Stoi taki zmieszany, ja tym bardziej, złota obrączka widnieje na moim palcu, nie jestem już panną, nie jestem już panną powtarzam sobie w myślach, nie mogę się poddać, nie mogę.
- Shannon... - zaczynam cicho, a on siada naprzeciwko mnie
- Myślałem, że będzie łatwiej, że dam radę... ale ja nie mogę - ujął moją dłoń - nie mogę o Tobie zapomnieć - dokończył, wiedziałam, że go to boli, za każdym razem ranię go. Nie powinnam tu być, to nie jest dla mnie właściwie miejsce, powinnam być w Los Angeles.
- Shannon, ja mam męża, to nie jest już takie sobie proste, wszystko się zmieniło - spojrzałam na niego - przepraszam, że Cię ranię ale nie mogę mu tego zrobić, nie mogę im tego zrobić - spojrzałam na Ninę zasypiającą w łóżeczku - muszę zapewnić jej najwięcej szczęścia, ja go kocham Shannon - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Puścił moją dłoń i wyszedł bez słowa, a ja zalałam się morzem łez. Dzwonił Jared, miałam gdzieś co pomyśli, miałam wszystko gdzieś.
- Co się stało? Ty płaczesz? - zapytał
- Nie kurwa kroję cebulę - rzuciłam
- Przestań Violet, co się dzieje
- Muszę wrócić do domu - zaczęłam
- Znów zaczynasz? To nasza podróż poślubna, Violet przecież nic się nie dzieje - mówi
- Dzieje się Jared, jestem do bani - mówię do niego wycierając zapłakane oczy
- Zaraz będę, porozmawiamy - powiedział i rozłączył się. Gdyby to nie był nieznany mi Londyn zapewne już poradziłabym sobie z tym wszystkim....
Nie! O czym ja myślę?!
Nie ma takiej opcji
Znów płaczę, tęsknię...
Pragnę ich teraz jak nikogo innego
Moje narkotyki...
Drzwi otwierają się w nich staje on, tuli mnie a ja bez skrupuł mówię mu o co chodzi, Jared płacze coraz częściej płacze, boi się że mnie straci, ale przecież go nie zostawię.
- Chcę...
- Co chcesz kochanie? - spogląda na mnie
- Zaćpać - powiedziałam
- Przestań, już nie ćpasz, jesteś czysta od ponad roku - mówi i całuje mnie - chcesz ćpać i nas zostawić?
- Nie chcę - powiedziałam znów patrząc w jego niebieskie oczy, ukoiły mnie jak dziecko do snu, chwilę rozmawialiśmy potem zasnęłam w jego objęciach. Obudziwszy się, wiedziałam, że zobaczę swojego męża dopiero w momencie kiedy wejdzie na scenę, czekała go masa pracy. Poszłam na spacer z Niną, potem na obiad a na końcu na miejsce koncertu, fani w samych glanach, w białych ubrania tak jak i chłopaki, usiadłam na zapleczu że tak to nazwę, backstage bardziej profesjonalnie, siedziałam na kanapie, na ekranie widziałam jak gra Jared i reszta, Shannon miał jedną solową piosenkę w której tańczyli akrobaci, wtedy Jared cały spocony wpadł do pomieszczenia, pocałował mnie w policzek a Ninę w czoło i mówiąc, że musi wracać pobiegł dalej na scenę.
Noc jak noc, jechaliśmy do następnego miasta jakiego nazwy nawet nie pamiętam, siedziałam gdzieś z tyłu autobusu trasowego z Niną śpiącą na moim ramieniu, byłam wykończona. Równie szybko położyłam spać małą jak i sama zasnęłam na kanapie jaka była dla mnie przygotowana, śmieszna kanapa z pasami żebym przez przypadek nie wypadła na zbity ryj, w nocy śniły mi się ciągle koszmary, noc całkowicie nie przespana, bardziej przedrzemana.
Tomo rzucił rano hasło: impreza
Nie pamiętam niczego...
jedyne co zrobiłam to złamałam swoje własne zakazy :
- zaćpałam w łazience, czego Jared nie widział
- całowałam się z Shannonem kiedy przez przypadek spotkaliśmy się w korytarzu, zresztą to z nim ćpałam.
Witaj w zakłamanym świecie Violet , która zdradza własnego męża z jego bratem, ćpa po kątach a wszystko właściwie trwa już dwa tygodnie, oczywiście z Shannonem nie sypiam nie byłabym w stanie zrobić czegoś tak podłego, muszę to zakończyć, ale on jest moim jedynym dilerem, on daje mi narkotyki, on daje mi wolność.
Leżałam całkowicie naga, przykryta kołdrą na hotelowym łóżku, całkowicie zaćpana, drzwi otworzyły się, przyszedł Jared, szarpnął za moje ramię, spojrzał w moje oczy i wyleciał z pokoju jak idiota. Wrócił z rozkazem pakowania się
- O co ci chodzi Jay?- wyjechałam z wyrzutem
- Po prostu jedziemy do domu - powiedział i zaczął nerwowo pakować swoją walizkę, wziął małą na ręce a ja całkiem rozbawiona szłam za nim - a jak tak będzie dalej to pozew dostaniesz w trzy dni kiedy się wyniesiesz, rozumiesz? - powiedział w końcu - kurwa Violet myślisz, że jestem ślepy, że Shannon daje ci towar, że chodzisz zaćpana, myślisz czasem o dziecku? Niby tak bardzo chciałaś ją wychować na dobrą kobietę, a co robisz? Gówno robisz, bo ćpasz. Nie mogę cię serio spuścić z oka nigdy na chwilę, bo za bardzo się rozkręcisz? Ile my mamy lat Violet? Kurwa mać serio tracę wiarę, że kiedyś będzie .. - w tym momencie urwał
- Że będzie jak? To ty nie rozumiesz? Łatwo mówić, gorzej zrobić, wpadłam okej, ale z wszystkiego da się wyjść, a ty zamiast straszyć mnie rozwodem powinieneś mi pomóc
- Niech może Shannon ci pomoże w łasce swojej, bo to on cię doprowadził do takiego stanu - powiedział zdenerwowany
- Przestań kurwa Jared, co z trasą teraz?
- Nie ma trasy - powiedział - nie ma zespołu, może jest ale nie mają wokalisty
- Czy cię pokurwiło do końca?! - zaczęłam się drzeć - Idź tam! - wyrwałam mu walizkę, wszystko rozsypało się po korytarzu - masz grać rozumiesz!?
- Przestań histeryzować - pozbierał ubrania
- Jesteś pojebany
- Dziękuję bardzo - powiedział, wsiedliśmy do taksówki, nie rozmawialiśmy nawet przez sekundę, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, gdy już dolecieliśmy do domu to samo, spałam na kanapie, on z Niną. Coś tracę, ale mam to w dupie chyba wszystko mam w dupie.
- tatusiu, co jest z mamą? znów jest chora? - pyta tuląc się do Jareda we łzach
- mamusia, odejdzie od nas - zaczął - widzisz, czasami ludzie odchodzą muszą, odejść - rozkleił się na dobre
- to przez to, że ma chorą rękę o tu - wskazuje na gangrenę na ręce
- głównie przez to, jesteś bardzo mądra Nino - mówi
- tatusiu ja mam dziesięć lat, ja wiem dużo, mamusia robiła złe rzeczy, ona nas nie kocha
- nie kocha
- nie kochała nas, niech odejdzie, niech zgnije
Otworzyłam oczy we łzach, spali ona w łóżeczku, on na łóżku, usiadłam koło niego
- Przepraszam
ale zaufanie nie odbuduję słowem przepraszam, i nie naprawię tego wszystkiego, że będę czuła skruchę, chociaż ona także jest ważna. Rozbiłam zespół, skłóciłam braci. Jedyne co robię to błędy w swoim życiu i właściwie zastanawiam się czasami czy nie odejść, ona nie będzie pamiętać matki, Jared znajdzie sobie lepszą kobietę która wychowa jego córkę na dobrego człowieka, wszystko się ułoży a ja przestanę istnieć, zostanie tylko zimny marmur i odwiedzanie mnie każdego roku, na dzień zmarłych, może tak byłoby lepiej? Dla nich wszystkich których ranię swoimi wyborami?
Chęć walki poległa gdzieś po drodze szczęśliwej mężatki, wszystko się rozmyło a on został sam z masą problemów, żoną ćpunką i małym dzieckiem na głowie
czyżbym nie była zbyt wielką suką aż na to wielkie sukowate Los Angeles.
Może miałam zginąć jak tamte kobiety, które zabił Peters, albo miałam popełnić samobójstwo wtedy kiedy próbowałam jakiś niedaleki czas temu, kiedy straciłam syna.
Jared mówi, że musi wysłać mnie na leczenie, nie na odwyk ale na leczenie psychiatryczne, zaczęłam się okaleczać, mówi, że mnie kocha i że nie zostawi ale tak będzie lepiej, że zaopiekuje się Niną, a ja mam wrócić do siebie, i piszę tutaj w silikonowych ścianach moją historię opowiadam masę rzeczy jakie pamiętam, układam rzeczy w czas teraźniejszy żebyście to zrozumieli, ale nikt nie pojmie co czuję we wnętrzu samej siebie, nie jestem zdrowa. Moja psychika nigdy nie wróci do dawnego stanu, jestem chora psychicznie, mam depresję, jestem ćpunką. To wszystko za dużo jak na moje życie, nie uporam się z tym już do końca. Siedzę i kołyszę się niczym osierocone dziecko, siedzę i myślę nad tym czy właściwie jest sens opowiadać wam tą smutną historię dalej, bo nie siedzę tu pierwszy raz, czas w jakim ja żyję a w jakim opowiadam wam moje życie to odległe terminy. Dzisiaj moja córka ma lat 14 a my z Jaredem jesteśmy już nie tak młodzi jak kiedyś, ale może powoli, może opowiem wam, że kiedy Jared wysłał mnie na leczenie do ośrodka leczenia chorych psychicznie, na oddział zamknięty, próbowałam się zmienić, próbowałam walczyć dla córki i dla Jareda, ale potem wróciłam do domu, on mnie nie kochał, był ze mną by po prostu być, więc znów tu trafiłam i tak kolejny i kolejny raz, ale przy każdym kolejnym razie byli mnie szczęśliwi że znów mnie widzą. Pewnego dnia, listopadowego dokładniej, przyszedł mówiąc, że nie może stać w miejscu, położył na stole pozew o rozwód, rozstaliśmy się i miłosną bajkę strzelił piorun, wszystko strzeliło i odpłynęło, pożegnało się ze mną idealne życie, dostęp do córki, wszystko mi odebrano. Nie miałam domu. Potem siedziałam przez dwa lata za kradzieże i oszustwa, posmakowałam więzienia i więziennego życia którego nie polecam nikomu z was, a dlaczego właściwie nie opisałam tego w kolejnych rozdziałach tego opowiadania?
Bo to nie ma sensu, właściwie nic nie ma sensu moi drodzy, a ja kocham go nieustannie od tych lat jedenastu kiedy się rozeszliśmy. Miłosna bajka ma swój koniec tak jak i moja historia dobiega końca, byłam z Shannonem przeżywając fazy zenitu, i wszystkie narkotyki jakie były w Stanach, i teraz Shannon siedzi za dilerkę, zespołu nie ma, Jared ma drugą żonę, ja straciłam wszystko.
Jesteś na przegranej pozycji Smith. Dzisiaj mnie wypisują, nie mają co ze mną zrobić, już wybrałam dobrą śmierć, szybką i prostą bez interwencji innych, może kiedyś mnie znajdą, a może nie. Nikt płakać nie będzie a marmur ładnie wygląda, zresztą wszystko ujęłam w swoim pożegnaniu, wszystko ale to wszystko.
I poprosiłam o jedno, mnie nie będzie więcej tutaj, Violet zginie wraz ze swoimi problemami, ale te cudowne kartki dostaje ktoś inny, ktoś kto musi to skończyć pisząc wam, jak żył przez ostanie jedenaście lat. Jak zmieniał się świat, to ONA to skończy - moja córka. Zakochana nastolatka, która z matką spotkała się ostatnio, a ja się z nią pożegnałam mówiąc, że ona to skończy, dziwne, że przy sześćdziesiątym piątym rozdziale, historia rozpocznie się innym tokiem, innym biegiem, innym życiem - oby ona miała je idealne, pokochaliście mnie? To zapamiętajcie, że go kocham, i będę kochać tam gdzie trafię, chociaż nie wierzę w Boga, i pisząc go z dużej litery właściwie zastanawiam się czy może wierze, może jest i czuwa i teraz właśnie śmieje się ze mnie - zobaczę po drugiej stronie. Czas leci, to czeka.
Ku Pamięci
Violet Smith
***********************
Jak rozpocząć właściwie coś o co prosi cię nie żyjąca już matka
- Kochana córko opisz swoje życie, niech zobaczą jaka byłaś szczęśliwa beze mnie
absurdalnie głupio to brzmi i nie jest dość adekwatne do momentu w jakim się znajdujemy,
pogodzić się musiałam, przecież wytłumacz pięcioletniej dziewczynce, że
ma drugą mamusię bo pierwsza trochę zawiniła, i jej nie kocham.
Tata.
Na swój sposób wspaniały człowiek, na swój także niesprawiedliwy,
skromnym zdaniem czternastolatki, która naoglądała się filmów romantycznych
ojciec, do romantyków nie należy
nowa mama? Mówiąc o Eli nie mogę powiedzieć, że to moja mama
nie czuję, żeby nią była, jest tylko pustą blondynką, typową z debilnych filmów
skąd taki niepoprawny język młoda damo, panno Leto?
Może zbyt dużo naczytałam się wypocin własnej mamusi?
Oj mamusiu używałaś dosadnego języka
śmieje się, chociaż to absurdalne, ona nie żyje od tygodnia.
A po pogrzebie są trzy dni, pochowaliśmy ją w białej trumnie, tak jak chciała,
leżąc w niej była już spokojna, nie płakała, tylko była zimna
inaczej rzecz biorąc była martwa, moja
pani od pisania złapałaby się za głowę, cóż jej piątkowa
uczennica pisze, a gdyby przeczytała życie jej
poprzedniczki pewnie zamknęła by mnie tak jak zamknęli moją mamę.
Kochałam ją i kocham na swój własny wyimaginowany sposób bardzo ją kocham.
Nie znam jej może właściwie ale kocham, jejku to jest prześmieszne.
Piszę jak dorosła?
Tak mówią mi koleżanki kiedy czytają moje wierszyki albo wypracowania, że piszę
jak dorosła pisarka, ale teraz właściwie nie skupiamy się na romansach, ludzie szukają
prawdy w tym co czytają, a ja wam prawdę chcę przekazać,
nie obiecuję, że będę jak moja mama, wulgarna i ostra w pisaniu,
ale przekażę to co chcę, to co czułam i czuję i czuć będę już chyba do końca swojego życia,
opowiem wszystko co pamiętam patrząc w tył lat 9, i moje pierwsze zapamiętanie chwile
mózg dziecka, zapamiętuje wydarzenia od piątego roku życia, trochę lipnie, że nie pamiętam
jak mama z tatą śpiewali mi do snu, kiedy się pogodzili, ale dowiedziałam się kiedy to przeczytałam
Skończę dzieło mojej matki, bo to była jej ostatnia prośba, nielegalną eutanazję przeprowadzoną w USA jej wybaczę, nie chciała się męczyć. Schizofrenia, urojenia, postępujący rak w mózgu, kto chciałby żyć w takich katuszach? Ona była silna do momentu aż znów nie posmakowała goryczy i zarazem słodyczy jej uzależnienia, wujku Shannonie, nie ważne że ją kochałeś ale zrujnowałeś jej życie i ja jako Nina Anna Leto piszę że cię za to nienawidzę, i możliwe, że nawet cieszę się z faktu, że siedzisz w więzieniu.
Kiedyś może polubicie i mnie tak bardzo jak polubiliście moją mamę, może jestem do niej podobna? A może bardziej do taty?
Mam 14 lat, mam młodociane problemy i mam w sercu matkę która odeszła niedawno
nie mam łatwo, ale ty też możesz nie mieć łatwo
ukojeniem chyba będzie wylanie tej goryczy wam w opowiadaniu życia mojego jak i waszej Violet a mojej mamy. Nina podejmuje się zadania i patrz na mnie z nieba mamo, patrz na mnie i pomagaj mi.