Jared zaraz wyrwał się i poleciał do brata, był szczęśliwy, tak bardzo szczęśliwy że samą mnie ogarniało wewnętrzne szczęście. Chore, ale chyba tak działa miłość.
- Nie widziałem was lata! - krzyknął Shannon wyjmując z plecaka jaki miał na plecach szampana.
- Stary jest osiemnasta już chcesz zacząć imprezę - słowo impreza trochę mnie zbiło, bałam się że Jared może ulec i znów weźmie a wtedy jak się dowiem nie będę miała serca wysłać go do ośrodka, i znów coś się stanie, czarne scenariusze to moja specjalność, uśmiechnęłam się sztucznie, robiąc pozory że wszystko jest okej, że wcale się nie martwię, Shannon z Jaredem rozmawiali a ja poszłam do pokoju zabrać tabletkę, taki już los chorej na schizofrenię. Narzuciłam na siebie sweter bo zrobiło mi się chłodno i wróciłam do nich, siedzieli i śmiali sie. Jared podszedł i pocałował mnie w policzek obejmując mnie w pasie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Idziemy dzisiaj do Shannona? - zapytał patrząc na mnie, uśmiechnęłam się do niego kiedy stanął naprzeciw mnie.
- Głupio się pytasz - odparłam i usiadłam na sofie. Jared uśmiechnął się szeroko
- Pogramy dzisiaj bracie! - krzyknął radośnie Shannon - zaczynamy wszystko znów - uśmiechnął się szeroko a Jared z radości aż klasnął jak małe dziecko.
- Macie już nazwę? - zapytałam i uśmiechnęłam się
- Graliśmy jako Thirty Seconds To Mars - powiedział Jared i spojrzał na mnie a potem na brata
- No to grajcie tak dalej! - powiedziałam radośnie - i chcę żebyście wydali tą płytę jaką macie przyszykowane, i nie słyszę słowa nie - w tym momencie spojrzałam na swojego chłopaka a on przewrócił teatralnie oczami - no właśnie do ciebie mówię - zaśmiałam się. Po jakieś godzinie poszliśmy do domu mamy Jareda i Shannona. Przywitałam się z kobietą i zaraz zostałam zasypana pytaniami, o nas, ślub, zaręczyny, ośrodek, dzieci, dosłownie wszystko.
- Mam nadzieję, że chociaż ten młodszy pomyśli o ustatkowaniu się, taką dobrą kobietę ma przy boku - uśmiechnęła się.. Tak dobrą.. Tak świetną, że ciągle są problemy za moje zachowanie, ale będę pracowała nad sobą. - Właśnie Violet, byłaś dziennikarką, znalazłam to dzisiaj w gazecie - podała mi gazetę
Lubisz spędzać czas pisząc? Kochasz pracę z ludźmi? Masz skończone dziennikarstwo? To właśnie ciebie szukamy....
- Genialnie! - krzyknęłam i zapisałam numer i adres - może się uda - uśmiechnęłam się do kobiety
- Mam nadzieję kochana - uśmiechnęła się, podszedł Jared i objął mnie w pasie.
- Ładną mam dziewczynę nie? - rzucił zabawnie do mamy
- Byś się jej oświadczył, a nie ładna dziewczyna - powiedziała i zaśmiała się
- Na wszystko jest czas - pocałował mnie - nie spieszymy się - znów mnie pocałował
- Yhym - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, panie Leto ja wcale nie czekam na twój krok.
- Para jak z obrazka - rzucił Shannon wchodząc do kuchni - mamo znów gramy! - powiedział
- Tylko grzecznie w świecie show biznesu idzie szybko się zagubić - powiedziała
"zagubić" - pomyślałam i przed oczami miałam widniejący obraz tego co może się dziać, znów czarne scenariusze, Smith ogarnij się. Gdybym nie stała w otoczeniu rodziny Jareda dawno zdzieliłabym sobie w twarz. Poszliśmy do miejsca gdzie grali, usiadłam na podłodze, a Jared śpiewał całkowicie przed moją twarzą co chwilę całując mnie albo zaczepiając. Przypomniało mi się, że mam kolegę który pracuje w wytwórni muzycznej.
- Chwilkę, dajcie mi chwilkę - wyszłam z pomieszczenia i wykonałam telefon - Josh, tu Violet mam kogoś kto może cię zainteresować.... - rozmawiałam z nim chwilę po czym dumna otworzyłam drzwi - Pakować manatki jedziemy do wytwórni. Jared stał jak wryty z śmieszną miną, a Shannon omal nie spadł z krzesła na którym siedział, przybili sobie wszyscy piątki i wsiedliśmy w auto.
- Jak to to? - zaczął Shannon
- Mam znajomości - odparłam i uśmiechnęłam się a Jared objął mnie w pasie, siedzieliśmy z tyłu obściskując się, to już było normalne. Pojechaliśmy do wytwórni, zagrali kilka kawałków po czym dostali propozycję że ich wypromują, kilka koncertów jak się spodoba to wydadzą płytę, mała wytwórnia ale może się uda. Do domu wróciliśmy grubo po 3 nad ranem. Mama już spała więc cicho poszliśmy do naszego pokoju. I znów obudziło nas wychodzenie mamy do pracy czyli była czternasta. Idealnie.
- Jared my musimy zmienić tryb działania - zaśmiałam się
- Będziemy chodzić szybciej spać - uśmiechnął się
- Cieszysz się? - zapytałam spoglądając mu w oczy
- To takie nowe, cieszę się Violet ale zarazem boję - powiedział
- Przesadzasz.. - odparłam - będziecie jeszcze sławni, zobaczysz!
-------------------------------------
- Chciałabym powiedzieć, że czas akcji tego opowiadania nie odnosi się do historii Thirty Seconds To Mars
Nowy rozdział niedługo :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz