sobota, 1 lutego 2014

30. Everything has changed

Violet 
Nie pamiętam nic. Nic co całkowicie mogłoby okazać się prawdą. Wiem jedno – mój mózg nie pracuje na właściwych obrotach. Uścisnął moją dłoń mocniej kiedy do Sali wszedł lekarz. Dobrze go znałam. Pan doktor z mojego kochanego Los Angeles- przyjaciel Tom’a. Skąd on tu? Tylko to pytanie zaprzątało moją głowę.
- Violet opowiedz co się stało – zaczął lekarz
- Zasnęłam normalnie u boku mojego chłopaka, szczęśliwa. Poczułam, że ktoś próbuje mnie obudzić, to było takie realne – powiedziałam a po policzkach potoczyły się łzy – byłam w szpitalu psychiatrycznym i powiedziano mi, że wszystko co przeżyłam od czasu wypadku, mojej niedoszłej próby samobójczej jest nieprawdą… - znów łzy upłynęły z moich oczu – dzwoniłam do Jareda ale on twierdził, że mnie nie zna. Wracałam do Nowego Jorku sama i on czekał na mnie na lotnisku, pocałowałam go a potem poczułam ból i obudziłam się tutaj – lekarz spojrzał na mnie, a potem na mojego chłopaka, poprosił go na chwilę, po czym wrócił, ale już sam. – Gdzie jest Jared? – pierwsze co powiedziałam nie widząc ukochanego
- Pakuje panią – odparł lekarz i spojrzał na mnie
- Jak to pakuje? – zapytałam
- Pani stan psychiczny…
- Nigdzie mnie nie zabieracie bo się nie zgadzam! – przerwałam mu – jestem kurwa poczytalna i mogę sama sobie poradzić – powiedziałam zimno
- Ma pani schizofrenię, jestem tego już stuprocentowo pewny – powiedział lekarz i spojrzał na mnie
- Na to są leki – powiedziałam – jedyne co przyjmę to leki – dodałam
- Jest pani pewna? – zapytał a ja kiwnęłam głową, pokazując, że tak. Wyjął notes z broszurkami do wypisywania recept, i wypisał 2. Dał mi jeszcze kartkę z dawkowaniem – musi się pani tego trzymać, żeby te wizje i wszystko do pani nie wróciło – powiedział i opuścił moją salę. Schizofrenia? Jakim cudem… Myślałam, że to wszystko jest tak realne a naprawdę jestem chora, przecież Jared mnie zostawi, po co mu świrnięta kobieta, na chuj mu to. Ścisnęłam materiał kołdry i zaczęłam płakać. Nie chciałam być chora, nie mogłam być chora. Dlaczego całe zło zawsze dotyka mnie? Spierdalaj do kogoś innego, a mnie zostaw w spokoju. Łzy zmoczyły prawie całą połowę mojej poduszki, wtedy wszedł Jared, ukucnął nad moim łóżkiem.
- Dlaczego płaczesz? – zapytał
- Zostawisz mnie – powiedziałam – po co ci chora psychicznie dziewczyna? Miejmy już to za sobą, przepraszam, że narobiłam tyle zamieszania w Twoim życiu, nie miałam pojęcia, że jestem chora – powiedziałam a łzy wcale nie chciały się zatrzymać, dotknął opuszkami palców moją twarz i wytarł łzy
- Pleciesz głupoty, kocham Cię taką jaką jesteś – powiedział – nie ważne czy jesteś chora czy nie – pocałował mnie delikatnie w policzek.
- Nie chcę być ciężarem – powiedziałam – mogę być agresywna, wiesz, że przez leki się zmienię prawda? – powiedziałam a łzy dalej upływały z moich oczu
- Nie płacz już – powiedział cicho – będę z Tobą do końca rozumiesz? Nie zostawię Cię ze względu na chorobę – powiedział wprost do mojego ucha
- Dziękuję – odparłam i wtuliłam się w jego tors robiąc mu na bluzce plamę od moich łez. Bałam się, cholernie się bałam i nawet nie byłam do końca świadoma swojego stanu, cóż może mnie jeszcze czekać w tym życiu.  Zaczęłam nowy rozdział w życiu i teraz musi być coraz lepiej, będę się leczyć chodzić na terapię, próbować zmienić wszystko tylko żeby już nie wróciło to co było.
Co ze mną będzie? Nie mam pojęcia. Ze szpitala wyszłam tydzień później. Brałam już leki ale nie widziałam jakieś ogromnej zmiany, wszystko po prostu było spokojniejsze. Jared pomimo wszystkiego naprawdę się poświęcał, skakał koło mnie chociaż nie musiał. Mama przyjechała do nas na tydzień i ciągle widziałam jak płacze, bo nie mogę pogodzić się z tym co się stało. Co do moich zdolności „magicznych”. Moje medium było zmyślone przez moją podświadomość, nie świadczy to o tym, że jestem chora od dzieciństwa, tylko o tym, że od małego miałam problemy ze swoją psychiką, wcale nie jestem czarownicą. Jestem zwykłą prostą chorą na schizofrenię kobietą, która ponad swoje życie kocha faceta, który poświęcił się dla niej i zmienił kompletnie tok swojego życia, kocha faceta z którym czuje, że żyje.
2 lata później 
Jestem Violet Smith, jestem chora na schizofrenię i spędziłam ostatnie dwa lata na kompletnym zmienianiu swojego życia, mój chłopak okazał się wspaniałym człowiekiem, który jest ze mną nadal, pomimo wszystkiego. Był ze mną kiedy było źle i trzymał mnie za rękę i to mi wystarczyło. Kocham tego faceta ponad tą chorobę i wszystko. Utrzymujemy się z jego pensji. Niestety ja nie jestem jeszcze do końca w stanie psychicznym aby wrócić do pracy.
- Jared, przepraszam – powiedziałam – poszukam pracy – spojrzał na mnie i pocałował mnie
- Spokojnie kochanie – uśmiechnął się – damy radę, daliśmy przez te dwa lata pociągniemy i dalej – powiedział biorąc kolejny łyk kawy.
- Spójrz na siebie, jesteś przemęczony, nie możesz pracować na dwa etaty, ja muszę coś znaleźć, i wtedy będziesz mógł zrezygnować z tego pieprzonego zmywaka i zająć się twoją muzyką – powiedziałam. Tak Jared zajmował się muzyką, pracował w sklepie muzycznym i czasami pogrywał na jakiś małych koncertach, mam utalentowanego chłopaka, śpiewa lepiej niż niejeden aktualny wokalista i jest wspaniałym człowiekiem.
- Przestań Violet, ja się dobrze czuję – powiedział całując mnie w czoło i łapiąc kanapki – będę po dwunastej, kocham Cię – pocałował mnie czule i wyszedł do pracy. Wzięłam telefon.
- Dzień Dobry, z tej strony Smith, wiem, że minęły dwa lata, ale czy miałabym szansę – zaczęłam
- Mówiłem pani chłopakowi, że jest dla pani miejsce – powiedział mężczyzna
- Matko! Mogłabym znów zacząć? To znaczy dopiero zacząć – powiedziałam
- Od kiedy chciałaby pani? – zapytał
- Od jutra, mogę przyjść już od jutra! – mówiłam radosnym tonem głosu
- Dobrze, to zapraszam – powiedział ciepło, podziękowałam i zaczęłam swój głupi taniec szczęścia. Złapałam jeszcze raz telefon i wystukałam sms’a do Jareda.
„ Kochanie, będę miała pracę! Tam gdzie nie poszłam bo zachorowałam, będę miała pracę!”
Po jakiś dziesięciu minutach mój telefon zaczął dzwonić.
- Jesteś wariatką – usłyszałam
- Wiem – zaśmiałam się – ale będę pracować w miejscu w jakim mogę dać z siebie dwieście procent, czuję się lepiej, kto nie ryzykuje nie zyskuje – powiedziałam radośnie
- Kupię wino,  zrób kolację , trzeba to uczcić – powiedział
- Kocham Cię Jared – powiedziałam
- Też Cię kocham, muszę już kończyć, spotkamy się wieczorem – powiedział i rozłączył się.
Nie dopowiedziałam wszystkiego, przez ten czas jak się leczyłam i dalej się leczę chodziłam na spotkania.  Poznałam tam Rose i Katherine dziewczyny bardzo podobne do mnie, bardzo się z nimi zaprzyjaźniłam, i teraz prócz tego, że skończyłam serię spotkań z grupą i chodzę tylko do psychiatry, to z nimi nie straciłam kontaktu, tak samo poprawiłam kontakty z Ruby i takim sposobem w moim życiu miałam 4 najlepsze osoby  : Jareda, Ruby, Katherine i Rose.  Byłam umówiona z dziewczynami na zakupy, więc ubrałam swoją sukienkę w kwiaty i obcasy i wyszłam z domu. Było gorące lato, i słońce naprawdę dawało, więc wybrałam jako nakrycie mój duży kapelusz i okulary przeciwsłoneczne jakie kupił mi rok temu Jared.
- Nie uwierzycie – powiedziałam na wstępie
- Co się stało? – zapytała Ruby i uśmiechnęła się
- Dostałam pracę! – krzyknęłam radośnie
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy – powiedziała Katherine.
- Ja mam wam coś też do powiedzenia – zaczęła Ruby
- No mów! – krzyknęła Rose – dużo nowości widzę, a nie widziałyśmy się tylko tydzień – zaśmiałyśmy się
- No to… - zaczęła Ruby- jestem w ciąży! – powiedziała a my wszystkie ją wyściskałyśmy – Mam nadzieję, ze dziewczyny się nie obrazicie, ale chciałam poprosić Violet jako chrzestną
- Jasne, że nie znacie się dłużej – powiedziała Rose
- No właśnie – dodała Kath
- No to co Violet, zgodzisz się? – zapytała się i spojrzała na mnie
- Jasne, że tak! – powiedziałam – który to miesiąc? – dopytałam
- Trzeci – powiedziała i uśmiechnęła się. Cieszyłam się cholernie się cieszyłam, fajnie że jej się układa.
- Teraz na ciebie pora Violet – powiedziała Kath i położyła dłoń na moim ramieniu
- Nawet nie jesteśmy jeszcze zaręczeni – odpowiedziałam
- Może czeka na właściwy moment? – zapytała Rose
- Nie ma co się śpieszyć, nacieszcie się sobą jak jeszcze nie jesteście w związku – powiedziała Ruby
Często myślałam o tym, czy Jared mi się oświadczy czy nie, mijają już trzy lata od kiedy jesteśmy razem, ale ja nie chcę naciskać, nie chcę żeby to było pod presją, chcę żeby był pewny bo ja jestem pewna. Nikogo innego nigdy tak nie kochałam, nawet Tom’a. Miłość jaką darzę Jareda była inna, taka… wieczna.
- Jak będzie gotowy to mi się oświadczy – powiedziałam a one przytaknęły, chodziłyśmy po sklepach cały dzień a potem poszłyśmy na obiad razem, świętując ciążę Ruby oraz moją nową pracę. Wszystko było na dobrej drodze.
Wracając kupiłam produkty na naszą kolację i zaczęłam kuchcić w domu, zrobiłam ulubioną sałatkę Jareda – grecką.  Czekałam aż wróci, było już grubo po dwunastej, ale rozumiałam, że mogli go przetrzymać. Wrócił około pierwszej, bardzo zmęczony.
- Może to przełożymy? – powiedziałam
- Nie ma takiej opcji – powiedział – wezmę prysznic i możemy świętować, kupiłem wino – postawił wino na stole i poszedł pod prysznic, wrócił po chwili, wlał nam wina.
- Cieszysz się? – zapytałam
- Cieszę, ale naprawdę czujesz się na siłach na pracę? – zapytał
- Tak Jared – powiedziałam – zresztą nie uwierzysz co dzisiaj się dowiedziałam – powiedziałam
- No co się stało kochanie? – zapytał i uśmiechnął się
- Ruby jest w ciąży i mam być chrzestną dziecka, wspominała coś też o Tobie – powiedziałam
- Tego się nie spodziewałem – powiedział zaskoczony – to chyba dobrze prawda? – zapytał
- No jasne, fajnie, że dziewczynom się układa – powiedziałam i wzięłam łyk wina – nam zresztą także się dobrze układa – dodałam i uśmiechnęłam się lekko
- Cieszę się, że wróciłaś Violet – powiedział – że już więcej nie płaczesz, i nie użalasz się nad sobą – dodał
- Też się cieszę – powiedziałam. Zjedliśmy i rozmawialiśmy prawie do drugiej. Potem położyliśmy się spać, rano obudził mnie mój budzik, poszłam do kuchni zrobiłam kawę, ubrałam się ciemne jeansy i jasną bluzkę, wypiłam kawę, wzięłam tabletki i wyszłam do pracy.
- Dzisiaj jest wielki dzień – powiedziałam sobie w duchu wchodząc do budynku telewizji. Poszłam prosto do gabinetu szefa z którego zostałam wysłana na swoje stanowisko, miałam zająć się odbieraniem telefonów i poprawkami w artykułach, po prócz telewizji była tutaj także gazeta. Tak więc cały dzień spędziłam poprawiając błędy i odbierając telefony. Osiem godzin na szpilkach wcale nie było dobrym pomysłem, ale cóż. Chciałam wyglądać poważnie.
- Jak było w pracy? – usłyszałam od Jareda który właśnie robił sobie kanapki do pracy
- Dobrze, ale jestem zmęczona – powiedziałam – daj dokończę te kanapki – podeszłam do niego i pocałowałam go na powitanie, wzięłam nóż od niego i zaczęłam robić dalej mu kanapki, złapał mnie w pasie i pocałował w szyję.
- Moja piękna Violet – powiedział wprost do mojego ucha – gdybym miał więcej czasu – jego ręka zjechała na moje uda, przygryzłam lekko wargę i odwróciłam się do niego namiętnie go całując, nie miał czasu więc nici z przyjemności. Gdy tylko wyszedł nalałam sobie wody do wanny, włączyłam płytę  Beyonce i zaczęłam śpiewać.
Baby you're the only man that I want
Baby you'e the only man that I love
Baby you'e the only man that truely makes me happy
So happy*
---------------------------------------------------
* Beyonce Knowles - Baby You're The Only Man

- nadeszło dużo zmian, czy na lepsze? oceńcie sami.
Faktycznie wszystko dla was niewytłumaczone, jest teraz rozwiązane
Czy Violet będzie nareszcie szczęśliwa? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz