sobota, 15 lutego 2014

43. Go to hell, for heaven's sake

Wyszłam z mieszkania i niczym w filmach zaczął lać deszcz, nie miałam przy sobie nawet pieniędzy aby pojechać taksówką. Szłam więc a deszcz wraz z moimi łzami odbijał się od chodnika. Byłam nieszczęśliwa w swoim nieszczęśliwym życiu, ale wiedziałam jedno. Nie dam się już więcej oszukać piękną miłością bo takowej nie ma. Nie istnieje. Ledwo weszłam do mieszkania a mama widząc w jakim jestem stanie podała mi czyste ubrania i zaparzyła herbatę, nie wypytywała nawet ale chyba zauważyła brak pierścionka zaręczynowego na mojej dłoni i się domyśliła.
- Wrócę do Nowego Jorku, muszę zacząć od nowa, potrzebuje przyjaciół - powiedziałam
- Kupimy bilet, i pojedziesz, może któraś cię weźmie pod dach co? - zapytała
- Na pewno ktoś się znajdzie - powiedziałam, wypiłam herbatę i poszłam do łazienki, umyłam zapłakaną twarz i rzuciłam się na ogromne łóżko, poduszka po krótkim czasie przesiąkła moimi łzami. Byłam zawiedziona sama sobą, zaufałam znów facetowi i znów scenariusz się powtórzył, nienawidzę tego życia. Właściwie wszystko co wiązałam ze swoim życiem to ciągłe niepowodzenia - idealnie Violet. Nie wstawałam z łóżka, nie jadłam, nie piłam leżałam bezczynnie słuchając jak Jared po raz kolejny próbuje się do mnie dodzwonić, pukanie do drzwi i kłótnia między mamą a Jaredem.
- Nie wiem co jej zrobiłeś, ale mam nadzieję że spotka Cię to samo! Won mi z mojego domu - wstałam i podeszłam do Leto, pierwsze co to dostał z otwartej dłoni w twarz, złapał się za czerwony policzek.
- Należało mi się - powiedział - Chcę pogadać - powiedział
- Nie ma chyba o czym, nie sądzisz? - powiedziałam
- Chwilę, dasz mi chociaż chwilę? - zapytał, wskazałam krzesła w kuchni i usiadłam naprzeciw niego. Nie patrzałam już na niego wzrokiem jakim zawsze patrzałam na niego, jak kochająca kobieta. Patrzałam na niego jak na śmiecia. - zasłużyłeś sobie - powiedziałam sama do siebie tak cicho że nie usłyszał.
- No i o czym chcesz rozmawiać? - spojrzałam na niego zimnym wzrokiem
- O nas - powiedział
- Nas już nie ma - odpowiedziałam i pomimo łez powiedziałam sama sobie że dokończę to co zaczęłam - wiesz co jest najgorsze? Świadomość tego, że kolejny raz facet zranił mnie w ten sam sposób, nie chcę żebyś mi tłumaczył i wciskał, że ta laska z tobą nie stała bo na jaką cholerę byliście w samej bieliźnie.
- To była moja przyjaciółka - powiedział - graliśmy w pokera, do bielizny nic więcej
- Fajne masz zabawy z przyjaciółkami - powiedziałam i spojrzałam z nienawiścią na jego niebieskie oczy, pomimo że serce chciało wrócić do niego rozum przytrzymał mnie przy tym że nie zrobiłam niczego głupiego - Właściwie mam lot za 2 godziny więc to chyba koniec między nami jeden i porządny koniec, ty będziesz gwiazdą rocka, a ja wrócę do mojego Nowego Jorku i zacznę życie od nowa - powiedziałam
- Nie chcę żyć bez Ciebie - powiedział i rozryczał się jak bachor
- Za późno pomyślałeś - rzuciłam zimno i poszłam do swojego pokoju. Oczywiste, że nie dał mi spokoju. Przywarł mnie do ściany i pocałował, odepchnęłam go od siebie i znów zaczęłam płakać. - Wypierdalaj stąd, bo zadzwonię na policję wypierdalaj raz na zawsze - powiedziałam przez łzy, spojrzał na mnie po czym ze spuszczoną głową wyszedł, wzięłam głęboki oddech i usiadłam na walizce, dopakowałam ją do końca i pojechałam na lotnisko. Nie było opóźnienia a w Nowym Jorku byłam gdzieś przed północą. Odebrała mnie Rose u której zresztą miałam się zatrzymać, do białego rana ryczałam w ramię mojej przyjaciółki nie mogąc pozbierać się w całość.
- Nie wiem czy ja sobie dam bez niego radę - powiedziałam przez łzy
- Musisz Violet, pomogę Ci pomimo wszystkiego musisz trzymać się leków i daleko od nałogów.
- Kocham Go - powiedziałam
- Wiem skarbie - pocałowała mnie w czoło i przyniosła kołdrę - połóż się już i nie płacz jutro będzie lepszy nowy dzień - uśmiechnęłam się lekko i zasnęłam. Pomimo wszystkiego cały czas śnił mi się niebieskooki Jared Leto i ja przed ołtarzem.Głupie sny, muszę być silna, bo inaczej rozlecę się na milion małych kawałeczków, a tego nie chcę. Obudziła mnie rano to znaczy o czternastej i na powitanie dostałam koszyk z owocami, kochana istotka z tej Rose. Pod wieczór poszłam spotkać się z Ruby i zobaczyć małego Maksa. Następne co łączyło mnie z Jaredem to było to, że oboje byliśmy chrzestnymi dziecka mojej przyjaciółki.
- Ruby... - powiedziałam łamiącym się głosem
- No chodź tu - powiedziała i przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła.
Nowe życie, czas byłoby cię zacząć....
Wrzesień 2011

" Zespół Thirty Seconds To Mars odnosi kolejne sukcesy! Właśnie rozpoczynają swoją trasę promującą nowy album A Beautiful Lie, seria koncertów rozpoczyna się od Nowego Jorku"
Zaśmiałam się
- No proszę pan Leto we własnej osobie w moim pięknym Nowym Jorku - powiedziałam do przyjaciółki.
- Mam pomysł! - krzyknęła Ruby i klasnęła radośnie
- Co znów wymyśliłaś? - zaśmiałam się, minęło trochę czasu a ja nadal oszukując siebie, że nie zależy mi wcale próbowałam o nim zapomnieć, o dotyku który przyprawiał mnie o dreszcze, o głosie jaki chciałam słyszeć co wieczór i co poranek...
- Pójdziemy na koncert, ale nie po to aby słuchać muzyki - powiedziała - pójdziemy skopać mu dupe! - krzyknęła. Od razu mi się nie podobało ale po namowie w końcu uległam i zgodziłam się. Koncert miał odbyć się za tydzień.
W dzień samego koncertu wszystko mnie denerwowało, a jeszcze bardziej denerwowałam się że go zobaczę. Wiedziałam, że właściwie możliwe że mnie nawet nie pozna. Ścięłam włosy i znacznie inaczej się ubierałam. Zmieniłam się dokumentnie bo wszystko co było stare przypominało mi dawne życie z nim. Stałyśmy w kolejce przed jakimiś szesnastoletnimi fanami w glanach, rozmawiali o Jaredzie.
- Wiesz co stary, ta jego narzeczona była taką wspaniałą kobietą podobno, sam Leto mówił, że gdyby mógł cofnąłby czas żeby ją znów zobaczyć - powiedział jeden, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech - ogarnij się - powiedziałam w myślach, zaczęli wpuszczać a tłum robił pieprzony szał, darcie ryja i kłótnia o barierki które w końcu sama po walce z jakąś punkową zdobyłam.Można? Można. Stałyśmy przed samą sceną i miałyśmy zajebisty widok. Rozbrzmiało ABL. Jared wyszedł na scene i zaczęło się show, zmienił się przez ten czas. Miał czerwone końcówki. Westchnęłam i pożałowałam, że się tu znajduję, zauważyłam że Tomo bacznie mi się przygląda, musiał mnie rozpoznać bo nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie powiem tego o Jaredzie bo miał mnie nie widział i może właściwie to było lepsze niż zostanie zauważoną przez niego a potem ściganą, a potem moje serce powiedziałoby : wróć z nim.
- Weźmiemy kogoś na scenę! - powiedział radośnie Jared, znów pożałowałam, że jestem w pierwszym rzędzie. Tomo nadal się na mnie gapił
- Poproszę wtedy tą dziewczynę w krótkich brązowych włosach, w czerwonej bluzce - kurwa mać, pokazałam na siebie po czym Leto przytaknął, ale chyba nadal mnie nie poznał tak więc - przedstawienie musi trwać - powiedziałam do siebie i wyszłam za pomocą ochrony za barierek i udałam się na scenę. Wtedy Shannon spojrzał na mnie i czytając z jego warg wynikało na coś w stylu : Ja pierdole Violet! Zaśmiałam się do niego i podeszłam do młodszego brata. Zauważyłam że Ruby pokazuje mi coś ale ją zignorowałam miałam własny plan na to wszystko.
- Jak masz na imię? - powiedział nie poznając mnie totalnie, roześmiałam się do mikrofonu a on spojrzał na mnie zdziwiony
- Powinieneś sam wiedzieć - wyszeptałam wprost do jego ucha a on spojrzał na mnie uważniej, no tak panie Leto stoi pan przed samą Smith
- O kurwa - powiedział wprost do mikrofonu tłum spojrzał na nas z dziwnym grymasem. Zapytał co chcę aby zagrali powiedziałam Buddhę i zeskoczyłam ze sceny.
- Kurwa byś widziała jego minę - zaczęła się śmiać Ruby - bezcenna.
- Yhymm - powiedziałam i spojrzałam w ziemię, wcale nie cieszyło mnie takie spotkanie, co bardziej spowodowało że czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej.Po koncercie poszłam prosto do swojego wynajętego mieszkania, oczywiście nie spałam całą noc, ryczałam jak posrana. Wiedziałam że Ruby chciała dobrze, ale ja pomimo tylu zmian ciągle czułam do niego więcej niż niektórym mogło się wydawać. Nagle rozbrzmiał mój telefon. Nadawca: zastrzeżony. Niechętnie odebrałam telefon.
- Violet? - usłyszałam błogi głos po drugiej stronie
- Nie...... nie nie możesz - powiedziałam co chwilę próbując ogarnąć płacz
- Tęsknię za Tobą - powiedział, a ja nic nie odpowiedziałam  chyba że za odpowiedz uznamy mój lament. - Chcę Cię jeszcze raz zobaczyć - usłyszałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz