójdzie do domu a ja mam iść spać. I tak zrobiłam.
Mama wchodzi do domu wcześniej niż właściwie powinna, jak zwykle idzie do kuchni, dom powinien być pusty, tata w pracy, a ona po prostu szybciej skończyła dzisiaj. Ale nie jest. Z sypialni dochodzą głosy, dokładnie śmiech, mama delikatnie spogląda przez uchylone drzwi, jej oczom ukazuję się mój kochany ojciec z jakąś lafiryndą, mama nerwowo zamyka drzwi i idzie do kuchni, zaczyna płakać, zauważam szczegół, istotny szczegół, na kalendarzu jest aktualny rok, a data to jutro. Mama wchodzi do mojego pokoju, na biurku leży karteczka zapisana przeze mnie: mamusiu zapewne przyszłaś zobaczyć gdzie jestem, poszłam na spacer z Jaredem będę około dwudziestej – Violet. Siada na łóżko, po czym wyjmuję z szafy moją i jej walizkę, pakuje moje ubrania i czeka aż ojciec wyjdzie, najwidoczniej jej nawet nie zauważył, bo dobrze się bawił z inną kobietą, gdy usłyszała dźwięk zamykanych frontowych drzwi, pakuje swoje rzeczy, bierze oszczędności i znów wraca do mojego pokoju. Płacze coraz głośniej.
Obudziłam się dokładnie o 7:15, poszłam pod prysznic, pomalowałam się, nawet używając eyelinera, nie malowałam się tak od czasów liceum, a powiem, że bardzo lubiłam tak się malować, ale nie podobało się to Tom’owi, mu mało rzeczy się podobało. Mój sen bardzo mnie zdziwił, więc postanowiłam, że zjawię się w domu szybciej niż mama, i zobaczę, może jestem pierdolonym jasnowidzem? Albo gówno wie co, często moje sny się sprawdzały, więc któż wie, ale wolałabym żeby to się nie spełniło, mama nie zasłużyła na cierpienie, rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu, jakiś nieznany numer, odbieram pomimo wszystkiego.
- Nie obudziłem cię? – głos Jareda jest taki łatwy do odgadnięcia
- Nie, wstałam jakieś pół godziny temu – uśmiecham się do telefonu, jak debilka, no cóż. Właściwie lepsze to niż ryczeć do poduszki.
- Wychodzimy dzisiaj gdzieś? – zapytał się
- Tak, pasuje ci za godzinę? – powiedziałam
- Jasne, przyjdę po Ciebie – odpowiedział
- Do zobaczenia! – powiedziałam radośnie i się rozłączyłam, poszłam zrobić sobie śniadanie, pomimo że ojciec próbował mnie zgadać traktowałam go jak powietrze. Narzuciłam na siebie luźną bluzę, i ciemne jeansy, na nogi wsunęłam moje już prawie rozwalone trampki, związałam włosy w kucyk, i narzuciłam skórzaną kurtkę, a wtedy Jared zadzwonił do drzwi, otworzyłam mu z uśmiechem na twarzy.
- Dzień Dobry – pocałował mnie na powitanie
- Hej – znów się uśmiecham, znów.
- Mamy dzisiaj ogólnie mały plan do ogarnięcia – powiedziałam gdy wyszliśmy z mojego podwórka i opowiedziałam mój sen – wchodzisz na to? Po prostu będziemy szybciej od mojej mamy – powiedziałam
- Myślisz, że to może być prawda?
- Obawiam się, że tak… Coś podpowiada mi, że mój ojciec ma romans – powiedziałam – ale teraz jestem z Tobą nie myślimy o moim ojcu – pocałowałam go czule i poszliśmy w stronę malutkiego parku. Usiedliśmy na ławce, na której Jared chciał mnie pocałować. – Wiesz wtedy kiedy nie widziałam Ciebie gdy leżałam w szpitalu myślałam, że straciłam Cię już na zawsze – powiedziałam a on spojrzał mi głęboko w oczy
- byłem pewny, że nie chcesz mnie znać – powiedział
- Prócz tego, że wtedy przed wyskokiem widziałam Ciebie, to widziałam mojego oprawcę i babcię mówili mi, że mam skoczyć, gdy już byłam prawie pewna pojawił się mój były, powiedział mi, że jest ktoś kto jest tak samo zagubiony jak ja, pokazał mi Ciebie, i właściwie ja miałam wybór, mogłam powiedzieć sobie, że skaczę albo nie. Powiedziałam nie. Ale nieszczęśliwe osunęła mi się noga i spadłam, pomimo, że nie chciałam – powiedziałam
- Violet, ty masz jakiś dar mówię ci – powiedział spoglądając na mnie – normalny człowiek nie jest w dwóch miejscach naraz – dodał
- Nie wiem co to jest, ale jest dość uciążliwe, wyobraź sobie, myślisz że to sen, a nagle widzisz własnego siebie na oknie, chore – zaśmiałam się – ale już minęło, miednica mnie nie boli, mam chyba cholerne szczęście
- Ja też – odparł i spojrzał na mnie, poszliśmy potem na lody i oczywiście normalką było to, że uwaliłam całego Jareda a on mnie. Duże bachory z nas. Nim się zorientowaliśmy czas było zacząć nasz plan, weszliśmy bardzo cicho, Jared stanął w kuchni.
- Oni się ruchają tam, słyszysz jak laska jęczy? – powiedział mi do ucha
- A to skurwysyn! –powiedziałam i otworzyłam im drzwi do sypialni – Gratuluję tatusiu – w tym momencie mój aparat zrobił zdjęcie. – Dowód rzeczowy numer jeden skurwysynie! – krzyknęłam – a pani gratuluję wyboru – dodałam i dumna zamknęłam drzwi, Jared podszedł do mnie.
- Wszystko dobrze?
- Tak, wszystko jest dobrze, zapłaci za swoje, zobaczysz. Karma wraca – powiedziałam i pociągnęłam go do swojego pokoju, wciągnęliśmy resztki kokainy jaka mi została i położyliśmy się koło siebie na łóżku, ramię w ramię.
- Kto by pomyślał, że psychiatryk połączy dwie zagubione duszy – powiedział Jared.. Gdy tylko mama przyszła postanowiłam jej powiedzieć bo przecież nie mogłam jej oszukiwać, wiedziałam też, że ta rozmowa nie będzie zbyt łatwa, i że rozbiję małżeństwo własnych rodziców, ale moja mama nie zasłużyła na to aby być oszukiwana, kiedy wróciła z pracy a tata zmył się pewnie odprowadzić swoją koleżankę, zrobiłam nam kawę, nie miałam pojęcia jak to zacząć, dobrze, że potem miałam z kim pogadać, bo Jared siedział w moim pokoju.
- Coś cię dręczy Violet, widzę to – powiedziała mama
- Bo… - zaczęłam
- No mów – powiedziała uśmiechając się
- Nakryłam ojca z jakąś..
- A to jebany kłamca – powiedziała nerwowo
- Przepraszam – powiedziałam, było mi przykro
- Nie przepraszaj się tylko się pakuj, twój ojciec wcześniej miał już romans, więc powiedziałam mu, jeszcze raz i się wyprowadzam, tak więc księżniczko weź swojego księcia i pakujcie twoje rzeczy, pojedziemy do mieszkania Mii, jest niemal moje i jest urządzone więc mamy gdzie spać, i nie przejmuj się córeczko – powiedziała i dokończyła kawę, byłam w szoku. Bądź co bądź moja mama była wspaniałą kobietą, i nadal nią jest. Była na jego każde skinienie. Poszłam prosto do pokoju.
- Wyprowadzamy się – powiedziałam do Jareda, spojrzał na mnie zdziwiony – ale to tylko na inną dzielnicę Nowego Jorku – uśmiechnęłam się
- Już się przestraszyłem, że mi uciekasz – powiedział
- Nie, nie – zaśmiałam się – pomożesz mi z pakowaniem? – zapytałam a on bez słowa podał mi moją walizkę, zaczęliśmy wszystko pakować ale przy tym dobrze się bawiliśmy, mama tylko powiedziała ojcu, że spotkają się na rozwodzie i wyszłyśmy. W tym momencie dziękowałam mamie, że mnie nie posłuchała i zdała Prawo Jazdy, bo inaczej tułałybyśmy się autobusem. Gdy dojechałyśmy na miejsce, od razu poszłam do swojego nowego pokoju, nie był jak mój jakiś wymarzony, ale miałam własny kącik, no i większe łóżko.
- O masz większe łóżko – zaśmiał się Jared i rzucił się na nie
- Yhym.. – zaśmiałam się – nie będziemy musieli się ściskać – uśmiechnęłam się a on wciągnął mnie ma łóżko, położyłam się na nim, nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, Jared złapał mnie w pasie, potem położyliśmy się stykając się nosami, i patrząc sobie głęboko w oczy. Potem rozłożyłam swoje wszystkie rzeczy do szafy i powiesiłam na gwoździu jaki był wbity w jasną ścianę moją tablicę korkową.
- Brakuje tu naszego zdjęcia – stwierdził
- Trzeba takie zrobić – uśmiechnęłam się i wyjęłam z torebki mój aparat, położyłam na biurku i wskoczyliśmy przed obiektyw, samowyzwalaczem zrobiliśmy sobie zdjęcie. – Jutro wywołam – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Po całym dniu byłam cholernie zmęczona i jedyne co chciałam zrobić to wykąpać się i pójść spać. Jared pożegnał się ze mną i poszedł do domu, który okazał się być 3 ulice dalej. Rano usłyszałam pukanie do drzwi. Otwieram je cholernie zaspana
- Pani Violet Smith? – pyta policjant
- Tak to ja – odpowiadam dziwnie patrząc na niego
- Niech się pani ubiera – mówi
- Ale o co chodzi? – pytam
------------------------------------------------
- na następny rozdział zapraszam jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz