poniedziałek, 27 stycznia 2014

22. Honey, I'm just a medium

- Masz wadę serca? – zapytałam od razu, cała we łzach
- Tak mam, ale mówią ze nie jest groźna – powiedział i dziwie na mnie spojrzał
- Przestajemy ćpać, od dzisiaj, rozumiesz? – powiedziałam dalej roniąc łzy
- Ale o co chodzi Violet? – złapał mnie za rękę
- Śniło mi się, ze umierałeś. Nie bierz więcej. Nie mogę Cię stracić – powiedziałam ocierając łzy – pójdę z Tobą na odwyk, wszystko zrobię wszystko żebyś tylko został – powiedziałam, przytulił się do mnie.
- Już nie płacz dobrze? Przestanę brać – powiedziałam a ja przytuliłam się do niego. Nie wiedziałam już właściwie powoli co jest rzeczywistością a co urojeniem. Wszystko mi się mieszało. Bałam się, ze wyląduję znów tam gdzie byłam.  Musisz zachować zimną krew. Musisz być spokojna.  Wmawiałam sobie. – coś się stało jeszcze Violet? – powiedział i pocałował mnie w polik
- Wariuję Jared – powiedziałam i znów zalałam się łzami – nie wiem co jest prawdą a co fikcją, mam dość tych widzeń, nie chcę być medium… - łzy spływały po moich policzkach, czułam że robię się cała czerwona.
- Jesteś medium? – zapytał Jared
- Podobno, nie wiem nawet jak to działa – powiedziałam
- Poradzimy sobie, tylko musisz mi mówić co się dzieje, pomogę Ci przecież dobrze o tym wiesz – pocałował mnie czule, poczułam smak papierosa na ustach.
- Paliłeś? – zapytałam – Marlboro czerwone? – powiedziałam
- Skąd wiesz? – zapytał
- Czuję to na ustach. – powiedziałam i zauważyłam siedzącą osobę na krześle przy drzwiach – kurwa ktoś tu jest – Jared obejrzał się po całym pokoju
- Nikogo tu nie ma skarbie – powiedział zdziwiony
- Tam siedzi! – wskazałam palcem
- Nic nie widzę – powiedział i spojrzał na mnie a ja puściłam dłoń jaką trzymał Jared i podeszłam do tej osoby. Była to młoda kobieta, była cała rozmazana, a włosy miała całe potargane, była blada jak nie wiem co.
- Kim jesteś? – zapytałam kobietę
- Jestem Anna – powiedziała – Lubię na was patrzeć, wyglądacie tak jak ja i mój.. – zaczęła płakać, więc objęłam ją swoim ramieniem, Jared patrzał na mnie jak na debilkę – jak mój były chłopak – dokończyła
- Co ci się stało, że tu jesteś? – powiedziałam, ta dotknęła mojej ręki, zobaczyłam mężczyznę który mnie gwałcił i porwał, leżała na łóżku i krwawiła niemiłosiernie, a mu chciało się najwidoczniej ją dalej wykorzystać, zaczął ją bić, dziewczyna nie nadążała wypluwać krwi, potem dostała metalową rurą w głowę.
- To mi się stało, nie byłaś jedyną ofiarą Petersa – powiedziała wycierając łzy – przede mną było jeszcze ich 8, potem byłam ja i ty. Jedyna to przeżyłaś.  Powiedziała i spojrzała na mnie – Patrzę na was już od jakiegoś czasu, ale wcześniej mnie nie widziałaś, nie wiem dlaczego teraz mnie widzisz – powiedziała i uśmiechnęła się lekko – Jak na was patrzę, nie czuję się samotna – powiedziała i spojrzała na mnie – Oczywiście, że nie będę tu wiecznie, czasami was odwiedzę, możesz przekazać swojemu chłopakowi, że ma szczęście – zaśmiała się – jesteś silną kobietą, przeżyłaś tego psychopatę teraz jesteś niezniszczalna – dodała
- To medium mnie męczy… Cieszę się, ze Ciebie widzę, i jasne możesz tu przychodzić, ale najgorsze jest to, że miesza mi się w głowie – powiedziałam
- Musisz to opanować, możesz zaprzestać widzeniom, możesz skupić się tylko na duchach – powiedziała i uśmiechnęła się lekko – ale musisz bardzo chcieć – dodała i znikła.
- To było dziwne – podniosłam się i podeszłam do mojego chłopaka
- O czym rozmawiałaś? – zapytał
- To była Anna, ofiara tego psychopaty, nie byłam sama, było nas 10, ja tylko przeżyłam – powiedziałam
- To pokazuje jaka jesteś silna kochanie – wziął mnie na ręce i położył na łóżku, ciągle patrzałam w jego piękne niebieskie oczy. – Nie ma jej? – zapytał
- Nie ma – powiedziałam i namiętnie wbiłam mu się w usta. Położył się obok mnie wpatrując mi się w oczy. Lubiłam jak leżeliśmy bez właściwego sensu i patrzeliśmy na siebie, nawet jak było to patrzenie bez słów.
- Jesteś piękna – powiedział w końcu Jared, uśmiechnęłam się lekko. Nigdy nie czułam się piękna, ale dzięki jego słowom czułam się z dnia na dzień bardziej podbudowana. Nawet nie wie ile zmienił w moim życiu. Cały dzień leżeliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim o czym się tylko dało. Potem Jared poszedł, a ja zostałam sama w domu, położyłam się i szybko ogarnął mnie sen. Oczywiście znów zamiast śnić o czymś przyjemnym byłam po tej drugiej stronie, znów błądząc i szukając własnego ja w całym tym bagnie.
                    - Też byłam medium – usłyszałam za swoimi plecami i odwróciłam się, ujrzałam śliczną szatynkę, młodą dziewczynę uśmiechniętą pomimo ran na całym jej ciele. 
- I jak się z tym żyło? – zapytałam spoglądając na nią 
- Na początku nie mogłam się z tym pogodzić tak samo jak ty, chciałam żeby to znikło, żeby dało mi spokój, mieszało mi w głowie, a potem znalazłam książkę gdzie było wszystko wytłumaczone, jak kontrolować sobie to wszystko żeby z dotykiem nowej osoby nie czuć tego co on przeżył, uwierz mi, że przez to nie mogłam znaleźć sobie faceta – zaśmiała się 
- Jaką książkę? – zapytałam 
- Znajdziesz ją w rzeczach swojej babci, schowana w kuferku całkiem na dnie, pomoże ci wszystko ogarnąć – powiedziała szatynka – Jestem Emma – podała mi dłoń, a przed moimi oczami widniał obraz wpadającej dziewczyny pod pędzącą ciężarówkę – niestety… tego u zmarłych się nie pozbędziesz, ale to tylko jednorazowe, raz dotykasz nowej osoby i pokazuje ci się jak zmarliśmy. Czasami sceny są cholernie realistyczne i trwają bardzo długo a czasami są to pojedyncze sceny – uśmiechnęła się 
- Dziękuję, że mi pomagasz, czemu to robisz? – zapytałam 
- My, medium musimy sobie pomagać. To nie jest przyjemny dar, ale jest potrzebny, pomoże ci w wielu decyzjach ale i złamie serce – powiedziała szatynka i usiadła koło jabłoni jaka była za nami. Była bardzo spokojna. – Zakochałam się, boże nawet nie wyobrażasz sobie jak, szalałam za tym chłopakiem, chciałam spędzić z nim resztę życia, ale potem moje wizje ukazały mi jego drugą stronę, nie chciałam wierzyć, do czasu aż pierwszy raz nie podniósł na mnie ręki… - powiedziała i spuściła wzrok – ale jeżeli osoba jest czysta wobec ciebie, to za żadne skarby nie zobaczysz jej drugiej strony bo jej nie ma – uśmiechnęła się, a ja odetchnęłam z ulgą, u Jareda nie widziałam niczego – widzę, że ci ulżyło, co nic nie widziałaś u swojego chłopaka? 
- Nie, właśnie nic – powiedziałam 
- To dobrze trafiłaś – zaśmiała się i zerwała jabłko z jabłoni – tu po drugiej stronie jest cholernie nudno, jedyną atrakcją są młode medium które całkowicie nie ogarniają tematu, wybacz – zaśmiała się 
- Czyli jestem waszą atrakcją? – zaśmiałam się zaraz po niej 
- Można tak powiedzieć – uśmiechnęła się – ja też nią byłam, widzisz tą staruszkę o tam – wskazała mi na kobietę siedzącą na ławce i patrzącą przed siebie – to twoja prababcia – powiedziała – zapewne by z Tobą chętnie porozmawiała – uśmiechnęła się i zaprowadziła mnie do staruszki, trochę byłam zdezorientowana ale cóż – to jest Violet, zobacz jaka jest piękna – powiedziała do kobiety, a ta uśmiechnęła się 
- Moja wnusia, widziałam cię tylko zaraz po porodzie nim umarłam – zaczęła płakać, a ja przytuliłam ją, wiedziałam, że cierpiała na raka i nie dożyła mojego roczku. Rozmawiałyśmy o wszystkim co mnie spotkało, o medium o wszystkich. Czułam się w końcu jakoś potrzebna po tej drugiej stronie, mogłam uszczęśliwić ludzi którzy już nie żyją, mogłam dać im kawałek szczęścia. 
Otworzyłam oczy, no tak nic nie trwa wiecznie, poszłam prosto pod prysznic a potem udałam się do mieszkania ojca, weszłam otwierając drzwi moimi kluczami jakie miałam, poszłam na strych i od razu wyszukałam książkę, była cholernie stara i lekko poniszczona, ale mogła rozwiązać wszystkie moje wątpliwości, wróciłam do mojego aktualnego mieszkania i zabrałam się za lekturę.
Rozdział pierwszy : Czyli jak uświadomić sobie, że właśnie ty jesteś medium.
Przeczytałam jeden rozdział i wtedy przyszedł Jared wyciągając mnie na spacer.
- Patrz opętany dom! – krzyknął – Chodź, wejdziemy – zaśmiał się
- Jared.. nie – powiedziałam zatrzymując się
- Przecież ci się nic nie stanie – powiedział – No chodź, ochronię cię – pocałował mnie w policzek. Weszliśmy do opuszczonego domu, wszystko było zakurzone i cholernie stare, meble z czasów drugiej wojny światowej i pełno zdjęć, złapałam jedno na którym stała rodzina, z wyglądu wyglądali na żydowską rodzinę.
- Nie, zostawcie moje dziecko, nie zabierajcie jej, proszę zostawcie ją! – krzyczała kobieta kiedy to funkcjonariusze zabierali jej córkę 
- Pani córka zabiła siedem osób, nie może tu zostać! – powiedział mężczyzna – Nie boi się pani żyć z morderczynią? – powiedział chłodno 
- Nie ważne co zrobiła ale to moja córka! – kobieta zaczyna płakać, a obraz rozmazuje się, widzę młodą dziewczynę, wysoką czarnowłosą o zielonych oczach. Stoi nad mężczyzną cała we krwi, wydaje mi się, że to jest piwnica. Ona płacze, nie wiem dlaczego płacze. Podchodzi do zwłok i całuję mężczyznę w czoło. 
- Już teraz będziemy razem na zawsze, już nigdy ona mi Ciebie nie odbierze – mówi łamiącym się głosem. 
Z rąk wypada mi zdjęcie i tłucze się na podłodze, Jared spogląda na mnie, a moje ciało bezwładnie opada na okurzoną podłogę.
- teraz poczujesz się jak ja, zobacz co narobiłaś – mówi czarnowłosa, spoglądam przed siebie, klęczę nad zwłokami własnego chłopaka, łzy spływają mi po policzkach
- dlaczego próbujesz mi wmówić że to zrobiłam? – powiedziałam do dziewczyny – próbujesz odkupić swoje winy, cierpieniem innych? – zapytałam 
- Czuję się samotna, każdy się ode mnie odsunął a ja chciałam mieć ich dla siebie, nie chciałam się dzielić, żaden mnie nie doceniał – łzy spływają po jej policzkach 
- dziewczyno, czasu nie cofniesz, ale powinnaś przestać płakać nad tym co było i spróbować chociaż tu inaczej żyć niż ciągle się obwiniać. Ile to już lat minęło? 
- Dwadzieścia – powiedziała 
- No właśnie – zamachnęłam ręką i znikł obraz zwłok Jareda -  a teraz zostaw nas w spokoju, już wychodzimy z twojego domu, więcej tutaj nie wrócimy – powiedziałam 
Otworzyłam oczy, pierwsze co to zobaczyłam Jareda który patrzy na mnie z troską.
- Narobiłaś mi strachu, znów – powiedział
- Nie powinniśmy tutaj wchodzić, musimy wyjść – powiedziałam i wstałam z okurzonej podłogi, Jared podał mi rękę i wyszliśmy z tego domu
- Przepraszam – powiedział Jared
- Nie musisz, nie wiedziałeś co się stanie, nikt nie wiedział – musnęłam jego policzek – masz ze mną ciężko – zaśmiałam się
- Dla mnie jest idealnie – objął mnie w pasie i poszliśmy dalej.  Mijaliśmy ulice, a ja widziałam tylko błąkające się dusze po mieście, dziwne to było, bo każdy patrzał na mnie z zazdrością, ale nie mogłam się tym kierować, bo jednak to oni są martwi nie ja. Szliśmy tak dłoń w dłoń.  Niezbyt się odzywaliśmy, może dlatego, że wyczuwałam, że Jared ma wyrzuty sumienia
- Jeżeli zadręczasz się tym, że zaprowadziłeś mnie do tego domu, to nie musisz – pocałowałam go – przecież wszystko jest dobrze – uśmiechnęłam się
- Wiem, ale jestem głupi i tak – powiedział – wiem, że jesteś medium a zabieram cię do jakiegoś opętanego domu – powiedział z żalem sam do siebie
- Już przestań nic się nie stało – powiedziałam i czule go pocałowałam, uśmiechnął się więc wiedziałam że jest lepiej.
- Violet, Violet zatrzymaj się, chcę porozmawiać – usłyszałam ze swojej prawej i zatrzymałam się, ukazała mi się na moje oko dwunastoletnia dziewczyna, miała rude włosy i trochę piegów.
- Ktoś chce porozmawiać – powiedziałam do Jareda a ten spojrzał wokoło siebie
- Tylko mi nie kradnijcie dziewczyny – powiedział śmiejąc się a ja pocałowałam go i podeszłam do dziewczyny, była roztrzęsiona
- Skąd znasz moje imię? – zapytałam
-------------------------------
- mam masę pomysłów na to opowiadanie ale muszę je powoli wprowadzać abyście ogarniali co się dzieje :) Chciałam także podziękować bo dzisiaj stuknęło pierwsze 300 wyświetleń tego bloga z czego się bardzo cieszę. bo to wyłącznie dzięki wam - czytelnikom moje pisanie ma jakiś sens

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz