- Ona sobie nie da rady w normalnym świecie - mówił przed moją salą lekarz
- Trzeba jej dać szansę do cholery! - krzyknęła prowadząca mnie lekarka
- Urodzi i zaćpa się na śmierć, to jest wyrafinowana ćpunka i kurwa zarazem - powiedział lekarz - rób co chcesz, ale jak tu wróci to już nie będzie dla niej ratunku.
Łzy cisnęły się do moich oczu z ogromną siłą, nikt we mnie nie wierzył a czy ja sama w siebie wierzyłam?
Nie wiem już nic prócz stertą bzdur i kłamstw gubię się w rzeczywistości jaką piszę mi świat. Nie potrafię już normalnie funkcjonować a co dopiero być matką, wychować dziecko, być dobrą żoną?
Jedyne co opanowałam do perfekcji do ćpanie, znajdowanie kanału i ruchanie się na ostrej fazie.
Jestem skończona.
Jestem nikim.
- Panno Smith zajęcia się zaczynają - usłyszałam
- Nigdzie nie idę - powiedziałam i przykryłam się kocem, spędziłam tak całą noc, ryczałam jak debilka i darłam mordę aż dali mi coś na uspokojenie i zasnęłam.
Szpital dla obłąkanych na zawsze pozostanie moim domem, nigdzie nie znajdę już przyjaciół, każdy mnie zostawił tylko Jared widzi we mnie nadzieję, nie wiem dlaczego, tak okropnie go potraktowałam za każdym pieprzonym razem zostawiałam go, potem wracałam do niego, żeby później znów go zostawić i tak w kółko.
Zataczam błędne koło wokoło własnego istnienia. Ja nie istnieję ja myślę, że istnieje.
- I co narobiłaś Violet? Teraz spokojnie zatrzymają cię na dłużej - Peters odezwał się siadając koło mnie
- Peters ty nic nie rozumiesz - powiedziałam zalewając się łzami
- Powinnaś zacząć brać leki na schizofrenię - zaczął, kurwa od kiedy on jest dla mnie dobry
- Skąd w Tobie dobroć co? Sumienie dręczy Cię bo jako jedna przeżyłam twoje tortury? A może męczysz mnie żebym zdechła - zaczęłam jeszcze głośniej ryczeć, znów pielęgniarka i znów zastrzyk. Nie radzą sobie ze mną już, za niedługo wyślą mnie na oddział mocno chorych psychicznie i wtedy już nie będę sobą, nigdy nie byłam, ale jak wyjdę stąd to nikt ale to nikt mnie nie pozna. Peters zniknął a ja mogłam nareszcie zasnąć.
Lekarka weszła do mnie i usiadła koło mnie.
- Jak się czujesz Violet?
- Nie chcę z Tobą gadać - powiedziałam - jak on sądzi że jestem kurwą to na chuj mnie przyjmował? Na cholerę mnie tu wzięliście na ten pieprzony oddział? Mogliście mi pozwolić zaćpać się na śmierć teraz nie byłoby nawet problemu z ćpunką i dzieckiem, bo kto wychowa ćpunkę z dzieckiem co?! - pierwszy raz miałam ochotę jej przyjebać ale nie mogłam.
- Powinnaś się uspokoić, i tak Cię wypiszemy - powiedziała
- Gówno prawda, dacie mi tyle psychotropów abym poroniła, bo jesteście tak samo pierdolnięci jak nie jeden chory człowiek tutaj - powiedziałam i odwróciłam się od niej i patrzałam na ścianę, gdy wyszła znów zaczęłam tym razem ciszej szlochać.
- Nie zabiją Cię, obiecuję będę walczyć - powiedziałam. Rano zwołano mnie, że dzwoni telefon, podeszłam radośnie do słuchawki i usłyszałam krzyk Jareda, wcale nie był to szczęśliwy krzyk.
- Na chuj robisz mi nadzieję, że będziemy mieli dziecko? Bóg wie z kim je masz, na chuj ja się staram Violet?
- Jared to Twoje dziecko...
- Tak moje? A może Paula albo Matta, albo jeszcze innego ćpuna który Cię pukał, jesteś zwykłą ćpunką, to koniec, nie szukaj miejsca u mnie bo go dla Ciebie nie ma - powiedział i rozłączył się
A mi właśnie w tym momencie zawalił się świat
- Violet wracaj do nas, Violet do cholery walcz dla dziecka, chcesz je stracić?
- Nie mam dla kogo żyć
- Dla niego masz
- Nie, to nie ma sensu, sama nie dam rady. Gdzie pójdę? Na ulicę z dzieckiem, nie będzie miało nawet dobrego startu, zaćpana matka i dziecko, jak to widzisz?
- Nie powinnaś brać, jeszcze na oddziale, ogarną to, że brałaś pójdziesz na białą salę
- Pierdolę to wszystko - wcisnęłam strzykawkę w kanał i wstrzyknęłam morfinę jaką ukradłam.
A potem widziałam jasność, a raz ciemność.
- Violet czy ty postradałaś zmysły? - lekarka wydarła na mnie mordę kiedy tylko otworzyłam oczy
- Spierdalaj - powiedziałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz