- Zaszłaś tak daleko żeby znów stoczyć się na dno? Jesteś w ciąży zabijesz dziecko czy ty sobie zdajesz z tego sprawę? - patrzałam na nią pustym wzrokiem byłam naćpana miałam w dupie wszystko i wszystkich. Fakt to były tabsy, nie chciałam brać niczego dożylnie myślę jeszcze o swoim dziecku jakoś tam..
- Gdzie je wychowam? GDZIE KURWA! - krzyczałam a łzy cisnęły się z moich oczu
- A Ja...
- ZAMKNIJ MORDĘ! - krzyknęłam i skuliłam się w kącie mojej sali. Podali mi znów leki uspokajające i zasnęłam, obudziłam się przywiązana do łóżka, powiedziano mi że nie mam wyjść że jestem w izolatce. Może i lepiej, jedyne co, miałam telefon w izolatce mogłam dzwonić do woli, i robiłam to.
Nie potrafisz nawet teraz odebrać, wiem, że widzisz że dzwonię, wiem że słuchasz tych pieprzonych nagrań. Jared przecież nie chciałabym dziecka z żadnym z tych ćpunów, robiłam wszystko żeby mieć co ćpać, ale zawsze się zabezpieczyli, tylko z tobą mogłam zajść w ciążę wszystko się tak wylicza, z Tobą jestem w ciąży, może kiedyś pokochasz je jak własne, chociaż jest twoje, a ja zgniję w tym pierdolonym psychiatryku, postanowiłam Jay, już postanowiłam
Mogę określić, że następne miesiące mojego życia mijały tak samo, siedziałam i patrzałam się tępo w ściany, Jared nie odzywał się, mi rósł tylko brzuch. Robiłam wszystko aby dziecko rozwijało się właściwie, ale szczerze dobrze wiedziałam że nie będzie w pełni zdrowe, ważne żeby miało kochającą się rodzinę, mogło dobrze żyć, i nie pamiętało o biologicznej matce.
Tak planuję oddać dziecko do okna życia, a sama wrócę do mojego zeszłego życia, ćpunki z przedmieścia, takie moje powołanie.
Ale w głębi chciałabym żeby się odezwał, powiedział, że przeprasza ale pewnie tego nie zrobi
To znów ja, ale cię męczę... Kocham Cię naprawdę Cię kocham, smutno mi bez Ciebie kochanie. Ale pogodzę się, kiedyś się pogodzę.
Nie wiem czy się pogodzę, nie wiem co zrobię bez niego, on był moim oparciem.
Może wrócę i zacznę szukać kogoś innego, ćpuna z jakim zaćpam się na śmierć albo zarazimy się aids?
Idealnie. Rozbrzmiał telefon w izolatce rzuciłam się na niego jak idiotka.
- Nie dzwoń już
- Przepraszam - powiedziałam
- Nie ma już problemu, po prostu gramy i to przeszkadza - powiedział zimno
- Dobra, wybacz Jay
- Nie mów do mnie ...
- Jared kotku mógłbyś? - usłyszałam
- Dobra, cześć - rozłączyłam się i zalałam łzami, czego ja oczekiwałam? Wybaczenia? Normalne, że znalazł sobie inną, chcę zaćpać tak bardzo chcę zaćpać, poczuć się wolna, nie pragnę mieć tego dziecka, i tak je oddam.
Wszystko się zlewa, dobro ze złem, wszystko boli niewyobrażalnie boli, nie mam nikogo bo wybrałam swój świat ćpuna, teraz cierp Violet, teraz cierp.
Złapałam notes i zaczęłam rysować, rysowała bzdury całkowite bzdury ale to jedyne co mnie uwalniało od myśli, czarnych myśli. Nie ma już ani w jednym procencie mnie, nie ma już mnie. Nigdy nie wrócę, nie wrócę na ten świat już taka sama, nie wrócę.
Całą kartkę zmoczyły łzy, wszystkie kości mnie bolą, organizm domaga się narkotyków, ale nie może ich dostać, pocę się jak świnia, a najgorsze że ona ciągle tu wchodzi i patrzy czy sobie nic nie zrobiłam, ja pierdole, nie zabiję siebie ani tego dziecka, w końcu to owoc naszej wygasłej już z jego strony miłość, zresztą co się dziwić, pieprzyłam się z nimi za towar ale sprawa i tak wygląda jak wygląda: jestem dziwną, pierdoloną kurwą i jedyne co mogę ze sobą zrobić to użalać się nad sobą, jeszcze tylko cztery miesiące i urodzę, i będę mogła ćpać do upadłego.
- Terapia za 10 minut Smith - usłyszałam
- Fajnie - powiedziałam chamsko i rozłożyłam się na łóżku, od razu zasnęłam, a z pięknego snu obudziło mnie szarpnięcie
- Violet? - nigdy w życiu nic mnie tak nie zdziwiło, czego on tu szukał....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz