- Nadal będziesz mnie unikał próbując ukarać mnie za przeszłość, Jared ja nie chcę stracić wszystkiego co mam teraz. Mam pracę, rodzinę, życie! Nie pragnę tego zaprzepaścić, nie tym razem - powiedziałam
- Zawsze tak gadasz Violet, zawsze ta sama gadka - powiedział patrząc przed siebie
- Gdybym chciała dawno zaćpałabym, gdybym chciała byłabym w więzieniu u Shannona wspierając go i obiecując mu, że będziemy razem kiedy wyjdzie, ale jestem z tobą, tutaj w domu. Pomyśl czasami jak twoja ignorancja działa na mnie, czuję się okropnie, wszystko jest takie napięte - powiedziałam spokojnie
- Boje się, boję się że znów cię stracę - powiedział
- Nie stracisz, miałam dość czasu żeby zrozumieć, żeby pojąć, ze kocham Ciebie, jedynego na całym tym zakłamanym świecie, Jared jak inaczej mam ci pokazać że to Ciebie tylko kocham? - miałam już w oczach łzy, zresztą on lepiej nie wyglądał, działaliśmy na siebie z taką mocną siłą że wystarczył jeden gest żeby znów coś mogło się spieprzyć.
Leżałam całkowicie naga, przykryta kołdrą na hotelowym łóżku, całkowicie zaćpana, drzwi otworzyły się, przyszedł Jared, szarpnął za moje ramię, spojrzał w moje oczy i wyleciał z pokoju jak idiota. Wrócił z rozkazem pakowania się- O co ci chodzi Jay?- wyjechałam z wyrzutem- Po prostu jedziemy do domu - powiedział i zaczął nerwowo pakować swoją walizkę, wziął małą na ręce a ja całkiem rozbawiona szłam za nim - a jak tak będzie dalej to pozew dostaniesz w trzy dni kiedy się wyniesiesz, rozumiesz? - powiedział w końcu - kurwa Violet myślisz, że jestem ślepy, że Shannon daje ci towar, że chodzisz zaćpana, myślisz czasem o dziecku? Niby tak bardzo chciałaś ją wychować na dobrą kobietę, a co robisz? Gówno robisz, bo ćpasz. Nie mogę cię serio spuścić z oka nigdy na chwilę, bo za bardzo się rozkręcisz? Ile my mamy lat Violet? Kurwa mać serio tracę wiarę, że kiedyś będzie .. - w tym momencie urwał- Że będzie jak? To ty nie rozumiesz? Łatwo mówić, gorzej zrobić, wpadłam okej, ale z wszystkiego da się wyjść, a ty zamiast straszyć mnie rozwodem powinieneś mi pomóc- Niech może Shannon ci pomoże w łasce swojej, bo to on cię doprowadził do takiego stanu - powiedział zdenerwowany- Przestań kurwa Jared, co z trasą teraz?- Nie ma trasy - powiedział - nie ma zespołu, może jest ale nie mają wokalisty- Czy cię pokurwiło do końca?! - zaczęłam się drzeć - Idź tam! - wyrwałam mu walizkę, wszystko rozsypało się po korytarzu - masz grać rozumiesz!?- Przestań histeryzować - pozbierał ubrania- Jesteś pojebany- Dziękuję bardzo - powiedział, wsiedliśmy do taksówki, nie rozmawialiśmy nawet przez sekundę, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, gdy już dolecieliśmy do domu to samo, spałam na kanapie, on z Niną. Coś tracę, ale mam to w dupie chyba wszystko mam w dupie.Patrzę na niego nie mogąc rozczytać co chce zrobić, łzy z napływającymi wspomnieniami napływają mi do oczu, Shannon tyle zła narobił w moim życiu, zaczęłam ćpać, straciłam to co kochałam ponad życie nie pozwolę już mu tego zrobić.
- Nie ważne jest co myślisz, nie ważne jak bardzo się boisz Jay, ja ci pokażę to ty się liczysz nie on, to ci urodzę dziecko, to z Tobą chcę spędzić resztę mojego życia - powiedziałam i pocałowałam go najczulej jak mogłam, złapał mnie za rękę i przytulił do siebie, kochałam go. Kochałam godzić się z nim bez słów, wystarczyło że spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że damy radę, nasza miłość zdobędzie góry.
Shannon miał zjawić się u nas za kilka godzin, spokojnie gotowałam obiad, a Jared z Niną bawili się na podłodze, Nina namówiła go w rysowanie, ten widok był dla mnie niesamowity. Rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, to Constance, nie widziałam jej od kiedy.... od któregoś dnia w Los Angeles, kiedy to "nie żyłam"
- Skąd Cię kojarzę młoda damo, nie mam omamów Smith - usłyszałam od kobiety, zalałam się głupim rumieńcem patrząc na nią w dziwny sposób musiałam grać, musiałam oszukać ją, że to nie jestem właściwie ja.
- Nie znam pani, nazywam się Smith ale nie wiem kim jest pani, przykro mi - powiedziałam i poszłam w kierunku pracyZmierzyła mnie zimnym wzrokiem, zresztą czego miałam oczekiwać, nie pokocha mnie, bo jestem jebaną kłamczuchą, ale w końcu na szarym końcu podchodzi do mnie.
- Wiedziałam, że wtedy to byłaś ty - powiedziała - ale doceniam to, że nie chciałaś niszczyć mu życia, a teraz widzę że jest szczęśliwy, tylko nie stocz się nam znów - powiedziała i lekko się uśmiechnęła, nie odpowiedziałam, bo Nina zaczęła zaczepiać babcię, było dobrze, aż do mieszkania nie wszedł całkowicie główny gość wieczoru - Shannon. Oblałam go zimnym spojrzeniem, on za to z ciekawością przyglądał mi się, suche cześć i nie patrzałam na niego cały wieczór, aż Jared poszedł z mamą na ogród.
- Co się nie odzywasz? Nagle języka w gębie ci zabrakło? - zaczął chamsko
- A co miałam rzucić ci się w ramiona i powiedzieć, że dziękuję, za zrujnowanie mi życia? - wybuchałam śmiechem - nie myśl sobie że kiedykolwiek wrócimy na zdrowe relacje bo takie już nie istnieją - powiedziałam i wstałam znad stołu. Potem czas jakoś zleciał, Shannon poszedł wraz z Constance, a ja zabrałam się do sprzątania stołu, Jared natomiast szperał w moim żakiecie.
- wiedziałem, to jest śmieszne Violet - powiedział oburzony
- o co ci chodzi? - powiedziałam a on na stół wyjął samarkę, o to skurwysyn - to ta pierdolona szmata, spójrz na mnie - podeszłam do niego - gdybym chciała od niego to już bym zaćpała spójrz na mnie i zauważ, że jestem czysta, a to daj - wyrwałam mu z rąk samarkę i pobiegłam do łazienki a on za mną, otworzyłam ją i wszystko wsypałam do toalety - nie chcę tego gówna.
- dlaczego on to robi? - zapytał Jared łamiącym się głosem - już myślałem...
- Ci... - powiedziałam i przytuliłam go do siebie - chce nas skłócić, ale ja kocham Ciebie, i w miłości do Ciebie nie ma miejsca ani na narkotyki ani na niego - pocałował mnie, całkiem spontanicznie
- Kocham Cię, taką jaką jesteś nie zmieniaj się już - uśmiechnął się
- Ja Ciebie też kocham Jared, najmocniej na całym świecie - odwzajemniłam jego pocałunek
Wiedziałam jedno, Shannonowi nie obejdzie się bez zapłaty za ten "żarcik".