Pół Roku później
Grudzień 2010
Unoszący się zapach dymu od samego wejścia i do tego zapach wódki porozlewanej po pokoju doszczętnie drażnił moje nozdrza. Nigdy nie potrafi posprzątać po sobie, akceptuję jego styl aktualnego rockowego życia, bo płyta przyniosła sukces i nagrywają drugą po której zacznie się trasa koncertowa, ale... jednak żyjemy w naszym domu, a ja czuję się czasami bardziej jako służąca a nie jak narzeczona. Jared ma urodziny za dziesięć dni. Mam przygotowaną małą niespodziankę, ale jeżeli zachleje się jak dzisiaj to nici z niej wyjdą. Chciałabym ustawić go do pionu, ale nawet Constance się nie udaje, oboje dają nieźle w gardło, a swoje picie tłumaczą "chcemy się zabawić". Matt wziął niedawno ślub i mało co angażuje się w życie zespołu, dlatego Shanimal z Jay'em znaleźli utalentowanego Echelona - Tomo. Chłopak niezwykle zakręcony a co do tego - prześmieszny. Lecz co do imprez także mi imponuje - ogranicza się z piciem, czego niestety nie mogę powiedzieć o braciach Leto.
- Jared proszę Cię, chcę iść spać - powiedziałam kiedy ten w najlepsze bawił się w salonie
- Nie możesz chociaż raz iść spać później? - powiedział z żalem patrząc na mnie
- Jezu Jared, nie każę Ci chlać codziennie, i kończyć imprez po trzeciej a potem spać do szesnastej, kiedy twoja narzeczona musi sprzątać ten syf - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami od sypialni. Nienawidziłam kiedy miał do mnie o cokolwiek żal, bo nie robię tego dla siebie tylko dla niego, nie jedna kopnęłaby go w dupe za to, że ma gdzieś czasami własną narzeczoną i zapomina że jest w związku, ale za bardzo go kocham, żeby żyć bez niego.
- A Beautiful Lie będzie fenomenem mówię ci stary zaczniemy koncertować i publika nas pokocha, zwiedzimy cały świat! - mówił podekscytowany Shanimal. Położyłam się na łóżku a z moich oczu zaczęły płynąć powolnie łzy, byłam w pewnym stopniu zawiedziona. W mojej głowie snuła się piękna bajka która nie miała nawet miejsca. Włączyłam radio aby przyciszyć to, że płaczę.
Właśnie leciało Numb wykonywane oczywiście przez Linkin Park. Śpiewałam sobie pod nosem, próbując odciągnąć się od myślenia, że coś dzieje się nie tak w moim życiu. Jak zwykle zresztą.
- Jared proszę Cię, chcę iść spać - powiedziałam kiedy ten w najlepsze bawił się w salonie
- Nie możesz chociaż raz iść spać później? - powiedział z żalem patrząc na mnie
- Jezu Jared, nie każę Ci chlać codziennie, i kończyć imprez po trzeciej a potem spać do szesnastej, kiedy twoja narzeczona musi sprzątać ten syf - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami od sypialni. Nienawidziłam kiedy miał do mnie o cokolwiek żal, bo nie robię tego dla siebie tylko dla niego, nie jedna kopnęłaby go w dupe za to, że ma gdzieś czasami własną narzeczoną i zapomina że jest w związku, ale za bardzo go kocham, żeby żyć bez niego.
- A Beautiful Lie będzie fenomenem mówię ci stary zaczniemy koncertować i publika nas pokocha, zwiedzimy cały świat! - mówił podekscytowany Shanimal. Położyłam się na łóżku a z moich oczu zaczęły płynąć powolnie łzy, byłam w pewnym stopniu zawiedziona. W mojej głowie snuła się piękna bajka która nie miała nawet miejsca. Włączyłam radio aby przyciszyć to, że płaczę.
Właśnie leciało Numb wykonywane oczywiście przez Linkin Park. Śpiewałam sobie pod nosem, próbując odciągnąć się od myślenia, że coś dzieje się nie tak w moim życiu. Jak zwykle zresztą.
I'm tired of being what you want me to be
Feeling so faithless
Lost under the surface
I don't know what you're expecting of me
Put under the pressure
Of walking in your shoes
Dlaczego życie ma dla mnie taki okropny scenariusz czasami wolałabym być martwą w tym domku, kiedy mnie porwano.Boże Violet przestań, zerwałam się z łożka - tabletka! - krzyknęłam sama do siebie, zapomniałam znów że muszę zabrać leki, spóźniłam się już godzinę, no ale cóż. Poszłam do kuchni a widok jaki ujrzałam wybił mnie z totalnej równowagi.
- Kurwa mać! - krzyknęłam i zrzuciłam rząd butelek które zbiły się na podłodze, raniąc moje nogi, ale jakoś mnie to nie ruszało, Jared poderwał się i przyszedł do mnie
- Coś ty narobiła? - zapytał jakbym była jebanym wiecznym problemem
- To ty zastanów się co robisz! - krzyknęłam
- O co ci znowu chodzi Violet? - zapytał
- O to jak mnie traktujesz - powiedziałam - przepraszam jako twoja pierdolona sprzątaczka zaraz to posprzątam - powiedziałam z wyrzutem i złapałam miotłę, patrzał na mnie jakbym nie wiem co mu zrobiła, zabiła mu prześlicznego kotka którego bardzo kochał.
- Świrujesz - powiedział i westchnął
- Ja świruję? Jared spójrz na siebie, to czwarty dzień kiedy znów pijecie, a mnie traktujesz jak przedmiot, maszyna do sprzątania i do ruchania idealnie się czuję wiesz? - powiedziałam i zalałam się łzami i zaczęłam zamiatać potłuczone szkło
- Nie dasz mi się nawet zabawić - próbował się obronić
- Dawałam, dawałam ci cały czas, ale mam dość Jared. Mam dosyć czucia się jak popychadło, kim dla Ciebie właściwie jestem no kim? - spojrzałam na niego cała zapłakana, nie odpowiedział - Dziękuję, już zrozumiałam - złapałam opakowanie tabletek i swój dowód
- Co ty robisz? - zapytał
- A jak ci się wydaje? - powiedziałam przez łzy, i poszłam do sypialni, otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować swoje ubrania, nie wierzyłam sama że nawet nie potrafił odpowiedzieć na to kim dla niego jestem, doszłam do wniosku, że stałam się dla niego przedmiotem. Stanął w drzwiach i zaczął ryczeć.
- Nie odchodź ode mnie - mówił łamiącym się głosem
- Przestań Jared nie mam dla Ciebie żadnego znaczenia, ze mną czy beze mnie będziesz taki sam - powiedziałam ściskając sukienkę w dłoni jaką mi kupił i coraz głośniej płacząc.
- Nie - powiedział i złapał mnie za nadgarstki
- Dobra daruj sobie Jared - powiedziałam
- Kocham Cię - powiedział i pocałował mnie, sama wódka, chciało mi się wymiotować
- Wytrzeźwij - powiedziałam i wyrwałam się od niego - potem porozmawiamy - powiedziałam i wyszłam z mieszkania, ale nim to zrobiłam rzuciłam - jeżeli mnie kochasz to mnie znajdziesz, ale porozmawiam z tobą tylko kiedy będziesz trzeźwy - trzasnęłam drzwiami a chłód zimowego powietrza od razu dotknął mojego rozżarzonego ciała. Poszłam oczywiście do mamy.
- Nienawidzę kiedy jest pijany - powiedziałam przez łzy, mama zrobiła mi kakao. Zawsze jak byłam dzieckiem robiła kakao kiedy byłam smutna - kochana istota.
- Nie przejmuj się skarbie - pocałowała mnie w czoło, cieszyłam się że miałam ją koło siebie
- Coraz gorzej się czuję, rano rzygam jak kot, ciągle jest mi słabo... - powiedziałam - jakbym miała wiecznego kaca - dodałam, a mama spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem
- Dziecko ty moje drogie! - krzyknęła - robiłaś test? - zapytała nerwowo
- Jaki test? - zapytałam
- Ciążowy - powiedziała a mnie wryło. Faktycznie kochałam się ostatnio z Jaredem bez zabezpieczenia, bo sądził, że go nie chce. Ale nie, nie mogłam... to byłoby najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Musiałam nieźle wyglądać bo mama przyniosła mi szklankę wody.
- Nie mogę być w ciąży - powiedziałam przez łzy - to byłaby najgorsza rzecz jaka mogłaby mnie spotkać - powiedziałam, mama obiecała że kupi mi jutro test a ja nie spałam całą noc, ciągle patrzałam w ekran telefonu, miałam nadzieję że jak Jared się obudzi to zadzwoni do mnie, przeprosi, albo chociaż powie żebym wróciła. Nadszedł ranek, ani jednego telefonu, nic. Popołudniu w końcu rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu komórkowego.
- Przepraszam - pierwsze co usłyszałam
- Jared przyjedź - powiedziałam i rozłączyłam się. Mama przyniosła mi test, poszłam do łazienki i drżącymi rękoma czekałam na wynik, łzy spływały po moich policzkach a mama trzymała mnie za dłoń. Bałam się, nie w sensie że nie chciałam dziecka z Jaredem, bo chciałam z nim założyć szczęśliwą rodzinę, ale nie byłam gotowa na to teraz. Jedna kreska - nie jestem w ciąży.
- Na szczęście - powiedziała mama - za szybko to by nastąpiło - powiedziała i pocałowała mnie w policzek, wtedy do łazienki wszedł Jared, no tak miał w zwyczaju wchodzenie po prostu do domu mojej mamy.
- Co tu się...- przerwał widząc mnie z testem w rękach - Violet ty? - zapytał i zaraz pobladł
- Nie, ale bałam się że tak - powiedziałam - i tak musimy porozmawiać - automatycznie na mojej twarzy widniał poważny grymas, poszliśmy do pokoju dla gości w jakim mieszkaliśmy jeszcze pół roku temu. - Nie dam sobą pomiatać, już nie Jared - zaczęłam
- Wiem - powiedział
- Masz mnie za kogo? Za sprzątaczkę i kochankę? Bo wybacz nie pasuje mi to, że jesteś najebany każdego wieczoru a Bóg wie czy nie zaczniesz znów brać... - powiedziałam
- Nie tknę tego ścierwa - powiedział
Dlaczego życie ma dla mnie taki okropny scenariusz czasami wolałabym być martwą w tym domku, kiedy mnie porwano.Boże Violet przestań, zerwałam się z łożka - tabletka! - krzyknęłam sama do siebie, zapomniałam znów że muszę zabrać leki, spóźniłam się już godzinę, no ale cóż. Poszłam do kuchni a widok jaki ujrzałam wybił mnie z totalnej równowagi.
- Kurwa mać! - krzyknęłam i zrzuciłam rząd butelek które zbiły się na podłodze, raniąc moje nogi, ale jakoś mnie to nie ruszało, Jared poderwał się i przyszedł do mnie
- Coś ty narobiła? - zapytał jakbym była jebanym wiecznym problemem
- To ty zastanów się co robisz! - krzyknęłam
- O co ci znowu chodzi Violet? - zapytał
- O to jak mnie traktujesz - powiedziałam - przepraszam jako twoja pierdolona sprzątaczka zaraz to posprzątam - powiedziałam z wyrzutem i złapałam miotłę, patrzał na mnie jakbym nie wiem co mu zrobiła, zabiła mu prześlicznego kotka którego bardzo kochał.
- Świrujesz - powiedział i westchnął
- Ja świruję? Jared spójrz na siebie, to czwarty dzień kiedy znów pijecie, a mnie traktujesz jak przedmiot, maszyna do sprzątania i do ruchania idealnie się czuję wiesz? - powiedziałam i zalałam się łzami i zaczęłam zamiatać potłuczone szkło
- Nie dasz mi się nawet zabawić - próbował się obronić
- Dawałam, dawałam ci cały czas, ale mam dość Jared. Mam dosyć czucia się jak popychadło, kim dla Ciebie właściwie jestem no kim? - spojrzałam na niego cała zapłakana, nie odpowiedział - Dziękuję, już zrozumiałam - złapałam opakowanie tabletek i swój dowód
- Co ty robisz? - zapytał
- A jak ci się wydaje? - powiedziałam przez łzy, i poszłam do sypialni, otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować swoje ubrania, nie wierzyłam sama że nawet nie potrafił odpowiedzieć na to kim dla niego jestem, doszłam do wniosku, że stałam się dla niego przedmiotem. Stanął w drzwiach i zaczął ryczeć.
- Nie odchodź ode mnie - mówił łamiącym się głosem
- Przestań Jared nie mam dla Ciebie żadnego znaczenia, ze mną czy beze mnie będziesz taki sam - powiedziałam ściskając sukienkę w dłoni jaką mi kupił i coraz głośniej płacząc.
- Nie - powiedział i złapał mnie za nadgarstki
- Dobra daruj sobie Jared - powiedziałam
- Kocham Cię - powiedział i pocałował mnie, sama wódka, chciało mi się wymiotować
- Wytrzeźwij - powiedziałam i wyrwałam się od niego - potem porozmawiamy - powiedziałam i wyszłam z mieszkania, ale nim to zrobiłam rzuciłam - jeżeli mnie kochasz to mnie znajdziesz, ale porozmawiam z tobą tylko kiedy będziesz trzeźwy - trzasnęłam drzwiami a chłód zimowego powietrza od razu dotknął mojego rozżarzonego ciała. Poszłam oczywiście do mamy.
- Nienawidzę kiedy jest pijany - powiedziałam przez łzy, mama zrobiła mi kakao. Zawsze jak byłam dzieckiem robiła kakao kiedy byłam smutna - kochana istota.
- Nie przejmuj się skarbie - pocałowała mnie w czoło, cieszyłam się że miałam ją koło siebie
- Coraz gorzej się czuję, rano rzygam jak kot, ciągle jest mi słabo... - powiedziałam - jakbym miała wiecznego kaca - dodałam, a mama spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem
- Dziecko ty moje drogie! - krzyknęła - robiłaś test? - zapytała nerwowo
- Jaki test? - zapytałam
- Ciążowy - powiedziała a mnie wryło. Faktycznie kochałam się ostatnio z Jaredem bez zabezpieczenia, bo sądził, że go nie chce. Ale nie, nie mogłam... to byłoby najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Musiałam nieźle wyglądać bo mama przyniosła mi szklankę wody.
- Nie mogę być w ciąży - powiedziałam przez łzy - to byłaby najgorsza rzecz jaka mogłaby mnie spotkać - powiedziałam, mama obiecała że kupi mi jutro test a ja nie spałam całą noc, ciągle patrzałam w ekran telefonu, miałam nadzieję że jak Jared się obudzi to zadzwoni do mnie, przeprosi, albo chociaż powie żebym wróciła. Nadszedł ranek, ani jednego telefonu, nic. Popołudniu w końcu rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu komórkowego.
- Przepraszam - pierwsze co usłyszałam
- Jared przyjedź - powiedziałam i rozłączyłam się. Mama przyniosła mi test, poszłam do łazienki i drżącymi rękoma czekałam na wynik, łzy spływały po moich policzkach a mama trzymała mnie za dłoń. Bałam się, nie w sensie że nie chciałam dziecka z Jaredem, bo chciałam z nim założyć szczęśliwą rodzinę, ale nie byłam gotowa na to teraz. Jedna kreska - nie jestem w ciąży.
- Na szczęście - powiedziała mama - za szybko to by nastąpiło - powiedziała i pocałowała mnie w policzek, wtedy do łazienki wszedł Jared, no tak miał w zwyczaju wchodzenie po prostu do domu mojej mamy.
- Co tu się...- przerwał widząc mnie z testem w rękach - Violet ty? - zapytał i zaraz pobladł
- Nie, ale bałam się że tak - powiedziałam - i tak musimy porozmawiać - automatycznie na mojej twarzy widniał poważny grymas, poszliśmy do pokoju dla gości w jakim mieszkaliśmy jeszcze pół roku temu. - Nie dam sobą pomiatać, już nie Jared - zaczęłam
- Wiem - powiedział
- Masz mnie za kogo? Za sprzątaczkę i kochankę? Bo wybacz nie pasuje mi to, że jesteś najebany każdego wieczoru a Bóg wie czy nie zaczniesz znów brać... - powiedziałam
- Nie tknę tego ścierwa - powiedział
- Tak? Wiesz o chlaniu dzień w dzień też mówiłeś że to nienormalne, a sam to robisz - spojrzałam na niego - nie poznaję Cię - wzięłam głęboki oddech - jeżeli będzie tak dalej to... - urwałam bo niebieskie oczy mojego chłopaka zalały się łzami
- Nie będzie... - powiedział - wróć do domu, naprawimy to - powiedział
- A jest co naprawiać? - powiedziałam przez łzy
- Nie mogę Cię stracić - spojrzał na mnie w końcu jak na kobietę, jak na narzeczoną
- Jared kocham Cię ale nie mogę tak żyć - powiedziałam
- Sugerujesz coś? - zapytał
- Muszę odpocząć... Nie chcę tego kończyć chcę po prostu kilku dni bez Ciebie, żeby pomyśleć
- Dobrze - powiedział - Odezwij się jak będziesz mnie jeszcze chciała - zniknął za drzwiami, nie zdążyłam go nawet dogonić odjechał z piskiem opon. A ja zaczęłam bać się co może się stać.... Jared miewał głupie pomysły a w ogóle jak był rozczarowany bądź załamany. Tego bałam się najbardziej.
Minęły trzy dni, a ja postanowiłam wrócić do domu. Otworzyłam drzwi.
- A melanż trwa - powiedziałam w duchu, usłyszałam śmiechy w sypialni. Ale pierw na stole zauważyłam trzy ładne kreski, mogłam się domyślić że to zrobi, otworzyłam drzwi od sypialni.
- Jared?! - leżał tam a obok niego jakaś blondynka, palił papierosa, oboje byli na bieliźnie
- Violet.... - usłyszałam kiedy trzasnęłam drzwiami.
- Wróciłam z myślą, że się zmieniłeś, ale się myliłam. Jak zwykle życie mnie nienawidzi - zdjęłam pierścionek zaręczynowy i ze łzami położyłam go na stoliku
- To nie tak - powiedział
- Nie tak a jak? Pieprzyłeś się z nią? Fajnie było? Zajebiście pewnie, bo nie ze mną! - łzy uniemożliwiały mi widoczność - A tak się bawimy tak? Teraz będziemy sobie pokazywać jak bardzo potrafimy siebie nawzajem denerwować? Tak o to ci chodzi? Wiesz jak ja mogę ciebie zdenerwować? - mówiłam przez złość
- Uspokój się - powiedział, podeszłam do stolika, złapałam zwinięte 20 dolców i wciągnęłam trzy kreski kokainy a wszystko popiłam alkoholem jaki stał obok mnie - Violet pojebało Cię!? - krzyknął
- To Ciebie pojebało - powiedziałam i pobiegłam do tego dziewczyny - Wypierdalaj stąd albo zbiję ci tą piękną buzię - spojrzała na mnie - Głucha jesteś kurwo!? - szarpnęłam ją i wyprowadziłam całkowicie przed drzwi - I lepiej żebym cię więcej nie spotkała! - krzyknęłam na pożegnanie i rzuciłam jej torebką.
- Nie kochałem się z nią - powiedział
- Jebie mnie to, serio - powiedziałam i usiadłam na kanapie, poczułam, że moje ciało staje się powoli bezwładne, a ja tracę kontrolę nad umysłem. - I co teraz Leto? - powiedziałam z żalem
- Nie wiem... - odparł
- Nawet nie wiesz jak cię kocham, i to wszystko tak cholernie boli, mam ochotę spierdolić raz na zawsze i tym razem się zabić, po co mam cierpieć - powiedziałam wściekła
- Naprawimy to - powiedział
- Nie ma czego naprawiać - powiedziałam - właśnie spierdoliłeś cały nasz związek - powiedziałam i wyszłam pomimo, że musiałam iść cholernie krzywo, nie miałam gdzie się podziać nie mogłam w takim stanie pojechać do mamy. Jedyne co mi zostało to zadzwoniłam do Ruby. Po godzinnym płaczu i siedzeniu na zimnej ławce zaczęłam świrować, widzieć rzeczy jakich nie widział normalny człowiek, zresztą mogłam się tego domyślić po ćpaniu tego ścierwa. Poczułam znajomy zapach perfum - Shannon.
- Czego tu szukasz? - zapytałam
- Chciałem z Tobą pogadać - powiedział
- Jak chcesz bronić brata to dziękuję bardzo za taką rozmowę - powiedziałam i spojrzałam na niego obojętnym wzrokiem
- Nie, nie chce go bronić bo zrobił najgłupszą rzecz w swoim życiu - zaczął - właściwie to jest pojebany - dodał
- Kocham go... To jest najgorsze - zaczęłam płakać
- Wiem o tym - powiedział, a ja po prostu się do niego przytuliłam. Ale właściwie dlaczego brat Jareda jest tu ze mną a nie z bratem?
Obudziłam się rano we własnym łóżku, a obok mnie siedział Shannon
- Co się wczoraj stało?
- Zemdlałaś - powiedział
- Gdzie jest Jared - gwałtownie podniosłam się
- Uspokój się - powiedział Shannon spoglądając na mnie - śpi w salonie - dodał
- Co się jeszcze wczoraj działo? - zapytałam
- Całowaliśmy się - powiedział
- Co? Shannon ja byłam naćpana, ja przepraszam wiesz że bym tego nie zrobiła - powiedziałam i spuściłam wzrok
- Wiem, spokojnie to będzie nasza tajemnica - zaśmiał się Shannon - Nie chcesz dać mu szansy? - zapytał
- Żeby znów mnie zdradził? Nie - powiedziałam i podniosłam się, złapałam torebkę i wyszłam z mieszkania.
Rozdział: Jared Leto & Violet Smith uważam za zamknięty.
- Nie będzie... - powiedział - wróć do domu, naprawimy to - powiedział
- A jest co naprawiać? - powiedziałam przez łzy
- Nie mogę Cię stracić - spojrzał na mnie w końcu jak na kobietę, jak na narzeczoną
- Jared kocham Cię ale nie mogę tak żyć - powiedziałam
- Sugerujesz coś? - zapytał
- Muszę odpocząć... Nie chcę tego kończyć chcę po prostu kilku dni bez Ciebie, żeby pomyśleć
- Dobrze - powiedział - Odezwij się jak będziesz mnie jeszcze chciała - zniknął za drzwiami, nie zdążyłam go nawet dogonić odjechał z piskiem opon. A ja zaczęłam bać się co może się stać.... Jared miewał głupie pomysły a w ogóle jak był rozczarowany bądź załamany. Tego bałam się najbardziej.
Minęły trzy dni, a ja postanowiłam wrócić do domu. Otworzyłam drzwi.
- A melanż trwa - powiedziałam w duchu, usłyszałam śmiechy w sypialni. Ale pierw na stole zauważyłam trzy ładne kreski, mogłam się domyślić że to zrobi, otworzyłam drzwi od sypialni.
- Jared?! - leżał tam a obok niego jakaś blondynka, palił papierosa, oboje byli na bieliźnie
- Violet.... - usłyszałam kiedy trzasnęłam drzwiami.
- Wróciłam z myślą, że się zmieniłeś, ale się myliłam. Jak zwykle życie mnie nienawidzi - zdjęłam pierścionek zaręczynowy i ze łzami położyłam go na stoliku
- To nie tak - powiedział
- Nie tak a jak? Pieprzyłeś się z nią? Fajnie było? Zajebiście pewnie, bo nie ze mną! - łzy uniemożliwiały mi widoczność - A tak się bawimy tak? Teraz będziemy sobie pokazywać jak bardzo potrafimy siebie nawzajem denerwować? Tak o to ci chodzi? Wiesz jak ja mogę ciebie zdenerwować? - mówiłam przez złość
- Uspokój się - powiedział, podeszłam do stolika, złapałam zwinięte 20 dolców i wciągnęłam trzy kreski kokainy a wszystko popiłam alkoholem jaki stał obok mnie - Violet pojebało Cię!? - krzyknął
- To Ciebie pojebało - powiedziałam i pobiegłam do tego dziewczyny - Wypierdalaj stąd albo zbiję ci tą piękną buzię - spojrzała na mnie - Głucha jesteś kurwo!? - szarpnęłam ją i wyprowadziłam całkowicie przed drzwi - I lepiej żebym cię więcej nie spotkała! - krzyknęłam na pożegnanie i rzuciłam jej torebką.
- Nie kochałem się z nią - powiedział
- Jebie mnie to, serio - powiedziałam i usiadłam na kanapie, poczułam, że moje ciało staje się powoli bezwładne, a ja tracę kontrolę nad umysłem. - I co teraz Leto? - powiedziałam z żalem
- Nie wiem... - odparł
- Nawet nie wiesz jak cię kocham, i to wszystko tak cholernie boli, mam ochotę spierdolić raz na zawsze i tym razem się zabić, po co mam cierpieć - powiedziałam wściekła
- Naprawimy to - powiedział
- Nie ma czego naprawiać - powiedziałam - właśnie spierdoliłeś cały nasz związek - powiedziałam i wyszłam pomimo, że musiałam iść cholernie krzywo, nie miałam gdzie się podziać nie mogłam w takim stanie pojechać do mamy. Jedyne co mi zostało to zadzwoniłam do Ruby. Po godzinnym płaczu i siedzeniu na zimnej ławce zaczęłam świrować, widzieć rzeczy jakich nie widział normalny człowiek, zresztą mogłam się tego domyślić po ćpaniu tego ścierwa. Poczułam znajomy zapach perfum - Shannon.
- Czego tu szukasz? - zapytałam
- Chciałem z Tobą pogadać - powiedział
- Jak chcesz bronić brata to dziękuję bardzo za taką rozmowę - powiedziałam i spojrzałam na niego obojętnym wzrokiem
- Nie, nie chce go bronić bo zrobił najgłupszą rzecz w swoim życiu - zaczął - właściwie to jest pojebany - dodał
- Kocham go... To jest najgorsze - zaczęłam płakać
- Wiem o tym - powiedział, a ja po prostu się do niego przytuliłam. Ale właściwie dlaczego brat Jareda jest tu ze mną a nie z bratem?
Obudziłam się rano we własnym łóżku, a obok mnie siedział Shannon
- Co się wczoraj stało?
- Zemdlałaś - powiedział
- Gdzie jest Jared - gwałtownie podniosłam się
- Uspokój się - powiedział Shannon spoglądając na mnie - śpi w salonie - dodał
- Co się jeszcze wczoraj działo? - zapytałam
- Całowaliśmy się - powiedział
- Co? Shannon ja byłam naćpana, ja przepraszam wiesz że bym tego nie zrobiła - powiedziałam i spuściłam wzrok
- Wiem, spokojnie to będzie nasza tajemnica - zaśmiał się Shannon - Nie chcesz dać mu szansy? - zapytał
- Żeby znów mnie zdradził? Nie - powiedziałam i podniosłam się, złapałam torebkę i wyszłam z mieszkania.
Rozdział: Jared Leto & Violet Smith uważam za zamknięty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz