Dostałam informację, że niby będę miała gościa, pewnie moja mama do mnie przychodzi cała zdenerwowana co się ze mną dzieje, całą noc nie spałam. Znów wrócił do mnie ten psychiczny człowiek. Miałam już dość wszystkiego, znów słyszałam poniżające mnie teksty i miałam wrażenie, że każdy patrzy na mnie jakby słyszał te teksty.
- Jak się siedzi w pudle? Fajnie nie? Byłem tutaj chyba 100 razy – śmieje się a mi pęka głowa od myśli i jeszcze jego pokurwionego głosu.
- Zajebiście, ale tobie się należało
- Skąd wiesz czy tobie też, byłaś zaćpana i co napierdalałaś się z jakąś laską – powiedział
- Nie znasz mnie za dobrze – potrzebowałam teraz coś zabrać żeby dał mi spokój, znów wyglądałam jak jakaś opętana.
- Smith, chodź za mną – powiedział policjant i zaprowadził mnie do Sali odwiedzin. Siedział tam Jared, łzy cisnęły się mi do oczu na sam jego widok, ale musiałam zapanować nad emocjami, pocałował mnie w policzek na powitanie.
- Muszę ci coś powiedzieć – zaczął
- No musisz – powiedziałam zimno, patrząc w podłogę
- Co ci jest? – zapytał
- To nie ja całuję się z jakąś laską kiedy moja dziewczyna idzie niewinna do aresztu, bardzo mądre Jared, bardzo – powiedziałam
- To nie tak, muszę ci wytłumaczyć – powiedział i spojrzał na mnie
- Tu nie ma co tłumaczyć – powiedziałam chamskim tonem głosu – każdy facet to skurwiel – dodałam
- Violet, posłuchaj ta dziewczyna..
- Przestań! Nie chcę tego słuchać – niemal krzyknęłam
- Powinnaś – powiedział
- A ty powinieneś już spierdalać, raz i dobrze. Z mojego życia także – powiedziałam i podeszłam do policjanta – to już koniec na dzisiaj – rzuciłam i poszłam do swojej celi. Nie miałam papierosów, a bardzo chciałam zapalić, poszłam na palarnię chociaż nawdychać się dymu.
- Nie masz fajek? – zapytała dziewczyna
- Nie mam.. – odparłam a ona podała mi swojego
- Kopnie cię – zaśmiała się – mieszanka, jeżeli mnie rozumiesz – dodała a ja uśmiechnęłam się lekko i wzięłam trzy buchy dobrze się zaciągając – Alison jestem – uśmiechnęła się
- Violet – powiedziałam – Jak ci się udało? – zapytałam
- Normalnie, nie przetrzepali mi paczki fajek – zaśmiała się a zaraz po niej. Cholernie mi się chciało śmiać, lepsze wszystko niż myśleć i słyszeć psychopatę. Poszłyśmy do jej celi. Miała tam działające radio, leciały piosenki a my próbowałyśmy coś śpiewać.
Hello? Hello?
Ca-Can you hear me?
I can be your china doll
If you want to see me fall.
Boy you're so dope,
Your love is deadly.
Tell me life is beautiful,
They all think I have it all.
I've nothing without you.
All my dreams and all the lights mean
Nothing without you.*
Weschnęłam, a Alison spojrzała na mnie.
- Jakieś sprawy z chłopakiem co? – powiedziała
- Nic mi nie mów, zależało mi na facecie który będąc ze mną całuje inne, wcześniej także zostałam zdradzona, chyba nigdy nie nauczę się niczego od życia – powiedziałam
- Znajdzie się ten jedyny – powiedziała i uśmiechnęła się
- Za co tutaj trafiłaś? – zapytałam ją
- Kradzieże, żyję na ulicy, chciałam kupić mieszkanie, dla mnie i mojego dziecka – spojrzała przed siebie – złapali mnie i oto jestem – powiedziała – a ty?
- Ktoś wrabia mnie w pobicie – powiedziałam – a najśmieszniejsze jest to, że ja bym nawet muchy nie zabiła, ale cóż – powiedziałam
- Może tutaj zapomnisz o swoim nieszczęśliwym zakochaniu – powiedziała. Rozmawiałyśmy tak do kolacji, potem kiedy kazali nam wracać do swoich celi, umówiłyśmy się na następny dzień aby znów pogadać. Wydawała się dość miłą osobą. Położyłam się i próbowałam zasnąć.
- Dzisiaj mam dla Ciebie atrakcje – zaczął się śmiać a mnie znów męczyło cóż mi dzisiaj zrobi. Dzisiaj postanowił lać mnie jakimś pasem, czułam się taka poniżona. Kiedy zadawał następne rany coraz bardziej się podniecał słyszałam jak sapie, co to za chory człowiek?! Chciałabym być w domu, myślę o domu tylko żeby nie skupiać się na tym co on mi robi, potem zaczął znów nawalać we mnie pięściami, znów krew w ustach, potem cisza… Poczułam pieczący ból na policzku
- Budź się kurwa! – słyszę jak drze mi się wprost do ucha, skąd mógł wiedzieć, że zemdlałam? Nie widział moich oczu, może to, że nie krzyczałam z bólu mnie wydało. Matko wolałabym być trupem, naprawdę.
***
- Tom ile razy miałam cię prosić skarbie, żebyś zmywał po sobie? – powiedziałam z żalem do mojego chłopaka
- Przepraszam, już to robię – pocałował mnie w czoło i poszedł do kuchni i zmył po sobie
- No i to mi się podoba – uśmiechnęłam się
- Masz na dzisiaj jakieś plany? – zapytał
- Nie, wszyscy ją zajęci więc będę tutaj na Ciebie czekać aż wrócisz z pracy – uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle
- To zapraszam moją piękną dziewczynę na kolację do naszej ulubionej restauracji, nie zapomniałem skarbie – uśmiechnął się. Mieliśmy swoją 3 rocznicę.
- No to nie mogę się doczekać – uśmiechnęłam się
- Przyjadę po ciebie o osiemnastej – pocałował mnie czule – a teraz jadę do pracy, do wieczora skarbie – powiedział i wyszedł do pracy. A ja otworzyłam szafę i oczywiście, zero sukienek jakie mogłabym ubrać, złapałam swoją kartę kredytową i pojechałam do mojego ulubionego butiku, znalazłam tam czerwoną sukienkę, za kolana, bardzo elegancką i prostą, taką jakie lubi Tom, kupiłam ją i wróciłam do domu, szykowałam się chyba 4 godziny, ale widok był jednak warty tego, długo się sobie nie podobałam. Nie mogłam się napatrzeć. Spojrzałam na zegarek, była siedemnasta czterdzieści pięć. Więc wyszłam przed drzwi frontowe, długo nie czekałam i zobaczyłam auto Tom’a. Pojechaliśmy na miejsce, zamówiłam sobie sałatkę, siedzieliśmy rozmawialiśmy, śmieliśmy się, było cudownie, ale dokładnie o dziewiętnastej czternaście moje życie wpadło na inne sfery. Tom ukucnął i moim oczom ujawnił się piękny pierścionek
- Zostaniesz moją żoną? – zapytał
- Oczywiście, że tak! – powiedziałam i pocałowałam mojego teraz już narzeczonego. Byłam cholernie szczęśliwa.
***
Ten niebieskooki chłopak miał coś w sobie, nutkę tajemności, a do tego jest cholernie przystojny, nie sądziłam, że zdążymy się przez tydzień zaprzyjaźnić, cholernie ciężko było mi się z nim żegnać, byłam pewna, że już więcej się nie zobaczymy.
- Jezu Jared, żałuję, że zapewne się więcej nie spotkamy, ja wracam do moich rodziców, ty do domu. Będzie mi brakowało twoich zrytych pomysłów – zaśmiałam się i uściskałam go.
- Violet, jak się spotkamy to nie myśl, że dam ci spokój, pójdziemy na dobre piwo albo wino. Trzymaj się i pamiętaj, że ten skurczybyk już Cię nie dopadnie – uśmiechnął się a ja wyszłam z walizkami z budynku Szpitalu Psychiatrycznego.
***
Stoję na moście, sama. Patrząc w oddal. Stoję i sądzę, że to wszystko jest zbyt posrane żeby mogło być prawdziwe, miesza mi się. Miesza mi się w głowie. Nie wiem już gdzie żyję. Czy nadal jestem z Tom’em w naszym pięknym Los Angeles, czy biegam po Nowym Jorku, trzymając dłoń Jareda.
Zgubiłam siebie.
--------------------------------------------------------
* Halo, halo?
* Halo, halo?
Słyszysz mnie?
Mogę być twoją porcelanową lalką
Jeśli chcesz zobaczyć jak upadam
Chłopcze, jesteś narkotykiem
Twoja miłość jest śmiertelna.
Powiedz mi, że życie jest piękne
Oni twierdzą, że posiadam wszystko.
Bez ciebie nie mam niczego.
Moje marzenia i wszystkie światła
nic bez ciebie nie znaczą. ~ Lana Del Rey - Without You
- Mam dla was dobrą wiadomość :) za jakieś pół godzinki dodam nowy rozdział, tak więc oczekujcie go do 13, gest miłości ode mnie :D
16 rozdział może dla niektórych być kluczowym do niektórych tajemniczych rzeczy, tak więc... ^^
16 rozdział może dla niektórych być kluczowym do niektórych tajemniczych rzeczy, tak więc... ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz