niedziela, 9 lutego 2014

36. Everything for you

Minęły dokładnie dwa miesiące i trzy dni od kiedy widziałam się z Jaredem po raz ostatni. Pojęłam, że jeżeli chcę go utrzymać przy sobie muszę się zmienić, on dawał z siebie wiele, zmieniał się a ja co? Stałam w miejscu i tłumaczyłam się chorobą, ona nie tłumaczy mojej niskiej oceny, ona nie tłumaczy tego, że nie mam się zmieniać żeby być coraz lepsza dla nas, dla dobra obojga zakochanych w sobie ludzi.  Ten czas spędziłam pracując nad sobą, a dzisiaj kiedy przyszedł czas powrotu Jareda do domu po leczeniu czułam się gotowa żeby pokazać mu się z innej strony.  Jedyny kontakt jaki miałam z nim był telefoniczny, i próbując oszukać samą siebie i jego zapewniałam na początku że jestem gotowa żeby go odwiedzić, ale nie pozwalał mi. Teraz właściwie wychodzi na próbę, jeżeli znów zabierze czeka go pół roku dalszego odwyku. Musiałam pierw porozmawiać z nim w jego Sali, i wyciągnąć jak najwięcej informacji, czy nie jest jeszcze za słaby żeby wyjść. Weszłam do obskurnego ośrodka, i zapach potu i środków czyszczących zaraz podrażnił moje nozdrza – Długo Cię tu nie było – mruknęłam sama do siebie, pokazałam się kobiecie z recepcji i poszłam do Jareda, oczywiście przeszukanie i inne sprawy zajęły mi ponad pół godziny, w końcu mogłam otworzyć drzwi i zobaczyć swojego chłopaka – Jared! – krzyknęłam radośnie patrząc na niego, uśmiechnął się do mnie i objął w pasie moje ciało. Wyglądał znacznie lepiej,  musnęłam jego wargi i wtuliłam się w jego masywne ramiona, niewiele wystarczyło mi abym była w pełni szczęśliwa
- Wróciłaś – spojrzał na mnie i pocałował mnie w czoło
- Walczę – uśmiechnęłam się i pocałowałam go czule, otwartą dłonią głaskał mój policzek i patrzył prosto w moje oczy
- Tęskniłem – odparł i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i zaczął mnie namiętnie całować, uśmiechnęłam się zalotnie i kontynuowałam ten pocałunek
- Też tęskniłam – powiedziałam siadając mu na kolanach – a jak się czujesz? – zapytałam
- Już lepiej, zdecydowanie lepiej, po tygodniu zaczęli podawać mi leki, i ogólnie czuję się zajebiście – uśmiechnął się
- Odłożyłam już dość dużą sumę pieniędzy, wiesz jak żyłam sama to mniej wydawałam, i chyba wystarczy nam żeby wyjechać i do tego moja mama nam pomoże więc mamy otwarte bramy do miasta aniołów, jeżeli tylko chcesz – powiedziałam a na jego twarzy ukazał się uśmiech
- Jesteś genialna! – krzyknął radośnie
- Kupca na mieszkanie już też mam – uśmiechnęłam się – a na narodziny dziecka Ruby po prostu przyjedziemy – powiedziałam
- Już masz wszystko rozplanowane? – zapytał
- Tak – zalotnie uśmiechnęłam się i pocałowałam go delikatnie, rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym musiałam zdać relację psychiatrze, opowiedziałam wszystko i dostaliśmy pozwolenie.
- Kocham Cię – krzyknął i wziął mnie na ręce, potem wziął swój bagaż i wyszliśmy z ośrodka.
Tydzień Później 
- Jared widziałeś gdzieś mój paszport? Kurde no spóźnimy się przeze mnie na autobus – mówiłam nerwowo wysypując zawartość mojej torebki
- Przecież masz go tu – pokazał mi teczkę z dokumentami – zakręcona – pocałował mnie w czoło i pomógł zbierać rozsypane po pokoju rzeczy z mojej torebki. Spojrzałam na nasze już puste mieszkanie, oddałam klucze nowym właścicielom i wyszłam zaraz za Jaredem
- Nowe życie – powiedziałam
- Będzie wspaniale – powiedział i powędrowaliśmy na przystanek autobusowy.
Mam nadzieję, że nam się uda, że pomimo wszystkiego co mnie wiązało z Los Angeles zacznę od nowa, z osobą jaką kocham za wszystko.
-----------------------------------
- Jak to zaczęła się szkoła a ja zbytnio nie mam weny, no ale coś napisałam niezbyt podoba mi się ten rozdział ale oceńcie sami
- Nowy?
#Soon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz