- Aktoreczka z Ciebie jest już lepsza niż sam Jared - zaczęła, stałam w kuchni i wcale się nie odzywałam, wolałam ażeby nagadała się tyle ile może i zniknęła, ale jej wcale się nie spieszyło, usiadła wygodnie na sofie i położyła nogi na stole - Kiedy będzie Jared? - zapytała po jakieś chwili, zmierzyłam ją zimnym wzrokiem
- Za jakieś dwie godziny - powiedziałam szybko ale dość zrozumiale.
- To poczekam na niego - rzuciła radośnie, wstała z sofy i poszła do łazienki, wzięłam telefon i napisałam sms'a, że ma się dzisiaj pośpieszyć, bo nie chcę z nią siedzieć. Bałam się, nie tyle jej samej, co świadomości, że może znów mi go zabrać, a wtedy już nie poradzę sobie sama, wszystko ostatnio układało się jak powinno, a ja chciałam nabrać w końcu nadziei na dobre jutro, być sobą, nie udawać już więcej, w końcu stanąć na tym pieprzonym ślubnym ołtarzu, i ślubować że już go nie zostawię, nigdy. Po jakiś piętnastu minutach przyjechał, i wyszedł z nią na ogród, nie chciałam tego słuchać, więc poszłam prosto do sypialni, położyłam się na ogromnym łóżku i zakryłam się po nos kołdrą, niczym mała dziewczynka. Karma i tak mnie dopadnie, tyle kłamstw i oszukiwania, dla dobra samej siebie - egoistka ze mnie.
Drzwi delikatnie się otworzyły, był dość spokojny, położył się koło mnie bez słowa, patrzał w sufit, najwyraźniej myślał, nie chciałam mu przeszkadzać więc złapałam leżącą na nocnym stoliku książkę i zaczęłam czytać. Do samego powrotu Niny ze szkoły nie odzywaliśmy się do siebie. Poszłam zrobić obiad, a Jared poszedł do naszej córki.
- Na pewno znów nie ucieknie, to twoje zadanie żeby została - usłyszałam za drzwiami od kuchni
- To nie takie proste promyczku, ona zawsze ucieka gdy rzeczy się komplikują
- Nie chcę być znów osierocona, tato
- Nie będziesz, ja to załatwię - powiedział Jared po czym wszedł do kuchni
- Załatwisz co? - zapytałam znad garnka - wybacz, było słychać aż tu
- Nie ważne - zaczął
- Tak, tak nie ważne, ale ucieknę wam, wcale mnie to nie dotyczy - powiedziałam i przemieszałam zupę jaką gotowałam
- Ta sprawa dotyczy mnie i Eli - powiedział
- Będziecie mieli dziecko? - pierwsze co przyszło mi do głowy to dziecko, następny potomek Leto, już 3, nie licząc nie żyjącego Jamesa.
- Nie - powiedział - nie o to chodzi
- To o co chodzi do cholery Jared? Nie chcę żebyś grał przede mną, nie ucieknę okej? nie mam gdzie uciec, nie chcę uciekać jest mi dobrze, mam córę i po tylu latach powinnam się nią zająć do cholery jasnej!
- Porozmawiamy wieczorem - powiedział i wyszedł po prostu bez słowa
- Nie wiem, czy będzie o czym - rzuciłam nerwowo, całą resztę dnia byłam wybita i może zbita z drogi. Nalałam sobie do kieliszka trochę czerwonego wina i usiadłam przed telewizorem. Nina miała lekcje tańca do wieczora, a ja właściwie jutro miałam na szóstą do pracy, więc nie chciałam długo siedzieć i czekać aż szanowny Leto będzie chciał ze mną porozmawiać. Gdy tylko Nina wróciła i poszła spać ja zrobiłam sobie śniadanie na jutrzejszy dzień, i poszłam pod prysznic, letnia woda, zmoczyła moje ciało i dała jakieś ukojenie moim nerwom, potem położyłam się do łóżka, chociaż Jared nie wracał to zasnęłam, przebudziłam się około pierwszej kiedy wrócił do domu całkowicie zalany, ledwo wlazł do mieszkania a już zrzucił na ziemię doniczkę z kwiatami, narzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół.
- Gdzie byłeś? - zapytałam
- W pubie - powiedział, złapałam go pod rękę i zaprowadziłam do łóżka
- Problemów nie rozwiążesz w butelce z alkoholem - powiedziałam ale on mnie zignorował - idę jutro do pracy, pamiętaj żeby obudzić Ninę do szkoły, zostawię ci kartkę na stoliku - znów cisza - przecież wiem, że mnie słyszysz, ja pierdole - niemal krzyknęłam, ale on znów nic odwrócił się w stronę mojego miejsca w łóżku jakby się wielce obraził - To śpij sobie tu sam! - w końcu krzyknęłam - ale potem nie mów, że nie chcę ci pomóc - powiedziałam i zeszłam schodami na dół, położyłam się na kanapie, ale oczywiście nie zmrużyłam już oka. Poranny budzik nie musiał nawet dzwonić bo wstałam o 4:30, poszłam pod prysznic, ubrałam się, napisałam kartkę do Jareda, a przed samym wyjściem postanowiłam obudzić Ninę, trochę zła wstała, ale wiedziałam, że jej ojciec nie będzie w stanie ją obudzić dzisiaj, wyszłam do pracy, wilgotna mżawka osadzona na trawie i chodnikach niesamowicie kreowała się z mglistym widokiem, i wschodzącym słońcem. Gdy znalazłam się w miejscu mojego zatrudnienia, zasiadłam przed biurkiem i czekałam aż mój oddział będzie miał godzinę szczerości, polegającą na zwierzaniu się - nowatorski pomysł szefa.
Zamiast "trudnej młodzieży" do mojego gabinetu wszedł szef
- Chciałbym z panią porozmawiać, panno Smith - zaczął
- Oczywiście - usiadł naprzeciwko mnie
- Dobrze znany jest mi pani życiorys, jakżeby uczący i zarazem tragiczny
- Tak, wiem
- Chciałbym ażeby poprowadziła pani grupę dla uzależnionych, tylko będziemy musieli panią przenieść do oczywiście oddziału zamkniętego tego ośrodka, oczywiście jeżeli jest pani w stanie - przed oczami widziałam to metro i Clarę, nie widziałam się z nią od kiedy się od tego odciągnęłam, była gówniarą, a ja zamiast jej pomóc dzieliłam się z nią moimi działkami. - nie musi się pani zaraz zgadzać - powiedział, widząc moją pewnie dziwną minę
- Nie muszę się długo zastanawiać, nikomu nie życzę takiego życia jakie ja posiadałam, tym dzieciakom trzeba pomóc - powiedziałam
- Cieszę się, że pani się zgodziła, zaczyna pani pracę za tydzień - powiedział
- Szefie..? - zapytałam
- Tak?
- Macie tutaj może jakieś kroniki, chciałabym coś zobaczyć - powiedziałam
- Jasne, są w bibliotece, w głównym komputerze, logujesz się poprzez swój czytnik - wyszedł a ja poszłam zaraz do biblioteki, wszystko jednak rozwiał mój dzwoniący telefon.
- Co się stało Nina? - zapytałam
- Ojciec - zaczęła
- Co znów?
- Rozwalił pianino, nie wiem co mu jest
- Spróbuj go uspokoić, zwolnię się szybciej z pracy - i tak zrobiłam, na szczęście pod tekstem że muszę odebrać córkę wyszłam szybciej z pracy, w domu panował istny armagedon, Jared rozwalał kolejne rzeczy, złapałam go mocno - Jared uspokój się! - krzyknęłam, i spojrzałam na zalaną łzami naszą córkę - Czy ty widzisz co narobiłeś? Ona płacze - powiedziałam i przywarłam go do ściany - Nie wiem co się stało z Eli ale zamiast to odbijać na niej, możesz odbić to na mnie - ciężko oddychał pomiędzy płaczem Niny, wyrwał mi się i poszedł na ogród jak małe dziecko, podeszłam do Niny i mocno ją przytuliłam - Nie płacz promyczku
- Bałam się, że mnie uderzy - powiedziała
- Chodź zrobię ci kakao, a potem spokojnie pójdziesz na górę, pasuje? - uśmiechnęła się i pobiegła do kuchni - stara metoda, babcia tak robi do teraz - właśnie... mama. Zapewne chciałaby.. złapałam telefon i napisałam czy pasuję jej aby w weekend ją odwiedzić. Miałam powoli dosyć wszystkiego, męczyła mnie aktualna sytuacja, ciągle pod górkę, kiedy Nina poszła do pokoju, poszłam do ogrodu, ukucnęłam koło Jareda.
- O co chodzi? powiedz mi a ci pomogę - zaczęłam
- Nie da rady, jestem skończonym idiotą - powiedział nerwowo
- Powiesz mi o co chodzi?
- Okej, zabiorą nam mieszkanie, auto, bo ta mała kurwa ma ojca prawnika, nie wygramy nawet jakbyśmy mocno tego chcieli, straciliśmy dom, nie mamy gdzie mieszkać - powiedział i rzucił kamieniem przed siebie
- Mam oszczędności, a w razie co można zabrać kredyt, damy radę Jay, tylko się więcej tak nie denerwuj - pocałowałam go w policzek - przecież z większego syfu wychodziliśmy - dodałam i poszłam do mieszkania, posprzątałam to co zniszczył Jared. Czekał nas ciężki okres, szukanie mieszkania, a ja zaczęłam nową pracę można tak powiedzieć, widok tych dzieciaków przyprawiał mnie o dreszcze w pewnym momencie wszystko co działo się ze mną i Jaredem wracało, miałam codziennie za zadanie ogarniać te dzieci swoją historią, ale miały mnie w dupie, zresztą ja w ich wieku także miałam wszystko gdzieś. Leżałam właśnie na kanapie pakując ostatnie rzeczy aby wyprowadzić się z tego nieszczęsnego domu, mieliśmy mieszkać bliżej samych wzgórz Hollywood. Mieszkanie było piękne, zresztą ja sama zaprojektowałam jak mają wyglądać meble, sypialnia była ogromna, garderoba, kuchnia, gabinet Jareda, muzyczny kącik, pokój Niny, trzy łazienki, pokój gościny ogromny salon i basen na podwórku, kosztowało to nas wszystkie nasze oszczędności, ale warto było. Czułam nareszcie rodzinną atmosferę, jaka panowała w naszym własnym domu, budowanym teraz przez nas. Ale sielanka była tylko w domu, w pracy czułam się spełniona, ale była to ciężka dla psychiki i fizyki praca.
- Margaret, proszę Cię uspokój się kiedy z Tobą rozmawiam - złapałam ją za rękę - wiem, że jesteś na głodzie, ale im więcej wytrzymasz.... - wyrwała się i uderzyła pięścią w ścianę, zaczęła drzeć się w niebogłosy, a kiedy już się uspokoiła osunęła się i zemdlała, typowe zachowanie na głodzie, najbardziej intrygującą osobą w grupie była niejaka Katie. Osiemnastoletnia młoda matka, pospolita ćpunka zarazem zwana dziwką. Była tak cholernie podobna do mnie w czasach kiedy straciłam synka i właściwie stoczyłam się na dno.
Następne dni nie były jednymi z najlepszych, ciągle coś mieszkanie, praca, Jared, kłótnie. Ostatnio moje zdrowie dawało mi w kość, wszystko mnie bolało, nie miałam ochoty na nic. I jeszcze do tego okres mi się spóźniał, co dziwne przy przyjmowaniu tabletek antykoncepcyjnych. Mijały kolejne dni, a ja zamiast czuć się lepiej to czułam się gorzej, w końcu dostałam zwolnienie lekarskie na dwa tygodnie.
Miesiąc później
- Jared i co myślisz, że co teraz radośnie to przyjmę? - powiedziałam kiedy zaczął rozmowę o tym, że musi pozałatwiać sprawy z Eli
- Oj przestań, jesteś cholernie humorzasta ostatnio - rzucił
- Jestem człowiekiem i mam prawo być zazdrosna - powiedziałam, ale w końcu mnie puścił, miałam dzisiaj wizytę u ginekologa, siedziałam przed gabinetem przeglądając w telefonie portal plotkowy, zawsze śmieszyły mnie artykuły o Jaredzie i jego romansach i podbojach sercowych.
- Pani Violet Smith? - zapytała pielęgniarka
- Tak
- To proszę - weszłam, lekarz postanowił mi zrobić usg.
- O gratuluję - powiedział, spojrzałam na niego lekko zdziwiona
- Co proszę? - zapytałam
- Nie wie pani, że jest pani w ciąży? Drugi miesiąc zdecydowanie - powiedział a ja spojrzałam się na ekran gdzie był obraz z usg
- Ale... - zamurowało mnie, i nie powiedziałam nic więcej, dostałam wszelakie witaminy, bo lekarz bał się, że mogę tej ciąży nie donosić, ze względów na to kim byłam i co zażywałam wcześniej. Oczywiście istniała także możliwość że urodzę martwe dziecko, bądź będzie chore, dostałam zaraz zwolnienie z pracy, ze względów że ta ciąża jest zagrożona. Nie wiem czy się cieszyłam, byłam przerażona, mam ponad 30 lat, Nina jest taka duża i czeka ją rodzeństwo? Jak zareaguję Jared, bałam się straszliwie, wróciłam do domu a on jak zwykle czytał gazetę siedząc w ogrodzie, podeszłam do niego i na powitanie dostałam buziaka w policzek.
- Co się stało? - zapytał kiedy zobaczył moją minę, usiadłam i włożyłam stopy do wody w basenie, zaczęłam płakać, nie wiem czy ze szczęścia czy ze strachu.
- Przecież brałam tabletki - mówiłam dość głośno, a Jared przyglądał się mi, czułam na sobie jego wzrok - jak mogło do tego dojść, przecież to będzie dla niego męczarnia, w takim rozpierdolonym organizmie? - mówiłam dalej
- Dla kogo o co ci chodzi? - powiedział
- Powiedzcie, że to żart po prostu żarcik, przecież mogę je zranić
- Violet... - podszedł
- Tak Jared... Tak Jared... Boję się Jared - powiedziałam i poryczałam się na dobre
- Dawaliśmy radę z każdym problemem, a z tego powinnaś się cieszyć - powiedział i pocałował mnie czule
- Lekarz powiedział, że prawdopodobieństwo, że urodzę zdrowe dziecko jest cholernie małe
- Nie ważne - pocałował mnie - będziemy mieli dziecko - uśmiechnął się najwidoczniej dumny
- Gratulacje córeczko - mówi przez telefon
- Odwiedź nas, mam teraz dość wolnego aż za dużo - zaśmiałam się
- Odwiedzę, kiedy tylko pozwoli mi na to czas skarbie - powiedziała
- Shannon wychodzi z więzienia - powiedział wściekły Jared
- Kiedy?! - zapytałam
- Za dwa dni - uderzył pięścią w stół
- Czemu tak się gniewasz?
- On jest zapalnikiem do całego zła między nami, obiecaj że będziesz trzymała się daleko od niego, a na pewno daleko od jego dragów
- Obiecuję, przecież już nie chcę zrujnować życia po raz kolejny, kocham Cię Jared, kocham Ninę, i kocham to maleństwo
- kiedy byłaś w ciąży z Niną gadałaś to samo
- Byłam niedojrzała!
- Mam nadzieję, że tym razem nie odpierdolisz mi takiego numeru... - powiedział z żalem
- Za kogo ty mnie masz!? Miałabym znów poczuć młodość w wieku 33 lat!?
- Nie wiem co ci może odjebać Violet
- Jesteś nienormalny - powiedziałam i rzuciłam w niego szmatą jaką zmywałam blat kuchenny - posprzątaj sobie kurwa sam
- Przestań, zachowujesz się jak piętnastolatka - powiedział
- Ohh przymknij się ze swojej łaski - uderzyłam z impetem w drzwi i poszłam do gościnnego, położyłam się na nowo co posłanym łóżku i postanowiłam iść spać, i takim sposobem przespałam resztę dnia i nocy. Sama bez Jareda, nawet nie przyszedł
Shannonie znów mieszasz w moim idealnym życiu....