Rozdział zawiera fragmenty +18
Nie będę pouczała, bo i tak czytasz na własną odpowiedzialność :)
Jared
Czerwiec 2011
Poranne słońce wpadające przez szczelinę pomiędzy oknem a roletą okropnie raziło mnie w oczy.
- Cholerna roleta - powiedziałem i podniosłem się z łóżka, bowiem wiedziałem że już dłużej sobie nie pośpię. Na oko była godzina ósma, a ja uwielbiałem leżeć w łóżku do jedenastej. Wcale nie uśmiechało mi się wstawanie tak szybko, ale wiedziałem, że nie zasnę. Wyszedłem więc z okrycia ciepłą kołdrą i powędrowałem do kuchni i otworzyłem lodówkę, zauważyłem tam jedynie mleko sojowe na które się ostatnio przerzuciłem i sałatkę, westchnąłem i postanowiłem zrobić sobie po prostu kawę. Zaparzyłem sobie ją i włączyłem radio, właśnie rozbrzmiało Zombie zespołu The Cranberries - ulubiona piosenka Violet. Przed oczami miałem scenę sprzed trzech lat w kuchni śpiewając z nią tą ów piosenkę. Do oczu napłynęły mi łzy, tęskniłem cholernie za moją piękną dziewczyną, ale to ja spieprzyłem tą sprawę gdy już pogrążyłem się w żalach do siebie i wspomnieniach do kuchni przyszedł Shannon.
- Cholerna roleta - powiedziałem i podniosłem się z łóżka, bowiem wiedziałem że już dłużej sobie nie pośpię. Na oko była godzina ósma, a ja uwielbiałem leżeć w łóżku do jedenastej. Wcale nie uśmiechało mi się wstawanie tak szybko, ale wiedziałem, że nie zasnę. Wyszedłem więc z okrycia ciepłą kołdrą i powędrowałem do kuchni i otworzyłem lodówkę, zauważyłem tam jedynie mleko sojowe na które się ostatnio przerzuciłem i sałatkę, westchnąłem i postanowiłem zrobić sobie po prostu kawę. Zaparzyłem sobie ją i włączyłem radio, właśnie rozbrzmiało Zombie zespołu The Cranberries - ulubiona piosenka Violet. Przed oczami miałem scenę sprzed trzech lat w kuchni śpiewając z nią tą ów piosenkę. Do oczu napłynęły mi łzy, tęskniłem cholernie za moją piękną dziewczyną, ale to ja spieprzyłem tą sprawę gdy już pogrążyłem się w żalach do siebie i wspomnieniach do kuchni przyszedł Shannon.
- Znów użalasz się nad sobą? - zapytał spoglądając na mnie
- Nie powinienem pozwolić jej odejść - powiedziałem spuszczając wzrok
- Nie możesz wiecznie o tym myśleć - odparł - Idziemy dzisiaj się nieźle zabawić - uśmiechnął się
- Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałem
- Przestań Jared, zachowujesz się jak dziadek - powiedział Shannon
- No dobra, pójdziemy - uległem i zaraz pożałowałem tej decyzji.
Nadszedł wieczór tak więc odziałem się w luźną bluzkę gunsów i poszarpane i przetarte jeansy, nie czułem się nigdy dobrze w eleganckim stylu.
- Boże Jared, na to żadnej nie wyrwiesz - powiedział Shannon kiedy tylko mnie zobaczył
- Pierdolisz głupoty braciszku - zaśmiałem się, poszliśmy do dość znanego klubu w LA, oczywiście za zasługą naszego dobrze sprzedającego się albumu byliśmy w stresie VIP gdzie alkohol lał się litrami bo był darmowy, nie czułem się od początku w towarzystwie aktorów, piosenkarzy czy modelek bądź projektantów - pójdę zobaczyć co jest na dole - powiedziałem do Shannona. Na dole czyli w strefie dla wszystkich. Podszedłem do baru i zamówiłem sobie whiskey, zapłaciłem dość atrakcyjnej barmance i usiadłem gdzieś z tyłu, było mi dziwnie, ale po kilku głębszych zrobiłem się bardziej rozmowny i nawet tańczyłem na parkiecie, co ten alkohol może zrobić z człowiekiem.
- Jared? - usłyszałem damski głos za swoimi plecami, więc odwróciłem się
- O kurwa! Chloe! - krzyknąłem radośnie. Chloe czyli moja znajoma, nie widzieliśmy się masę czasu, przyjaźniliśmy się kiedy mieliśmy po dziewiętnaście lat. Nie powiem, że od tego czasu nie wypiękniała, bo tak się stało. Z kształtów chudej jak patyk nastolatki wyrosła na kobietę o świetnych kształtach, tak właśnie cycki jej urosły
Leto ty tylko o jednym - skarciłem się
- Kopę lat Jaredziku! - zaśmiała się i zaciągnęła mnie do baru wypiliśmy kilka kolejek a ja czułem się coraz bardziej pewniejszy siebie
- Upiłaś mnie Chloe! - zaśmiałem się, a ona zaciągnęła mnie na parkiet, ręce złączyły nam się z zmysłowym tańcu. Nie dość, że wydoroślała i stała się seks bombą to jeszcze wywijała lepiej niż jakaś tancerka, byłem pod wrażeniem, i czułem że jak czegoś nie zrobię to zaraz wybuchnę, ale wolałem trzymać to w sobie
- Będziesz jechał na ręcznym? - usłyszałem głosik w swojej głowie - weź się nie patyczkuj - znów.
Objąłem Chloe w pasie, po czym moje ręce spoczęły na jej pośladkach i ścisnęły je, dziewczyna chyba zrozumiała o co chodzi bo taktyka zaczęła się rozkręcać, pociągnęła mnie za sobą do ciemnego korytarzu, przywarłem ją do ściany i zacząłem całować, pierw usta, potem szyja, dekolt, nie byliśmy jedynymi robiącym "to" tutaj, takich atrakcji jeszcze nie przeżyłem, moja dłoń znalazła się pod jej jedwabną bluzką i jeździła to po jej piersiach to po brzuchu, dziewczyna zamruczała coś do mojego ucha.
- Chodźmy - powiedziała - mam pokój niedaleko - zaciągnęła mnie na dwór po czym wsiedliśmy do taksówki, podała adres i pojechaliśmy. Jej ręka spoczęła na moim kroczu co cholernie mnie pobudziło.
Taksówko szybciej - pomyślałem i wtedy zatrzymaliśmy się przy jednej z kamienic, wsiedliśmy do windy, była pusta więc ona kliknęła piętro, jeżeli dobrze spojrzałem piętnaste, potem zajęła się mną, gdy dojechaliśmy na piętro w dłoni trzymałem już swoją bluzkę, dziewczyna była nagrzana co było na plusie dla mnie. Otworzyła drzwi i nawet nie zapaliła światła, szliśmy kawałek korytarzem a potem weszliśmy do sypialni, wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, sam zaczynając pozbywać ją części jej garderoby, ona za to rozpięła mój rozporek i wzięła mojego członka do ust, nie powiem że nie była w tym dobra, ale mojej Violet nie dorównywała...
Kurwa Leto, nie ma żadnej twojej Violet...
Potem ja zacząłem pieścić jej kobiecość, a ona zwijała się z jęków, całkiem mi się to podobało i nakręcało mnie to do działania
- Pieprz mnie tak, że jutro nie wstanę z łóżka! - krzyknęła szybko oddychając, kiedy nasze ciała złączyły się, ona nie przestawała krzyczeć mojego imienia, była taka głośna, że pewnie słyszała nas cała kamienica, w momencie mega orgazmu oboje wydaliśmy z siebie jęk rozkoszy, skończyłem w niej, kiedy tylko wyregulowały nam się oddechy i mogliśmy coś powiedzieć, złapałem moje spodnie i wyjąłem paczkę fajek, tak po seksie dobry był dla mnie papieros - po dobrym seksie jak najbardziej.
- Nie będzie ci przeszkadzało jak zapalę? - zapytałem i spojrzałem na nią
- Nie będzie, sama też zapalę - powiedziała i sięgnęła po paczkę papierosów
- Mogę dać ci mojego - podałem jej paczkę, ona wyciągnęła papierosa i odpaliła podając mi zapalniczkę.
- Muszę ci powiedzieć, że za jakąś chwilę będziesz musiał iść bo wróci z pracy mój... - no zajebiście, laska zajęta, ups puknąłem kogoś kobietę , bywa.
- Okej, okej spalę i się zmywam - powiedziałem
- Ale daj telefon - powiedziała, a ja podałem jej telefon
- Odezwij się kiedyś - rzuciła kiedy wychodziłem.
- Nie możesz wiecznie o tym myśleć - odparł - Idziemy dzisiaj się nieźle zabawić - uśmiechnął się
- Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałem
- Przestań Jared, zachowujesz się jak dziadek - powiedział Shannon
- No dobra, pójdziemy - uległem i zaraz pożałowałem tej decyzji.
Nadszedł wieczór tak więc odziałem się w luźną bluzkę gunsów i poszarpane i przetarte jeansy, nie czułem się nigdy dobrze w eleganckim stylu.
- Boże Jared, na to żadnej nie wyrwiesz - powiedział Shannon kiedy tylko mnie zobaczył
- Pierdolisz głupoty braciszku - zaśmiałem się, poszliśmy do dość znanego klubu w LA, oczywiście za zasługą naszego dobrze sprzedającego się albumu byliśmy w stresie VIP gdzie alkohol lał się litrami bo był darmowy, nie czułem się od początku w towarzystwie aktorów, piosenkarzy czy modelek bądź projektantów - pójdę zobaczyć co jest na dole - powiedziałem do Shannona. Na dole czyli w strefie dla wszystkich. Podszedłem do baru i zamówiłem sobie whiskey, zapłaciłem dość atrakcyjnej barmance i usiadłem gdzieś z tyłu, było mi dziwnie, ale po kilku głębszych zrobiłem się bardziej rozmowny i nawet tańczyłem na parkiecie, co ten alkohol może zrobić z człowiekiem.
- Jared? - usłyszałem damski głos za swoimi plecami, więc odwróciłem się
- O kurwa! Chloe! - krzyknąłem radośnie. Chloe czyli moja znajoma, nie widzieliśmy się masę czasu, przyjaźniliśmy się kiedy mieliśmy po dziewiętnaście lat. Nie powiem, że od tego czasu nie wypiękniała, bo tak się stało. Z kształtów chudej jak patyk nastolatki wyrosła na kobietę o świetnych kształtach, tak właśnie cycki jej urosły
Leto ty tylko o jednym - skarciłem się
- Kopę lat Jaredziku! - zaśmiała się i zaciągnęła mnie do baru wypiliśmy kilka kolejek a ja czułem się coraz bardziej pewniejszy siebie
- Upiłaś mnie Chloe! - zaśmiałem się, a ona zaciągnęła mnie na parkiet, ręce złączyły nam się z zmysłowym tańcu. Nie dość, że wydoroślała i stała się seks bombą to jeszcze wywijała lepiej niż jakaś tancerka, byłem pod wrażeniem, i czułem że jak czegoś nie zrobię to zaraz wybuchnę, ale wolałem trzymać to w sobie
- Będziesz jechał na ręcznym? - usłyszałem głosik w swojej głowie - weź się nie patyczkuj - znów.
Objąłem Chloe w pasie, po czym moje ręce spoczęły na jej pośladkach i ścisnęły je, dziewczyna chyba zrozumiała o co chodzi bo taktyka zaczęła się rozkręcać, pociągnęła mnie za sobą do ciemnego korytarzu, przywarłem ją do ściany i zacząłem całować, pierw usta, potem szyja, dekolt, nie byliśmy jedynymi robiącym "to" tutaj, takich atrakcji jeszcze nie przeżyłem, moja dłoń znalazła się pod jej jedwabną bluzką i jeździła to po jej piersiach to po brzuchu, dziewczyna zamruczała coś do mojego ucha.
- Chodźmy - powiedziała - mam pokój niedaleko - zaciągnęła mnie na dwór po czym wsiedliśmy do taksówki, podała adres i pojechaliśmy. Jej ręka spoczęła na moim kroczu co cholernie mnie pobudziło.
Taksówko szybciej - pomyślałem i wtedy zatrzymaliśmy się przy jednej z kamienic, wsiedliśmy do windy, była pusta więc ona kliknęła piętro, jeżeli dobrze spojrzałem piętnaste, potem zajęła się mną, gdy dojechaliśmy na piętro w dłoni trzymałem już swoją bluzkę, dziewczyna była nagrzana co było na plusie dla mnie. Otworzyła drzwi i nawet nie zapaliła światła, szliśmy kawałek korytarzem a potem weszliśmy do sypialni, wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, sam zaczynając pozbywać ją części jej garderoby, ona za to rozpięła mój rozporek i wzięła mojego członka do ust, nie powiem że nie była w tym dobra, ale mojej Violet nie dorównywała...
Kurwa Leto, nie ma żadnej twojej Violet...
Potem ja zacząłem pieścić jej kobiecość, a ona zwijała się z jęków, całkiem mi się to podobało i nakręcało mnie to do działania
- Pieprz mnie tak, że jutro nie wstanę z łóżka! - krzyknęła szybko oddychając, kiedy nasze ciała złączyły się, ona nie przestawała krzyczeć mojego imienia, była taka głośna, że pewnie słyszała nas cała kamienica, w momencie mega orgazmu oboje wydaliśmy z siebie jęk rozkoszy, skończyłem w niej, kiedy tylko wyregulowały nam się oddechy i mogliśmy coś powiedzieć, złapałem moje spodnie i wyjąłem paczkę fajek, tak po seksie dobry był dla mnie papieros - po dobrym seksie jak najbardziej.
- Nie będzie ci przeszkadzało jak zapalę? - zapytałem i spojrzałem na nią
- Nie będzie, sama też zapalę - powiedziała i sięgnęła po paczkę papierosów
- Mogę dać ci mojego - podałem jej paczkę, ona wyciągnęła papierosa i odpaliła podając mi zapalniczkę.
- Muszę ci powiedzieć, że za jakąś chwilę będziesz musiał iść bo wróci z pracy mój... - no zajebiście, laska zajęta, ups puknąłem kogoś kobietę , bywa.
- Okej, okej spalę i się zmywam - powiedziałem
- Ale daj telefon - powiedziała, a ja podałem jej telefon
- Odezwij się kiedyś - rzuciła kiedy wychodziłem.
Wrzesień 2011
Violet spała nie chciałem jej obudzić ale gdy tylko ją przykryłem ona otworzyła swoje oczy.
- Przepraszam - powiedziałem, a wtedy rozbrzmiał mój telefon, nieznany numer, uśmiechnąłem się do Violet i odebrałem
- Jared, hej tu Chloe - zdziwiło mnie, że dzwoni do mnie, chociaż ja wydzwaniałem do niej, a ona nie odpowiadała
- No cześć - powiedziałem
- Musimy porozmawiać jesteś w NY tak? - zapytała
- No jestem a o co chodzi? - dopytywałem
- To ważne
- No dobra
- Za dziesięć minut w parku koło twojego hotelu - powiedziała i rozłączyła się
- Musze coś załatwić - rzuciłem do Violet i wyszedłem z hotelu, jesienne powietrze było cholernie przyjemne, usiadłem na ławce i wtedy do mnie podeszła Chloe, wyglądała troszeczkę inaczej. - Więc o co chodzi? - zapytałem i spojrzałem na dziewczyna a ona usiadła koło mnie
- Sprawa wygląda tak, że pamiętasz nasze ostatnie spotkanie
- No pamiętam jak mógłbym zapomnieć - zaśmiałem się
- Jestem w ciąży - powiedziała a mnie zamurowało
- Jak to? - potem miałem przebłysk
" - nie mam gumki - powiedziałem w pewnym momencie
- spokojnie, biorę tabletki"
- Mówiłaś, że bierzesz tabletki! - krzyknąłem
- Nie krzycz, skłamałam - byłem wściekły
- Masz faceta, więc nie wiem co za problem, dziecko może być jego - powiedziałem i spojrzałem przed siebie
- Właśnie nie może - powiedziała
- Będę Wam płacił do cholery, ale dopiero ułożyłem sobie życie - powiedziałem nerwowo
- Mój facet jest bezpłodny - rzuciła
- Ja pierdole - powiedziałem
- Uda mi się uda jeszcze może miesiąc potem będzie widać... - powiedziała - a usunąć, nie usunę
- Pojebało Cię niczego nie usuniesz - powiedziałem - coś zaradzimy - popłakała się a ja przytuliłem ją, byłem wściekły na nią i na siebie czułem się jak gówniarz który nie może o siebie zadbać
- Masz kogoś tak? - zapytała
- Tak mam narzeczoną, bardzo ją kocham - powiedziałem
- Możemy zostawić to w tajemnicy jak chcesz - powiedziała i lekko uśmiechnęła się
- Nie, powiem jej, nie umiem jej oszukiwać - rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym powiedziałem jej, że spotkamy się jutro rano i powiem co i jak, gdy tylko odeszła uderzyłem pięścią w drzewo
JESTEŚ TAKI POJEBANY!
krzyknąłem przed siebie, potem musiałem powiedzieć Violet ale nie wiedziałem jak. Wróciłem do pokoju hotelowego a ona kochana siedziała i pakowała moje ubrania
- Pomyślałam, ze Cię spakuję - uśmiechnęła się tak kochano, a ja czułem że pomimo, że z nią wtedy nie byłem to ją zdradziłem
- Jesteś kochana - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek, zacząłem chodzić nerwowo po pokoju...
- Przepraszam - powiedziałem, a wtedy rozbrzmiał mój telefon, nieznany numer, uśmiechnąłem się do Violet i odebrałem
- Jared, hej tu Chloe - zdziwiło mnie, że dzwoni do mnie, chociaż ja wydzwaniałem do niej, a ona nie odpowiadała
- No cześć - powiedziałem
- Musimy porozmawiać jesteś w NY tak? - zapytała
- No jestem a o co chodzi? - dopytywałem
- To ważne
- No dobra
- Za dziesięć minut w parku koło twojego hotelu - powiedziała i rozłączyła się
- Musze coś załatwić - rzuciłem do Violet i wyszedłem z hotelu, jesienne powietrze było cholernie przyjemne, usiadłem na ławce i wtedy do mnie podeszła Chloe, wyglądała troszeczkę inaczej. - Więc o co chodzi? - zapytałem i spojrzałem na dziewczyna a ona usiadła koło mnie
- Sprawa wygląda tak, że pamiętasz nasze ostatnie spotkanie
- No pamiętam jak mógłbym zapomnieć - zaśmiałem się
- Jestem w ciąży - powiedziała a mnie zamurowało
- Jak to? - potem miałem przebłysk
" - nie mam gumki - powiedziałem w pewnym momencie
- spokojnie, biorę tabletki"
- Mówiłaś, że bierzesz tabletki! - krzyknąłem
- Nie krzycz, skłamałam - byłem wściekły
- Masz faceta, więc nie wiem co za problem, dziecko może być jego - powiedziałem i spojrzałem przed siebie
- Właśnie nie może - powiedziała
- Będę Wam płacił do cholery, ale dopiero ułożyłem sobie życie - powiedziałem nerwowo
- Mój facet jest bezpłodny - rzuciła
- Ja pierdole - powiedziałem
- Uda mi się uda jeszcze może miesiąc potem będzie widać... - powiedziała - a usunąć, nie usunę
- Pojebało Cię niczego nie usuniesz - powiedziałem - coś zaradzimy - popłakała się a ja przytuliłem ją, byłem wściekły na nią i na siebie czułem się jak gówniarz który nie może o siebie zadbać
- Masz kogoś tak? - zapytała
- Tak mam narzeczoną, bardzo ją kocham - powiedziałem
- Możemy zostawić to w tajemnicy jak chcesz - powiedziała i lekko uśmiechnęła się
- Nie, powiem jej, nie umiem jej oszukiwać - rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym powiedziałem jej, że spotkamy się jutro rano i powiem co i jak, gdy tylko odeszła uderzyłem pięścią w drzewo
JESTEŚ TAKI POJEBANY!
krzyknąłem przed siebie, potem musiałem powiedzieć Violet ale nie wiedziałem jak. Wróciłem do pokoju hotelowego a ona kochana siedziała i pakowała moje ubrania
- Pomyślałam, ze Cię spakuję - uśmiechnęła się tak kochano, a ja czułem że pomimo, że z nią wtedy nie byłem to ją zdradziłem
- Jesteś kochana - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek, zacząłem chodzić nerwowo po pokoju...
Violet
Od kiedy się obudziłam towarzyszył mi dobry humor, wszystko robiłam z uśmiechem na twarzy, Jared musiał gdzieś pilnie wyjść więc ja włączyłam muzykę
"Bo ja lubię twoje włosy, glany cienkie papierosy"
Pogłośniłam i zaczęłam sobie tańczyć po pokoju, jak debilna nastolatka, przypominając sobie jak kiedyś było.
- Ruby, matko boska idziesz tylko spotkać się z Jaredem a nie idziesz na pokaz mody - znudzona siedziałam na kanapie jak moja przyjaciółka zaczęła przebierać w ubraniach, ciągle coś poprawiała, żeby było idealnie, w końcu poszła w sukience, małej czarnej jak to mówią, towarzyszyłam jej do samych drzwi od mieszkania Jareda, uśmiechnęłam się do chłopaka i zniknęłam im z oczu, to ich wieczór" Kto by pomyślał, że tyle lat później to ja będę z Jaredem. Podeszłam do kuchni i łyknęłam tabletkę.
- Czasami na serio mnie denerwujecie - powiedziałam do siebie. Potem postanowiłam spakować ubrania Jareda, usiadałam przed szafą i zaczęłam składać t-shirty.
- Kochana jesteś - powiedział i pocałował mnie w policzek kiedy wszedł, a potem zaczął chodzić nerwowo po pokoju...
- Co cię gryzie? - zapytałam
- Nic, dlaczego pytasz? - kłamał jak z nut
- Nie kłam, widzę przecież - powiedziałam i spojrzałam na niego, usiadł naprzeciwko mnie
- Bo... - zaczął
- No mów Jared - uśmiechnęłam się
- Kiedy nie byliśmy razem, poznałem taką Chloe, przespaliśmy się raz i teraz ona...
- Jest w ciąży - dokończyłam, a przed oczami miałam scenę która rozgrywała się w moim życiu dość niedawno.
"- Coraz gorzej się czuję, rano rzygam jak kot, ciągle jest mi słabo... - powiedziałam - jakbym miała wiecznego kaca - dodałam, a mama spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem
- Dziecko ty moje drogie! - krzyknęła - robiłaś test? - zapytała nerwowo
- Jaki test? - zapytałam
- Ciążowy - powiedziała a mnie wryło. Faktycznie kochałam się ostatnio z Jaredem bez zabezpieczenia, bo sądził, że go nie chce. Ale nie, nie mogłam... to byłoby najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Musiałam nieźle wyglądać bo mama przyniosła mi szklankę wody.
- Nie mogę być w ciąży - powiedziałam przez łzy - to byłaby najgorsza rzecz jaka mogłaby mnie spotkać - powiedziałam, mama obiecała że kupi mi jutro test a ja nie spałam całą noc, ciągle patrzałam w ekran telefonu, miałam nadzieję że jak Jared się obudzi to zadzwoni do mnie, przeprosi, albo chociaż powie żebym wróciła. Nadszedł ranek, ani jednego telefonu, nic. Popołudniu w końcu rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu komórkowego.
- Przepraszam - pierwsze co usłyszałam
- Jared przyjedź - powiedziałam i rozłączyłam się. Mama przyniosła mi test, poszłam do łazienki i drżącymi rękoma czekałam na wynik, łzy spływały po moich policzkach a mama trzymała mnie za dłoń. Bałam się, nie w sensie że nie chciałam dziecka z Jaredem, bo chciałam z nim założyć szczęśliwą rodzinę, ale nie byłam gotowa na to teraz. Jedna kreska - nie jestem w ciąży.
- Na szczęście - powiedziała mama - za szybko to by nastąpiło - powiedziała i pocałowała mnie w policzek, wtedy do łazienki wszedł Jared, no tak miał w zwyczaju wchodzenie po prostu do domu mojej mamy.
- Co tu się...- przerwał widząc mnie z testem w rękach - Violet ty? - zapytał i zaraz pobladł
- Nie, ale bałam się że tak - powiedziałam"
Spojrzałam na Jareda.
- Jared ona nie może zostać z tym sama - zaczęłam
- Wiem - powiedział i spuścił wzrok, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku
- Chloe zasługuje... wasze dziecko - złamałam się - obiecaj mi coś
- Co? - zapytał - co mam obiecać?
- Że będziesz szczęśliwy, będziesz miał piękne dziecko a o mnie zapomnisz - powiedziałam
- Nie Violet - powiedział a łzy zaczęły płynąć z jego oczu - Kocham Cię Violet
- Tak musi być Jared, oni Ciebie potrzebują - rozpłakałam się na dobre więc złapałam torbę i wybiegłam z jego pokoju, pierwsze co zapukałam do Shannona
- Co się stało Violet?! - zapytał zdenerwowany
- Obiecaj mi coś - powiedziałam
- O co chodzi?
- Dopilnuj żeby Jared był szczęśliwy - powiedziałam i wyszłam. Zaszłam do klubu, gdzie spotkałam Adama.
- Masz coś? - zapytałam
- Tylko heroinę
- Może być - odparłam, dałam mu pieniądze a on dał mi cały pakiet abym mogła wszystko zrobić, bo oczywiste że nie miałam niczego przy sobie, nie wiem co myślę, ani co robię
Strzał, ciemność, jestem idiotką.
"Bo ja lubię twoje włosy, glany cienkie papierosy"
Pogłośniłam i zaczęłam sobie tańczyć po pokoju, jak debilna nastolatka, przypominając sobie jak kiedyś było.
- Ruby, matko boska idziesz tylko spotkać się z Jaredem a nie idziesz na pokaz mody - znudzona siedziałam na kanapie jak moja przyjaciółka zaczęła przebierać w ubraniach, ciągle coś poprawiała, żeby było idealnie, w końcu poszła w sukience, małej czarnej jak to mówią, towarzyszyłam jej do samych drzwi od mieszkania Jareda, uśmiechnęłam się do chłopaka i zniknęłam im z oczu, to ich wieczór" Kto by pomyślał, że tyle lat później to ja będę z Jaredem. Podeszłam do kuchni i łyknęłam tabletkę.
- Czasami na serio mnie denerwujecie - powiedziałam do siebie. Potem postanowiłam spakować ubrania Jareda, usiadałam przed szafą i zaczęłam składać t-shirty.
- Kochana jesteś - powiedział i pocałował mnie w policzek kiedy wszedł, a potem zaczął chodzić nerwowo po pokoju...
- Co cię gryzie? - zapytałam
- Nic, dlaczego pytasz? - kłamał jak z nut
- Nie kłam, widzę przecież - powiedziałam i spojrzałam na niego, usiadł naprzeciwko mnie
- Bo... - zaczął
- No mów Jared - uśmiechnęłam się
- Kiedy nie byliśmy razem, poznałem taką Chloe, przespaliśmy się raz i teraz ona...
- Jest w ciąży - dokończyłam, a przed oczami miałam scenę która rozgrywała się w moim życiu dość niedawno.
"- Coraz gorzej się czuję, rano rzygam jak kot, ciągle jest mi słabo... - powiedziałam - jakbym miała wiecznego kaca - dodałam, a mama spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem
- Dziecko ty moje drogie! - krzyknęła - robiłaś test? - zapytała nerwowo
- Jaki test? - zapytałam
- Ciążowy - powiedziała a mnie wryło. Faktycznie kochałam się ostatnio z Jaredem bez zabezpieczenia, bo sądził, że go nie chce. Ale nie, nie mogłam... to byłoby najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Musiałam nieźle wyglądać bo mama przyniosła mi szklankę wody.
- Nie mogę być w ciąży - powiedziałam przez łzy - to byłaby najgorsza rzecz jaka mogłaby mnie spotkać - powiedziałam, mama obiecała że kupi mi jutro test a ja nie spałam całą noc, ciągle patrzałam w ekran telefonu, miałam nadzieję że jak Jared się obudzi to zadzwoni do mnie, przeprosi, albo chociaż powie żebym wróciła. Nadszedł ranek, ani jednego telefonu, nic. Popołudniu w końcu rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu komórkowego.
- Przepraszam - pierwsze co usłyszałam
- Jared przyjedź - powiedziałam i rozłączyłam się. Mama przyniosła mi test, poszłam do łazienki i drżącymi rękoma czekałam na wynik, łzy spływały po moich policzkach a mama trzymała mnie za dłoń. Bałam się, nie w sensie że nie chciałam dziecka z Jaredem, bo chciałam z nim założyć szczęśliwą rodzinę, ale nie byłam gotowa na to teraz. Jedna kreska - nie jestem w ciąży.
- Na szczęście - powiedziała mama - za szybko to by nastąpiło - powiedziała i pocałowała mnie w policzek, wtedy do łazienki wszedł Jared, no tak miał w zwyczaju wchodzenie po prostu do domu mojej mamy.
- Co tu się...- przerwał widząc mnie z testem w rękach - Violet ty? - zapytał i zaraz pobladł
- Nie, ale bałam się że tak - powiedziałam"
Spojrzałam na Jareda.
- Jared ona nie może zostać z tym sama - zaczęłam
- Wiem - powiedział i spuścił wzrok, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku
- Chloe zasługuje... wasze dziecko - złamałam się - obiecaj mi coś
- Co? - zapytał - co mam obiecać?
- Że będziesz szczęśliwy, będziesz miał piękne dziecko a o mnie zapomnisz - powiedziałam
- Nie Violet - powiedział a łzy zaczęły płynąć z jego oczu - Kocham Cię Violet
- Tak musi być Jared, oni Ciebie potrzebują - rozpłakałam się na dobre więc złapałam torbę i wybiegłam z jego pokoju, pierwsze co zapukałam do Shannona
- Co się stało Violet?! - zapytał zdenerwowany
- Obiecaj mi coś - powiedziałam
- O co chodzi?
- Dopilnuj żeby Jared był szczęśliwy - powiedziałam i wyszłam. Zaszłam do klubu, gdzie spotkałam Adama.
- Masz coś? - zapytałam
- Tylko heroinę
- Może być - odparłam, dałam mu pieniądze a on dał mi cały pakiet abym mogła wszystko zrobić, bo oczywiste że nie miałam niczego przy sobie, nie wiem co myślę, ani co robię
Strzał, ciemność, jestem idiotką.
- Violet Smith, schizofrenia
- Szkoda dziewczyny, była taka młoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz