Ostatnio piję wino z mamą wieczorami, ja małą ilość, bo nie mogę. Mama często płaczę - tęskni za ojcem.
Jared nie przyszedł - coś go zatrzymało. Położyłam się na łóżku i pozwoliłam łzom powolnie wypływać z moich oczu, byłam taka rozbita, niby cieszyło mnie że mam ich, ale sumienie włączyło się zaraz po wyjściu Shannona. Kiedy z nim byłam nie czułam winy, gdy wychodził fala oskarżeń z mojego umysłu karała mnie za to co robię. Obudził mnie płacz Niny, była głodna. Tak więc nakarmiłam ją, pobawiłam się z nią chwilę i mama wzięła ją widząc że nie mam siły. Męczyłam się straszliwie, chociaż mała rosła i coraz bardziej była samodzielna, to ja męczyłam się opieką nad nią i moim życiem. Organizm domagał się narkotyków - nigdy z tego nie wyjdę do końca. Nie biorę, ale wieczorami miewam takie bóle stawów że nie mogę wytrzymać, nie dają mi zastrzyków z morfiną bo jestem narkomanką, niestety ten przydomek pozostanie ze mną do usranej śmierci.
Wszyscy odeszli kiedy dowiedzieli się, że ćpam i nie mam domu, nikt nie wyciągnął do mnie ręki, początkowo oczywiście. Psychiatryk, odwyk, ciąża. Mogę powiedzieć, że jestem silną kobietą na swój pieprzony sposób, położyłam się a wtedy rozbrzmiał telefon - dzwonił Jared
- Tak? - powiedziałam zachrypniętym głosem
- Możesz wyjść? Jest twoja mama? - zapytał wyraźnie zdenerwowany
- Jest, ale o co chodzi? - chciałam się rozpłakać
- Po prostu wyjdź przyjadę, za dziesięć minut - rzucił i rozłączył się, spojrzałam na siebie. Wyglądałam okropnie, nie wiem jakim cudem w piętnaście minut bo trochę to przedłużyłam, zdążyłam się przebrać wykąpać, wysuszyć włosy i pomalować.
- Mamo ja idę się spotkać z Jaredem, połóż ją za jakąś godzinkę kocham was - rzuciłam i wybiegłam z mieszkania, podeszłam do auta Jareda i wstałam, pocałował mnie na powitanie.
- Cześć - powiedział wprost do moich ust patrząc głęboko w moje czekoladowe oczy
- Hej - uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy, nie miałam pojęcia gdzie jedziemy ciągle pytałam ale Jared nie chciał odpowiedzieć, dojechaliśmy do jego mieszkania. Nikogo nie było, pierwsze co poczułam to zapach róż rozchodzący się po całym pokoju, potem Jared gdzieś mi zniknął, korytarz był ciemny, ale jakoś nie miałam ochoty zapalać światła, przecież znałam to mieszkanie na pamieć. Doszłam do salonu, z którego zauważyłam światło w jadalni, tak więc postanowiłam tam się udać, wszędzie było czuć te róże. Kochałam zapach róż tak samo jak truskawki w całym swoim istnieniu, weszłam do jadalni... Stół był zakryty, dwie karmelowe świece tliły się na środku, kieliszki, drogie wino. Powolnie nie rozumiałam jaka to okazja, zdziwiona zauważyłam Jareda, pocałowałam go i podziękowałam. Nie było okazji - chciał po prostu zrobić mi niespodziankę, a moje sumienie zaczęło znów mnie obwiniać
Tak mu zależy na Tobie a ty zabawiasz się w najlepsze kiedy on nie wie z jego bratem...
Nie zasługuje na mnie, ale go kocham... Muszę wybrać nie mogę bawić się uczuciami dwóch ludzi.
Ciężki wybór przed Tobą - Violet.
Jared nie, proszę nie rób tego
Uklęknął na prawe kolano patrząc głęboko w moje oczy, złapał moją dłoń a łzy napłynęły tym razem do jego oczu.
- Spierdoliłem tyle spraw, wiem jestem okropny ale nic nie opisze tego co do Ciebie czuję, z każdym dniem z mocniejszą siłą jakbym codziennie od nowa zakochiwał się w Twoich pięknych oczach, w naszej córce która będzie równie wspaniałą kobietą jak ty, chciałbym żebyśmy wzięli ślub, nie za rok nie za dwa ale za miesiąc - powiedział i czekał na moją odpowiedź, zlałam się łzami. Chcę ślubu, ale jak ja zranię Shannona, co ja mu powiem.. "wybacz Shannon, biorę ślub"
- Jared...- zaczęłam - Kocham Cię, ale muszę to przemyśleć nie znaczy to że mi nie zależy, bo chcę tego ślubu ale muszę pomyśleć, nie odbieraj mnie źle, proszę - powiedziałam przez łzy, Jared musnął delikatnie moje mokre od łez wargi
- Spokojnie, nie musisz się śpieszyć kotku - powiedział i objął mnie ramieniem.
Jestem totalną idiotką....
Tak to potwierdzone
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
- Shannon proszę, nie chcę żebyś cierpiał, nie jestem dla Ciebie dobra, nie powinnam Cię całować, nie powinnam.. - łzy spływały po moich policzkach jak wodospad Niagara...
- Violet, nie obwiniaj się - uśmiechnął się lekko - Jared jest lepszym materiałem na męża, ale nie chcę Cię stracić jako przyjaciółki rozumiesz? - powiedział i otarł moje łzy, nie sądziłam że zareaguje tak. Właściwie Shannon nie przywiązywał się do kobiet - jego szczęście. - Chcę abyś była szczęśliwa, aby Twoja córka była szczęśliwa, ja nawet nie nadaję się na ojca, słuchaj zresztą... - urwał - poznałem kogoś - kamień z serca, odetchnęłam
- Któż to taki?- uśmiechnęłam się lekko
- Znasz ją - powiedział,a mi nadal nie świtało - Rose - powiedział a wtedy mnie zamurowało, Rose... Moja Rose, moja przyjaciółka, nie widziałam jej lata
- ROSE!? Matko Święta, ona mnie pewnie nienawidzi, tak za nią tęsknię...
- Mogę z nią porozmawiać
- Mógłbyś? - zapytałam radośnie
- Jasne - powiedział
- Uwielbiam Cię! - przytuliłam go przyjacielsko
- Violet? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem
- Tak Shannon? - spojrzałam na niego, i w tym momencie nasze wargi złączyły się w pocałunku, objął mnie w pasie i zaczął całować moją szyję, jedną ręką gładząc moje plecy a drugą głaskając mój policzek
- Mam nadzieję, że Jared będzie dawał ci wszystko czego pragniesz, i że będziesz szczęśliwa bo zasługujesz na To - pocałował mnie w czoło a łzy znów spłynęły po moich policzkach, spojrzał na mnie i wytarł moje łzy - Kocham Cię Violet, ale tak będzie lepiej dla Ciebie i dla mnie - objął mnie i odszedł pozostawiając w moim mózgu trzy słowa : Kocham Cię Violet..
- Któż to taki?- uśmiechnęłam się lekko
- Znasz ją - powiedział,a mi nadal nie świtało - Rose - powiedział a wtedy mnie zamurowało, Rose... Moja Rose, moja przyjaciółka, nie widziałam jej lata
- ROSE!? Matko Święta, ona mnie pewnie nienawidzi, tak za nią tęsknię...
- Mogę z nią porozmawiać
- Mógłbyś? - zapytałam radośnie
- Jasne - powiedział
- Uwielbiam Cię! - przytuliłam go przyjacielsko
- Violet? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem
- Tak Shannon? - spojrzałam na niego, i w tym momencie nasze wargi złączyły się w pocałunku, objął mnie w pasie i zaczął całować moją szyję, jedną ręką gładząc moje plecy a drugą głaskając mój policzek
- Mam nadzieję, że Jared będzie dawał ci wszystko czego pragniesz, i że będziesz szczęśliwa bo zasługujesz na To - pocałował mnie w czoło a łzy znów spłynęły po moich policzkach, spojrzał na mnie i wytarł moje łzy - Kocham Cię Violet, ale tak będzie lepiej dla Ciebie i dla mnie - objął mnie i odszedł pozostawiając w moim mózgu trzy słowa : Kocham Cię Violet..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz