wtorek, 11 marca 2014

63. When you're drunk

- Mamo dzwoń po pogotowie! Ja nie mogę zbić tej temperatury! - przeraźliwy płacz zarówno mój jak malutkiej, znów była chora a ja nic nie mogłam zrobić, przyjechało pogotowie wzięli małą a ja dostałam jakiś zastrzyk na uspokojenie, zasnęłam, a powinnam być ze swoim dzieckiem! Rano obudziłam się, związałam włosy w niesfornego koka i wybiegłam z domu, złapałam w ostatniej sekundzie autobus i po piętnastu minutach byłam przy łóżeczku Niny,byłam kłębkiem nerwów, zapalenie płuc a ona jest taka malutka... jak ja mogłam do tego dopuścić?! Jestem nieodpowiedzialna...
- Uspokój się Violet nie możesz się obwiniać - mówił Jared trzymając mnie za nadgarstki bo z całej złości rzucałam się jak debilka
- Kurwa zabiłabym następne dziecko przez swoją lekkomyślność, nie nadaję się na matkę - zaczęłam ryczeć, wyrwałam swoje ręce z objęcia Jareda i padłam na kolana jakbym miała zacząć się modlić, zaczęłam krzyczeć, nigdy jeszcze nie ogarnął mnie taki smutek związany ze złością
- Vio...
- Boże Jared, ty nie rozumiesz - rzuciłam zimno - ty niczego nie rozumiesz, nie przechodziłeś przez To co ja, ja Cię nie rzuciłam słowami, że jesteś puszczalski, chociaż masz teraz dziecko z inną a Nina jest twoim drugim dzieckiem
- Prze..
- Nie skończyłam - rzuciłam - może i lepiej że jestem teraz taka wściekła niż po ślubie Jay, wiesz co? Boli mnie nadal, że mi nie wierzyłeś, ja nie wiem czy my długo damy radę żyć razem - powiedziałam we złości zalewając się falą łez. Wyszedł spokojnie zamykając drzwi od mojego pokoju chociaż wiedziałam, że chce nimi trzasnąć. Opanowany Jared - tak to się nazywa. Nie wiem co nagadał Shannonowi ale był u mnie po piętnastu minutach, nie dobrze... cholernie nie dobrze...
Zapragnęłam starszego Leto w tym momencie jeszcze bardziej niż wcześniej, chciałam żeby był mój, nie Rose ale mój...
Boże co ja mówię!
- Shannon, nie wyjdź proszę, nie możemy teraz, za szybko nie Shannon - powiedziałam kiedy wszedł i objął mnie ramieniem, wszystko mówiło żebym rzuciła się na niego i oddała mu się jak jakaś dziwka klientowi. Ale na szczęście serce przytrzymało moją część pragnącą namiętności i seksu.
- Jared... - podeszłam do niego obejmując go od tyłu - przepraszam - powiedziałam wprost do jego ucha, odwrócił się i delikatnie mnie pocałował
- Nie musimy brać ślubu - powiedział
- Weźmiemy, kocham Cię ale obwiniam się chorobą Niny, przepraszam... - powiedziałam i odwzajemniłam jego poprzedni pocałunek
- Jeżeli nie chcesz, nie musimy - znów zaczynał
- Chcę - pocałowałam go - Jared chcę, ale po prostu - westchnęłam - wiesz jak stres na mnie źle działa, przepraszam kochanie - pocałowałam go znów a on uśmiechnął się do mnie.
- Zwiedzimy całą Europę ty ja i Nina - uśmiechnął się, cieszyłam się ale bałam się że mogę zajść za daleko z Shannonem, że może się coś stać, coś czego będę żałowała do końca życia.
- Będzie wspaniale - kłamałam jak z nut. Za tydzień ślub a ja nie wiem czy chcę teraz się wiązać, ale zrobię wszystko dla swojej córeczki, boję się straszliwie że coś nie wyjdzie, ale muszę spróbować.
Małą wypisali dzień przed ślubem, mama powiedziała, że zaopiekuję się nią, a ja mam zając się sobą. Wszystko dopięte na ostatni guzik.
- Wyglądasz przepięknie córeczko - powiedziała mama dopinając mi welon we włosy, długa biała sukienka, i ścisk w żołądku, cholerny ścisk.
- Denerwuję się - powiedziałam chcąc się rozpłakać, mama położyła mi dłoń na ramieniu
- Nie zapomnisz tego dnia do końca życia - powiedziała, gdy już tylko czekałam aż auto podjedzie, podeszłam do Niny która leżała w pięknej kremowej sukience w łóżeczku
- Moja piękna księżniczka - musnęłam ją w czółko - teraz już będzie dobrze, musi być dobrze - powiedziałam i usłyszałam klakson auta, czyli tak czuje się kobieta przed ślubem? Nie podoba mi się to. Wyszłam z domu, trzymając suknię do góry aby nie pobrudzić jej, wsiadłam do auta, podjechał po mnie Shannon, tak wyszło, usiadłam koło niego.
- Pięknie wyglądasz - powiedział na wstępie
- Ty też niczemu sobie - zaśmiałam się i zapięłam pas
- Jared od rana wygląda jakby miał się zrzygać - roześmiał się
- Zobaczymy jak ty będziesz brał ślub - roześmiałam się także
- Nie będę brał, wolę być samotnym strzelcem, mieć dziewczynę ale nie chcę się uwiązać, wybacz za słowa, ja jestem inny niż Jared - powiedział patrząc na drogę
- Wiem - złapałam się nerwowo kawałka sukienki, chciało mi się rzygać teraz tak perfidnie miałam ochotę zwymiotować z tych nerwów. Zajechałam pod kościół, widziałam już Jareda, wtedy mogę powiedzieć trochę mi zeszło, nerwy trochę opadły. Otworzył mi drzwi i podał dłoń abym wyszła, delikatnie złapałam suknię i podniosłam ją do góry
- Jesteś piękna - powiedział wprost do mojego ucha. Przywitałam się z Constance która bardzo się cieszyła z tego dnia, przy okazji patrząc na swoją wnuczkę, dogadywały się z moją mamą więc idealnie. Jared złapał mnie za rękę. Zaczęło się, usłyszałam muzykę i wiedziałam, że już czas.
- Denerwuję się Jared - powiedziałam a on uśmiechnął się i złapał mocniej moją dłoń, weszliśmy. Wszystkie oczy były skupione na nas. Stanęliśmy przed ołtarzem, i nie wiem nie potrafię tego określić co czułam, co mówiłam wszystko się zlewa może z tego jak bardzo byłam zestresowana, magiczne tak, obrączki, pocałunek, wesele - wszystko minęło tak szybko, że nawet się nie zorientowałam kiedy dochodziło rano i ludzie się rozchodzili...Zostałam ja, Jared i Shannon, pijani już nieźle.. wcięci w cholerę, za chwilę mieliśmy się rozejść.
- Violet chciałbym żebyś wiedziała, że nim się zdecydowałem na ten krok spotykałem się z Tobą i kimś jeszcze - powiedział Jared - musisz wiedzieć nie chcę mieć przed Tobą tajemnic, zaczynamy właśnie nową kartę w naszym życiu - spojrzałam na Shannona który wzrokiem mówił że mam przyznać się to tego co zaszło.
- Też.. nim... się zaczęło - spojrzałam na Jareda - nim się zgodziłam - westchnęłam - musiałam wybrać - spojrzałam na Shannona - oboje doszliśmy do wniosku, że moją jedyną miłością jesteś ty Jared - powiedziałam, a on wstał i przywalił Shannonowi w twarz
- Stary zabrałeś się za nie tą dziewczynę - rzucił nerwowo
- Boże Jared! Przecież niczego już między nami nie ma - rzuciłam i podałam chusteczkę Shannowi, krwawił dość mocno
- Chuj mnie to obchodzi, co pukał cię fajnie było? - rzucił chamskim tonem
- Nie spaliśmy razem - powiedziałam
- Ta jasne - wściekły uderzył w stół
- Jared! - krzyknęłam - uspokój się do cholery, ja nie mam niczego to tego, że miałeś kogoś kiedy próbowałeś życia ze mną, ja nie byłam z Shannonem, a ty na pewno się z nią kochałeś, za dobrze cię znam.. zastanów się kto komu robi większe świństwo Jay! - krzyknęłam ledwo ustając na nogach - zaczynami czystą kartą? nie widzę żeby moja była czysta! - rozpłakałam się na dobre - czekasz abym się zaćpała, wiem że czekasz, wtedy weźmiesz Ninę i będziesz miał idealny świat, chcesz? Nie ma sprawy - upadłam na kolana
- Uspokój się - ukucnął koło mnie
- Nie - powiedziałam mocniej płacząc
- Nie będziesz ćpała, czysta karta - pocałował mnie - już spokojnie - powiedział tuląc mnie, a ja czułam się okropnie, powiedziałam mu największą tajemnicę, a on możliwe że znienawidzi Shannona
- Nie mniej mu tego za złe, to moja wina, ja dałam mu nadzieję - powiedziałam mu do ucha
- Czysta karta kochanie - pocałował mnie i poszedł przeprosić Shannona, potem wróciliśmy do domu, do domu Jareda, to naszego domu. Od dzisiaj:
Violet Leto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz