- Jest pani oskarżona o ciężkie pobicie, ofiara panią rozpoznała – usłyszałam i wybuchłam śmiechem – czy pani zdaniem to jest śmieszne? – powiedział i oblał mnie zimnym wzrokiem
- Tak jest, cholernie. Ktoś mnie wrabia! – powiedziałam – po co miałabym kogoś bić? Ledwo co sama wyszłam cało z tego co robił mi ten cały Peters czy jakoś tak, i teraz ja miałabym kogoś bezbronnego bić, zaszła pomyłka – powiedziałam
- Gdyby zaszła taka pomyłka to ofiara nie podałaby pani dokładnego opisu i imienia i nazwiska – powiedział
- Ktoś mnie perfidnie wrabia! – krzyknęłam, pod stołem zdołałam napisać tylko sms’a do Jareda
„ Ktoś mnie wrobił w pobicie, nie wiem co dalej, jestem udupiona, czuję to…”
- Niech już pani przestanie się tłumaczyć od tego będzie miała pani sąd.
- Że co proszę!? Żadnego dokładniejszego przesłuchania, od razu jestem winna? – krzyknęłam wściekła, znajdę tego kogoś kto mnie wrabia, znajdę i dostanie w mordę.
- Proszę ją skuć – powiedział do jednego z policjantów który stał przy drzwiach – będzie pani w areszcie śledczym do czasu rozwiązania sprawy – powiedział i zmierzył mnie wzrokiem. Westchnęłam i podałam ręce do skucia, czułam się jak kryminalistka, którą nie byłam. Ta sprawa była cholernie dziwna, nie wiedziałam kto aż tak mnie nienawidzi żeby wrabiać mnie w takie coś.
Mijały następne godziny a ja siedziałam na jakimś krześle czekając aż przewiozą mnie do aresztu, zajebiście. Takich atrakcji życiowych jeszcze nie miałam. Po wszystkim jak wyjdzie, że się pomylili to ich pozwę, i tą osobę która mnie chciała wrobić. W końcu dojechał transport, zabrali mnie i jeszcze 2 kobiety i 3 mężczyzn. Wszystko było takie posrane, siedziałam wpatrując się w okno. Mijałam ulice, widziałam ludzi, szczęśliwych, nieszczęśliwych, zakochanych i…
Jared stał naprzeciwko jakieś dziewczyny, wysoka ładna blondynka, całowali się. Idealnie losie! Idealnie, dajesz mi od siebie wszystko co najgorsze, uderzyłam skutymi dłońmi o okno.
- Uspokoić się tam! – krzyknął kierowca. Gdy tylko dostałam swoją przydzieloną celę i miałam chwilę dla siebie znów zaczęłam ryczeć, tylko to potrafię. Użalać się nad sobą. Los chyba w prostu sposób pokazuje mi, że jestem zjebana. Może i dobrze, że jestem w tym areszcie, zamknijcie mnie i już nie będę cierpieć więcej przez faceta.
***
Jared:
Gdy tylko dowiedziałem się, że właściwie Violet została aresztowana, wiedziałem kto za tym stoi : Mary White, bo któż inny. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do niej, umówiliśmy się, że spotkamy się przed księgarnią, byłem na nią wściekły. Gdy tylko podeszła zaraz zaczęła mnie całować, odepchnąłem ją i zacząłem się drzeć.
- Dlaczego jej robisz problemy a nie mi? To ja się z Tobą przespałem a nie ona – rzuciłem i zrobiłem krok w tył
- Bo wolisz ją – rzuciła
- Boże dziewczyno, to był tylko seks, nic więcej – powiedziałem nerwowo
- To się robi z miłości – powiedziała
- Byłaś tak nastukana, że chyba ci się fakty pojebały – powiedziałem
- Albo to odkręcisz albo to ja Ciebie załatwię – wybuchła śmiechem, a ja spojrzałem na nią jak na idiotkę
- Hahaha, jesteś idiotą, nie odkręcę tego, niech gnije w pierdlu – powiedziała, gdyby nie była kobietą to dostałaby w mordę. Byłem wściekły. Biedna Violet musi siedzieć w areszcie a ta dziwka się dobrze bawi, musiałem coś zrobić. Musiałem się z nią spotkać, jedynie to mogłem zrobić i jej wszystko wytłumaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz