- Obiecałaś Jaredowi – powiedziałam sama do siebie. Odłożyłam go na półkę i zaczęłam przenosić książki do salonu. Nie minęła nawet godzina a ja uległam. Narkotyk wołał jakby był najpiękniejszym głosem, nie mogłam się oprzeć, a potem już było za późno. Resztę zostawiłam na później chowając ją w jednej z książek. Usiadłam na fotelu i po chwili włączyłam muzykę. Zaczął się rockowy program, a ja wstałam z fotelu i zaczęłam biegać po całym salonie udając gwiazdę rocka, bawiłam się świetnie pomimo tego, że byłam sama. Moja przyjaciółka – amfetamina potrafiła wyciągnąć ze mnie pełno energii i potrafiła robić cuda. Nie miałam wizji, nie widziałam zmarłych, nie musiałam ich słuchać, byłam wolna, po prostu wolna. Czas zaczął lecieć z ogromną prędkością, zdążyłam wypić większość alkoholu jaki zostawiła mama i załapać dość dużą fazę nim Jared pojawił się w domu. Gdy tylko mnie zobaczył, przywarł mnie do ściany.
- Brałaś! – krzyknął z wyrzutem – Brałaś kurwa mać! – krzyknął znów
- Uspokój się – powiedziałam a ten wleciał do naszej sypialni
- Gdzie to masz?! – krzyczał
- Jared przestań – objęłam go aby przestał wszystko zrzucać
- Zostaw mnie – odepchnął mnie i zaczął zrzucać wszystkie książki, z jednej wypadła ów samarka z narkotykiem, złapałam ją i schowałam w stanik
- Zostaw ją, jest moja – powiedziałam i uciekłam
- Violet, wywal to – powiedział stanowczo
- Nie, jest mi za dobrze – zaśmiałam się tańcząc
- Obiecałaś – powiedział z wyrzutem
- Boże Jared, ale ty nie masz pierdolonych wizji jakiś duchów i nie musisz oglądać zmarłych i ich słuchać! – krzyknęłam do niego
- Miałaś przestać brać, kto tu jest większym ćpunem ja czy ty? – powiedział
- Pierdoli mnie to, zaćpam się jak jebana ćpunka i będę spała – powiedziałam i wbiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi
- Wyważę je znów, dobrze to wiesz – powiedział Jared uderzając pięścią w drzwi
- To zrobisz mi krzywdę – powiedziałam bo opierałam się o drzwi
- Violet, proszę Cię – powiedział
- Weź ze mną – powiedziałam – albo nie, ty nie możesz – powiedziałam i wciągnęłam szybko ułożoną kreskę i wyszłam z łazienki
- Violet… - pokręcił głową
- No co? – powiedziałam z wyrzutem i go wyminęłam
- Nawet wciągnąć dobrze nie potrafisz – zaczął się śmiać, ja wytarłam nos i to co miałam na dłoniach wtarłam w dziąsła
- Nawet najlepszemu się zdarza – powiedziałam i przycisnęłam go do ściany, zaczęłam go namiętnie całować, odsunął mnie. Zrobiłam dziwną minę.
- Nie patrz tak na mnie, nie dotrzymujesz słowa – powiedział i zamknął przede mną drzwi od sypialni
- Tak się bawisz? To wspaniale – krzyknęłam narzuciłam na siebie kurtkę i ubrałam moje lekko już zdarte glany, trzasnęłam głównymi drzwiami i poszłam do parku, przy okazji odwiedzając kilku moich dawnych znajomych.
- Violet!? – usłyszałam za swoimi plecami, odwróciłam się i ujrzałam dziewczynę, dokładnie poznałam ten uśmieszek
- Ruby! – krzyknęłam do niej
- Ja pierdole Smith ale się wyrobiłaś! – powiedziała po tym jak się przywitałyśmy.
- Ej Ruby ty też, a nie ty zawsze byłaś taka – zaśmiałam się – Boże nie było mnie w tym mieście lata, jak ty żyjesz? – zapytałam
- Imprezy, ćpanie, dobry seks, wiesz dobrze żyję – zaśmiała się – A ty?
- Były imprezy,było ćpanie, był dobry seks teraz jestem rozliczana bo sobie trochę zażyłam – powiedziałam
- Przez kogo? Przez tego debila Tom’a? – zapytała
- Nie jestem już z nim – uśmiechnęłam się – To ktoś stąd, znasz go – zaśmiałam się a Ruby spojrzała na mnie z głupim uśmiechem
- No nie mów! – krzyknęła
- O kim myślisz? – zapytałam uśmiechając się
- Jeżeli chodzi ci o nasze czasy znajomości to przychodzi mi jeden facet do głowy – uśmiechnęła się szeroko pokazując rząd zębów
- No dawaj! – zaśmiałam się
- Czyżby pan Leto? – spojrzała na mnie
- Yhym – powiedziałam – Poznałam go w LA, przyjeżdżam i spotykam go w klubie, a potem przypominam sobie skąd go kojarzę – zaśmiałam się
- Boże, to były czasy – zaśmiała się – Leto i mój pierwszy raz – zaśmiała się – teraz na pewno jest lepszy – uśmiechnęła się
- Nie narzekam - powiedziałam
- Smith, nie ma albo ze mną idziesz się nawalić, albo z Tobą nie gadam! – powiedziała Ruby a ja lekko się uśmiechnęłam
- To chodźmy – powiedziałam. Poszłyśmy do jakiegoś pubu, nie miałam pieniędzy, ale drinki przychodziły same, wystarczyło trochę uśmiechu.
- Słyszałam o tej sprawie wiesz.. – zaczęła Ruby spoglądając na mnie – przykro mi, że tak się stało – dodała
- Chodzi ci o to porwanie? – przytaknęła – przyzwyczaiłam się, że ludzie to mówią, ja cieszę się, że jest już po wszystkim – uśmiechnęła się
- Pamiętasz tego kolesia który Ci się podobał pod koniec szkoły? Nim poznałaś Tom’a? – powiedziała Ruby
- No jasne, to był jak on miał Matt? – dopytałam a ona znów przytaknęła – co z nim?
- Spałam z nim kiedyś, czaisz kolesiowi nie staje – wybuchłyśmy śmiechem, dawno zapomniałam jak to żyło się gdy się przyjaźniło z Ruby. Ciągłe imprezy, dobra zabawa i inne rzeczy. Żyło się wolno, bez ograniczeń i szalono. Nagle w pubie zobaczyłam mojego chłopaka ostro zdenerwowanego, podszedł do naszego stolika
- Cześć Ruby – powiedział do niej i usiadł do mnie – chyba się zabalowało co? – zapytał
- Oh weź Leto – powiedziała Ruby – spotkałyśmy się po latach, nie rób scen – powiedziała Ruby i uśmiechnęła się do Jareda.
- To może was zostawię, jestem ciekawy jak wróci sama do domu – wstał i poszedł, a ja podniosłam go i ledwo zrobiłam kilka kroków chwiejąc się jak debilka, ten złapał mnie za rękę – No na pewno da radę – powiedział do Ruby
- Dobra ona się nadaje do domu, spotkamy się jeszcze kiedyś – uśmiechnęła się Ruby
- Oczywiście, że się spotkamy – powiedziałam i pomachałam jej, a Jared pomógł mi wyjść z pubu.
- Czuję się jak niańka, szukałem Cię wszędzie – powiedział
- Mogłeś nie szukać, dałabym sobie rade, jestem duża – powiedziałam potykając się o kamień, Jared złapał mnie w pasie.
- Oczywiście, jesteś taka samodzielna – powiedział i wziął mnie na barana
- Nie chcę tak – powiedziałam opierając swoją głowę prawie o jego ramię
- Violet jesteś prawie nieprzytomna, nie wiem nawet jak cię złapać – powiedział, a ja puściłam się i zleciałam na zimny chodnik
- Tak mi wygodnie – powiedziałam i wstałam – Widzisz? Ja sobie dam radę – powiedziałam i przeszłam kilka kroków po czym oparłam się o budynek. – Przerwa – powiedziałam i z torebki wyjęłam paczkę moich papierosów, odpaliłam jednego i złapałam Jareda za rękę – Idziemy? – po prostu spojrzał na mnie uśmiech
- Przepraszam, że krzyczałem – zaczął Jared
- Dobrze, już Ci wybaczyłam
- Bardzo się przy Tobie zmieniam, wiesz? – powiedział i pocałował mnie czule
- Musisz mieć chore serce? – zapytałam
- To nie moja wina – powiedział
- Podzieliłabym się z Tobą wszystkim, nawet tym ścierwem, ale jeżeli mam Cię stracić to nie mogę – powiedziałam
- Wiem – odparł i złapał mnie w pasie, a ja przytuliłam się do niego. Szliśmy tak jak zakochana para z jakiegoś amerykańskiego filmu. Jared dorwał jakąś cegłę i na ulicy napisał : I Love You. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- I love you. There, I said it...not just on some chalkboard. I would never let anybody or anything hurt you. I’ve never felt that way about anyone* - powiedział po czym pocałował mnie czule. Za każdym pieprzonym razem kiedy mówił mi, że mnie kocha czułam jak głupie motylki wypełniają mój brzuch i zaraz porzygam się ze słodkości, uśmiechnęłam się do niego. Chociaż szło mi się coraz ciężej, szłam z nim trzymając się jego dłoni, czując zapach jego perfum. Wróciliśmy do domu, ja poszłam do łazienki, gdzie zwróciłam wszystko co wypiłam, nienawidziłam wymiotować, ale najwidoczniej mój żołądek miał już dość tego wszystkiego, poszłam pod prysznic i wzięłam zimną kąpiel, po czym ubrałam swoją koszulę nocną i wskoczyłam do łóżka.
- Dobranoc – powiedziałam i pocałowałam Jareda
- Dobranoc – odwzajemnił pocałunek. Przytuliłam się do niego i zasnęłam.
---------------------------------------
- * jest to cytat zaczerpnięty z mojego ukochanego serialu American Horror Story, były to słowe Tate kierowane do Violet (tak właściwie moja bohaterka ma to samo imię)
Co do nowych rozdziałów, będą pojawiać się niezbyt często, to znaczy wtedy kiedy będę miała wenę, a teraz jestem także zabiegana i trudno mi o jakiś wielce czas na pisanie, kończą się także ferie więc czasu będzie coraz mniej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz