wtorek, 21 stycznia 2014

10. Come break me down

Leżę na zimnej trawie, i czuję w ustach znajomy smak. Krew, a potem zamykam oczy, i nie słyszę nic ani nie widzę nic. Żadnego światła. Przypominam sobie tylko to co widziałam. Kocha mnie, a ja odchodzę. Losie, nie masz serca.

*** 
Jared: 

Czas byłoby wziąć się w garść, kim ja jestem właściwie? Facetem czy pizdą? Jeżeli nic do mnie nie czuję, bywa. Znajdzie się inna. Ale Violet jest niesamowita, tajemnicza, zagubiona, podobna do mnie kilka lat temu, kiedy nie mogłem sobie poradzić po stracie ojca. Ciągle chodziłem i go słyszałem, wiem co czuję, w małym stopniu, bo jednak ja nie słyszę kogoś kto zmienił moje życie w horror. Zakryłem twarz kołdrą i zasnąłem, nie chciałem więcej myśleć, wolałem po prostu spać niż ryczeć jak pizda. Rano obudził mnie mój współlokator, jego dziewczyna aż za bardzo dobrze się czuła i jęczała chyba na całą kamienicę… Dziewczę jest ciągle głodne, jak zwierz, eh. Wstałem i postanowiłem coś zjeść, zrobiłem sobie kawę i kanapkę z jakimś serem, świeżością nie gardził, ale nie było na nim pleśni, ani nie smakował niewłaściwie więc zacząłem jeść. Złapałem dzisiejszą prasę, przeglądam ją niezbyt zainteresowany, raczej z nudów, nagle coś rzuca mi się w oczy.
Nie wiadomo co było przyczyną tego upadku, wykluczyliśmy udział osób trzecich, sądzimy że próbowała popełnić samobójstwo – mówi komisarz Jake Black – Panna Violet. S jest aktualnie nieprzytomna, ale jej zdrowiu nic nie zagraża, ma połamaną lewą dłoń i obitą miednicę, także miała wiele szczęścia
Od razu rzuciłem gazetą i pobiegłem do pokoju, narzuciłem na siebie jakąś koszule i ubrałem spodnie. Dlaczego ona chciała się zabić? Miałem kompletny Meksyk w głowie, nie wiedziałem co mam na to wszystko myśleć. Może nie wiem, coś źle wczoraj zrobiłem, może miałem mówić, może miałem… Złapałem się nerwowo za głowę i wybiegłem z domu, wsiadłem do pierwszego lepszego autobusu wprost do pobliskiego szpitala, zacząłem szukać jej Sali, bo informacji gdzie jest nie mogłem otrzymać, nie byłem z rodziny. W końcu znalazłem ją,  zapukałem do drzwi, jej ojciec wyszedł i nie pozwolił mi wejść.
-  chcę ją po prostu zobaczyć, dlaczego nie chce mnie pan wpuścić? – spojrzałem na mężczyznę zmieszany
- To przez ciebie skoczyła z tego okna więc że tak powiem wypierdalaj stąd i więcej nie pokazuj swojej mordy  ani mi ani mojej rodzinie – zamknął mi drzwi przed nosem. Co ja zrobiłem? Przecież nie chciałem dla niej nigdy niczego złego, nie mogłem pogodzić się z tym, że to moja zasrana wina. Jestem pokurwionym ćpunem nie zasługuję na nic, dla mnie najlepsza jest kula w łeb, żeby nie robić wiecznych problemów. Gdy tylko opuściłem szpital odpaliłem papierosa, i usiadłem na ławce tuż przed budynkiem.
- Mam nadzieję, że będzie z Tobą wszystko dobrze, przepraszam – powiedziałem jakbym myślał, że mnie usłyszy, idiota ze mnie totalny.
*** 
Violet: 
Ledwo otwieram prawe oko, cholernie boli mnie ręka, ale żyje. Ja żyję! Mam ochotę skakać z radości, ze przeżyłam, ale ledwo co mogę otworzyć oczy. Lampy cholernie ranią moje oczy, mama z tatą zaczynają wypowiadać moje imię i się cieszyć, a ja chcę powiedzieć i powiem tylko jedno zdanie.
- Chcę żeby tutaj… - przerwałam połykając ślinę – chcę żeby Jared tu był – dokończyłam a ojciec dziwnie na mnie spojrzał
- Nie było go tu kochanie – powiedział i pocałował mnie w czoło.

-------------------------------
- Następnego rozdziału możecie szukać dzisiaj wieczorem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz