- Nie mogłam...
- Violet... - zaczyna - Nie mogłaś patrzeć na Eli prawda? Nie mogłaś, więc postanowiłaś odpierdolić szopkę, bo to w twoim stylu - powiedział
- A co miałam siedzieć w tym pierdolonym psychiatryku do usranej śmierci, dawali mi takie psychotropy że czułam się jakbym była ciągle naćpana, nie chciałam się męczyć, wiem spieprzyłam, ale jak mogłam patrzeć jak ta suka bierze mi mężczyznę mojego życia? Pomyśl, że ja cię ciągle kocham Jared, kocham cię tak niewyobrażalnie mocno, że musiałam Cię zobaczyć, chciałam tylko zobaczyć twoją twarz... Jesteś szczęśliwy? - zapytałam
- Nie jestem z nią - powiedział, na usta pchał się uśmiech ale nie mogłam, musiałam się trzymać, nie mogłam ulec tak szybko, ale wszystko było takie mocne, oboje chyba za sobą tęskniliśmy, łzy spływały po moich policzkach, na prawdę nikogo nie oszukałam, tego samego dnia dziewczyna nazywająca się tak samo jak ja zmarła, wykorzystałam chwilę... Czasami zastanawiam się co ze mną jest nie tak? Jak można zagubić się w miłości, ciemności narkomani, zniszczyć siebie samą aby znów go zobaczyć, za każdym moim ćpaniem oddalałam się od niego, ale nie wiem nawet czy potrafiłby mi wybaczyć. Wróciłam, ale czy na pewno chcę wracać. Patrzy na mnie, szklane oczy, niebieskie tęczówki zalewają się łzami.
- Nie... Jared - zaczynam
- Nie mogłaś po prostu wcześniej walczyć, czekałem na Ciebie - powiedział
- Jared, myślałam że już straciłam cię do końca mojego życia, że was straciłam, wiedziałam że jestem okropną żoną, matką i człowiekiem, miałam czas żeby wszystko odmienić - mówię, on po prostu wstaje, więc ja tak samo, nie minęła chwila aby nasze usta złączyły się w jednym przepełnionym bólem pocałunku. Tęskniłam za jego zapachem i stylem bycia, oplotłam jego ciało rękoma, gdybym mogła już nie wypuściłabym go z tych ramion, ale faktycznie to był dopiero początek. Musieliśmy grać, grać że się godzimy po tylu latach, musieliśmy bawić się w pierdoloną szopkę. Mijały tygodnie, zachowywałam się jak nastolatka, ale przy tym wiedziałam jak szczęśliwa jest nasza córka, że nas ma dwóch. Pomagałam jej w lekcjach, czułam się nareszcie potrzebna, pracowałam nadal w ośrodku, byłam czysta jak łza już ponad rok.Dużo rozmawiałam i z nią i z Jaredem, próbując odbudować wszystko co im zniszczyłam, wiedziałam że nie wybaczą mi do końca, bo kto normalny wybaczy takie przekręty? Od zawsze byłam osobą nieobliczalną, Jared się domyślał ale Nina nie.
- Dziękuję mamo, że się odważyłaś znów do nas wrócić - powiedziała w pewnym momencie odrabiając zadanie domowe
- To ja się cieszę że dostałam szansę - uśmiechnęłam się lekko do niej, później z racji że Jared był na planie filmowym zrobiłam kolację, i położyłam Ninę spać, chciałabym cofnąć czas, do wtedy kiedy była małym dzieckiem, kiedy mogłam ją ukołysać do snu, teraz już nie zaniosę takiej już prawie dorosłej dziewczyny do łóżka. My z Jaredem nie pierwszej młodości, może zewnątrz, bo zachowaliśmy się tak samo jak te lata temu. Śmieszna poplątana historia dwóch serc nierealnie okropna i tragiczna.
- Kocham Cię - powiedziałam kiedy tylko wszedł do mieszkania - Przepraszam że spieprzyłam tyle lat, nie byłam kiedy dorastała, kiedy najbardziej potrzebowała nas nasza córka - znów się rozkleiłam, przytulił mnie
- Kochanie już nie płacz, jesteś teraz - powiedział i musnął delikatnie moje mokre od łez wargi.
- Zrobiłam kolację, chcesz? - zapytałam
- Jadłem na planie - uśmiechnął się, potem po prostu poszliśmy spać, ba nie byliśmy grzeczni, kto jest grzeczny w nocy
- Jared kurwa bo mnie usłyszy - powiedziałam
- Niech słyszy że jej rodzice się kochają - pocałował mnie
- Jesteś niemożliwy
- Ty bardziej
***
- Śniadanie promyczku - pocałowałam ją w czoło kiedy wychodziła do szkoły - ty też chcesz śniadanko? - zaśmiałam się i spojrzałam na Jareda
- Nie, już mi dałaś to co chciałem z rana - puścił i oczko, Nina wyszła do szkoły, a Jared do pracy, postanowiłam w takim układzie posprzątać mieszkanie, wszędzie były ślady, ślady mnie. Pomimo mojej rzekomej śmierci Jared nie wyrzucił moich ubrań jakie zostawiłam w jego domu. W końcu na dnie kartonu znalazłam swój własny pamiętnik.
- Nie, już mi dałaś to co chciałem z rana - puścił i oczko, Nina wyszła do szkoły, a Jared do pracy, postanowiłam w takim układzie posprzątać mieszkanie, wszędzie były ślady, ślady mnie. Pomimo mojej rzekomej śmierci Jared nie wyrzucił moich ubrań jakie zostawiłam w jego domu. W końcu na dnie kartonu znalazłam swój własny pamiętnik.
Nie mogę wytrzymać, nie wiem co mam zrobić, znów brałam, Jared chyba widzi, bo nie zajmuję się dzieckiem, kocham je ale nie mam siły jej wychować, jestem zwykłą ćpunką bez aspiracji na wyjście z nałogu jeszcze Shannon, przychodzi wcześniej kiedy Jared biega, daje mi towar, bierzemy i znika. Nigdy nie myślałam, że brat mojego męża zostanie moim dilerem, to wszystko jest takie okropne, że nie mogę tego ogarnąć. Kocham Cię Jared....Tak kurewsko Cię kocham skarbie, ale ranię cię na każdy pieprzonym kroku.
Przeczytałam i przerzuciłam na następną stronę
Wzięłam pierwszy raz...
od tak długiego czasu, jeszcze do tego spóźnia mi się okres, mam nadzieję, że nie jestem znów w ciąży, nie chcę dziecka. Nie potrafię się zająć nawet Niną, a co dopiero jakbym znów miała w niej być
Złapałam się za brzuch momentalnie, nie byłam wtedy w ciąży ale moje słowa były takie słabe i żałosne, że było mi za siebie samą wstyd, wrzuciłam pamiętnik znów do kartonu. Na pewno nie jestem tą samą osobą... Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, i wcale nie cieszyłam się z widoku jaki zastałam....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz